Jakich firm dotyczą CENY TRANSFEROWE? Krótki poradnik – krok po kroku

Spis treści

Ceny transferowe to coraz gorętszy temat – co wiąże się z zaostrzeniem polityki kontroli podatkowych ze strony skarbówki. W najbliższym czasie można spodziewać się coraz szerszych kontroli w tym zakresie.

Stąd też postanowiłem zająć się tym tematem w Podcaście.

Wraz z Maciejem Bzdurskim – radcą prawnym w Gardens Tax & Legal i ekspertem cen transferowych oraz Mateuszem Szczasiukiem – adwokatem z Gardens – specjalistą od kontroli podatkowych – pokażemy – w serii kilku odcinków podcastu, na jakie kluczowe elementy warto tu zwrócić uwagę.

Z tego odcinka dowiesz się:

  1. Czym są ceny transferowe i w jakich firmach ten temat ma znaczenie?
  2. Jak sprawdzić, czy ten temat dotyczy mojej firmy?
  3. Jakich terminów warto pilnować?
  4. Na jakie zmiany w regułach rządzących cenami transferowymi z ostatniego czasu powinieneś zwrócić uwagę?

 


Wraz z Maciejem i Mateuszem przygotowaliśmy dla Was prezent: instrukcję postępowania w razie zainteresowania się przez US dokumentacją cen transferowych w danej firmie.

Krok po kroku – praktyczne wskazówki, co w takim przypadku zrobić – to wszystko do pobrania po zapisie na nasz specjalny, bezpłatny newsletter – w ramach którego otrzymasz dodatkowo serię darmowych artykułów o temacie cen transferowych i kontroli podatkowej.

Aby zapisać się na newsletter i pobrać instrukcję kliknij TUTAJ.


 

Gardens logo

Chcesz sprawdzić, czy w Twoich firmach powstał obowiązek przygotowania dokumentacji cen transferowych czy złożenia formularza TP-R albo chcesz zlecić przygotowanie tych dokumentów? 

Wypełnij krótki formularz kontaktowy, klikając przycisk poniżej.


Transkrypcja

Michał Wilk: Dzień dobry, Maćku, witam cię serdecznie, cześć.

Maciej Bzdurski: Cześć, Michał.

Może na początek powiedz parę słów o sobie. Czym się zajmujesz? W projektach jakiego rodzaju specjalizujesz się u nas, w Gardens?

Jestem radcą prawnym w Gardens. Specjalizuję się przede wszystkim we wsparciu w zakresie szeroko pojętego compliance, jeśli chodzi o ceny transferowe, jak również pomagam przedsiębiorcom w zakresie ułożenia transakcji, czyli takiej bardziej materialnej strony cen transferowych. To są moje dwa główne, wiodące obszary działalności w Gardens Tax & Legal.

Czyli jesteś właściwym człowiekiem we właściwym miejscu, szczególnie tutaj.

Dziękuję, miło mi to słyszeć, ale to się okaże.

W każdym razie poprzeczka jest zawieszona. Zacznijmy może od tego, czym w ogóle są ceny transferowe i dlaczego ten temat jest ważny i dlaczego jest coraz ważniejszy, tak jak zresztą zapowiedziałem we wstępie.

Kiedy mówimy o cenach transferowych, to na początku przede wszystkim powinniśmy pomyśleć o tym z punktu widzenia ekonomicznego. Ceny transferowe to są wszystkie te relacje, które odbywają się pomiędzy podmiotami powiązanymi, przedsiębiorstwami powiązanymi. Oczywiście samo to, że są relacje gospodarcze pomiędzy podmiotami czy przedsiębiorstwami powiązanymi, to nie jest nic złego, to jest naturalna część życia gospodarczego, życia biznesowego. Natomiast w ujęciu już takim stricte prawnym czy podatkowym to są wszystkie te regulacje, które po pierwsze mają za zadanie ułożyć materię, która pozwala organom państwa, organom podatkowym weryfikować rozliczenia pomiędzy tymi przedsiębiorstwami. Przede wszystkim mają zapobiegać przerzucaniu dochodu czy erozji opodatkowania.

To może tak w skrócie, dlaczego przerzucanie dochodów miałoby mieć jakieś znaczenie dla budżetu?

Ma to zasadnicze znaczenie.

Jakiś przykład może.

Bardzo prosty przykład: mamy spółkę matkę w Niemczech i spółkę córkę w Polsce. W sytuacji, kiedy marżowość polskiej spółki jest celowo zaniżana właśnie poprzez to, że w relacjach z spółką matką z Niemiec cena jest po prostu za niska, to najzwyczajniej w świecie ta marżowość polskiej spółki jest zbyt niska i w związku z tym jest niższa podstawa opodatkowania. Fiskus ma mniej pieniędzy, więc wiadomo, że dla fiskusa jest to sytuacja nie do zaakceptowania.

A dlaczego mielibyśmy przerzucać dochody pomiędzy Polską a Niemcami akurat?

Może nie między Polską a Niemcami, wiadomo, że są bardziej atrakcyjne jurysdykcje podatkowe. Wiemy, że z punktu widzenia grup kapitałowych, tych międzynarodowych, kluczowe jest znalezienie takiej jurysdykcji, która będzie najbardziej optymalna, żeby wykazać jak najwięcej tego dochodu. Pewnie jakiegoś skonsolidowanego, bo de facto są to jedne spodnie z wieloma kieszeniami w różnych krajach i chcemy pokazać jak najwięcej pieniędzy w tej kieszeni, gdzie system podatkowy jest najbardziej preferencyjny. Jest to naturalne dążenie do tego, żeby zoptymalizować należność podatkową w takim skonsolidowanym ujęciu.

OK, ale teraz mówimy o relacjach międzynarodowych. A w kraju? Bo ceny transferowe to są też przepisy, które działają między polskimi firmami.

W kraju, o ile sytuacja jest taka, że oba podmioty faktycznie nie odnotowują strat podatkowych, to można w jakimś uproszczeniu powiedzieć, że z punktu widzenia fiskusa per saldo wychodzi na zero. Natomiast w sytuacji, gdy poprzez pewne działania manipulujemy, aby powiększyć stratę, czy właśnie tak zarządzać stratą, że te dwa podmioty per saldo zapłacą mniej podatku, to dla fiskusa jest to taka sytuacja, że on realnie traci pieniądze, traci możliwość opodatkowania jakiegoś dochodu. W ujęciu krajowym jest to więc główny cel regulacji związanych z cenami transferowym.

Jasne. Jakie są najistotniejsze, najbardziej kluczowe elementy czy pojęcia obszaru cen transferowych, na które powinniśmy zwrócić uwagę? Słyszy się o cenie rynkowej, cenie transferowej, o podmiotach powiązanych, o transakcjach kontrolowanych. Gdybyśmy spróbowali to uporządkować.

Wszystko, co wymieniłeś, to są właśnie kluczowe pojęcia. Chyba najbardziej kluczowym jest właśnie pojęcie podmiotu powiązanego, bo kiedy w ogóle mamy podmiot powiązany, to wtedy mówimy o cenach transferowych, oczywiście jakby nieco poza nawias odkładając transakcje tzw. rajowe z rajami podatkowymi.

Definicja podmiotu powiązanego jest dość skomplikowana. Tak naprawdę dotyczy bardzo wielu sytuacji, ale najprościej do niej podchodząc, są to wszystkie te sytuacje, gdzie mamy powiązanie kapitałowe, bezpośrednie lub pośrednie, równe lub większe niż 25 proc., jak również powiązania osobowe, choćby poprzez zasiadanie w zarządach różnych spółek czy w organach nadzorczych, mam tutaj na myśli komisję rewizyjną czy radę nadzorczą. Są to też takie sytuacje, kiedy wpływ jest nieformalny. Mamy takie pojęcie jak faktyczna zdolność do podejmowania kluczowych decyzji gospodarczych, czyli również w sytuacji, kiedy wpływam na spółkę w sposób nieformalny, nie będąc umocowany w organach, natomiast mam wpływ na jej decyzje, kluczowe z jej perspektywy.

Rodzajów powiązań jest bardzo dużo. To nie tylko są powiązania stricte kapitałowe, ale również osobowe. I o tym należy pamiętać, bo o ile kapitałowe są łatwiejsze do zdiagnozowania, może nie zawsze na pierwszy rzut oka, ale są zdecydowanie łatwiejsze do weryfikacji, o tyle powiązania osobowe mogą nam gdzieś umknąć. Zwłaszcza, że nie jest jakąś unikalną sytuacją, że ktoś zasiada w ośmiu radach nadzorczych ośmiu spółek, prawda? To wszystko tworzy powiązania, więc musimy o tym pamiętać.

Nie mówiąc o nieformalnych powiązaniach, bo wtedy to już w ogóle może się zrobić kosmos, bo nie o wszystkim wszyscy muszą wiedzieć.

Dokładnie. Tym bardziej, że kiedy mówimy o nieformalnych powiązaniach, to są sytuacje, które są bardzo cenne, prawda? Kryteria też są bardzo cenne, bo co to znaczy faktyczna zdolność? Oczywiście przykładem będzie osoba prokurenta, który nie jest członkiem zarządu. Z uwagi na to, że prokurent w polskim prawie może de facto bardzo dużo, to np. on taką osobą będzie.

Możemy też sobie wyobrazić inną sytuację. Możemy wybrać sobie udziałowca, który teoretycznie ma 10 proc. udziałów w spółce, ale ma osobiste uprawnienia do powoływania jakiegoś członka zarządu. Wtedy już powiemy: „Tak, to jest realny wpływ na spółkę”, więc też takie powiązanie będzie występowało.

Jasne. OK, czyli mamy podmiot powiązany, tzn. jeżeli zidentyfikujemy takie podmioty powiązane. Z tego, co mówisz, wynika, że jest to dość proste i takich podmiotów powiązanych na rynku znajdziemy tysiące, jeśli nie miliony. Ale sam fakt, że jesteśmy powiązani (ja już nie mówię, że to nic złego, tylko coś naturalnego), to jeszcze nic nie znaczy z punktu widzenia obowiązków w zakresie cen transferowych, prawda?

Tak. Obowiązki zaczynają nam się wtedy, kiedy pomiędzy tymi naszymi podmiotami powiązanymi zaczyna się coś dziać.

No właśnie. Co to znaczy „coś dziać”?

Celowo użyłem takiego sformułowania jak „coś dziać”, bo pojawia się tutaj pojęcie transakcji kontrolowanej, a sama istota czy sama definicja to właśnie jest trochę „coś dziać”, dlatego, że to pojęcie zawiera w sobie takie klasyczne transakcje: sprzedaż towarów, świadczenie usług, coś intuicyjnego, od razu to widzimy.

Z tym byśmy to kojarzyli, jest transakcja, umowa.

Jest to jasne, ale tu to pojęcie zawiera o wiele więcej różnych zdarzeń gospodarczych, bo to może być np. taka nieformalna restrukturyzacja, czyli choćby przenoszenie sobie biznesu z jednego podmiotu do drugiego, nawet bezumowne. To będzie transakcja kontrolowana.

Mówiliśmy o tym w jednym z odcinków podcastu, tu też podlinkujemy, o tzw. partyzanckim przeniesieniu.

O właśnie. Partyzanckie przeniesienie, bo wtedy się coś dzieje.

Nie jest to żadna umowa.

Nie jest, właśnie. To są również wszystkie sytuacje z KSH, bo np. toczą się spory, czy choćby umorzenie udziałów jest transakcją kontrolowaną. Wszystkich obszarów czy działań, które mogą być ujęte jako transakcje kontrolowane, jest bardzo dużo, bo to są też choćby umowy o podziale kosztów. Teoretycznie nic sobie nie świadczymy, umawiamy się, że coś razem zrobimy, robimy coś razem, dzielimy koszty tego wspólnego przedsięwzięcia – to też będzie transakcja kontrolowana. To pojęcie jest zatem bardzo szerokie, zresztą ustawodawca sam powiedział, że chce, żeby takie było, żeby definicją transakcji kontrolowanej objąć możliwie dużo zdarzeń gospodarczych.

Jasne. Czyli mamy podmioty powiązane, zidentyfikowaliśmy je sobie, one coś między sobą robią, załóżmy, że jest to transakcja kontrolowana. Umówiliśmy się, że na temat samej transakcji kontrolowanej sobie porozmawiamy w szczegółach w jednym z kolejnych odcinków podcastu. Dochodzi więc do transakcji i nie trzeba wielkich wyjaśnień, żeby wiedzieć, bo myślę, że to jest oczywiste, że cena pomiędzy tymi podmiotami powinna być rynkowa. I to jest ten kolejny klucz czy słowo klucz – „cena rynkowa”. Co moglibyśmy powiedzieć na ten temat?

To jest w ogóle miejsce, gdzie zaczyna się cała magia. Cena rynkowa, czyli z punktu widzenia cen transferowych święta zasada, przy transakcji kontrolowanej obowiązuje zawsze. Jak ona jest za złotówkę, za pięć złotych – również obowiązuje.

Co to w ogóle znaczy, że coś jest na zasadach rynkowych? Najprościej odpowiedzieć, że to jest na takich zasadach, na jakie umówiłyby się podmioty niepowiązane – czyli istota jest taka, że szukamy wzorca rynkowego. Zawsze, kiedy myślimy o cenach transferowych, punktem wyjścia, punktem naszego myślenia powinno być to, jak zachowałyby się podmioty niepowiązane – i to jest kluczowe.

Z tego punktu widzenia mamy szereg metod, które pozwalają nam ustalić cenę transferową na zasadach rynkowych. One są oczywiście lepsze, gorsze, bardziej adekwatne w danych okolicznościach, mniej adekwatne. Klasycznych metod jest pięć, są też metody ponadnormatywne, jak choćby tzw. technika wyceny. Wreszcie są sytuacje, kiedy nie możemy zastosować żadnej z klasycznych metod. I wtedy najzwyczajniej w świecie trzeba zbudować cały wywód, który ma uprawdopodobnić, że w takiej sytuacji podmioty niepowiązane zachowałyby się tak i tak.

Wydaje się, że zasada ceny rynkowej to jest coś prostego. Ktoś powie: „Tak jak jest na rynku” – tak by się wydawało. No dobrze, ale jak jest na rynku? Znajdźmy dokładnie taką samą sytuację dla naszej transakcji. Pytanie, czy zawsze powinniśmy się referować do jednej sytuacji, która jest na rynku, czy do wielu? Czy do takich sytuacji, które są ekstraordynaryjne, czy są ordynaryjne? Teoretycznie proste pojęcie, że „coś ma być rynkowe”, w praktyce jest bardzo trudne, zwłaszcza patrząc na specyfikę obrotu gospodarczego, na to, że transakcje są bardzo różne.

To miałem powiedzieć, bo wcześniej powiedzieliśmy o tym, że definicja transakcji kontrolowanej jest tak szeroka, że to po prostu może być nie tylko sprzedaż. I chyba tam może się zacząć cała historia, bo przecież jeżeli myślimy o tym, „jak teraz ustawić pomiędzy podmiotami powiązanymi czynsz najmu, jak sobie tam dzierżawię jakąś halę”. Wydaje się, że nie jest to jakoś wybitnie skomplikowane, bo to się dzieje dookoła, wystarczy pochodzić. Jakie oprocentowanie jakiejś tam pożyczki, pomijając pewne uproszczenia, to generalnie też nie jest jakaś tam specjalna filozofia. Tak by się wydawało, chociaż jak wejdziemy głębiej, to pewno powiesz, że to nie jest takie proste. Transakcji i transakcji kontrolowanych jest tyle, że możemy mieć naprawdę problem ze znalezieniem porównywalnej.

Rozumiem, że problem – bo staram się znaleźć odpowiedź na pytanie, jakie to ma praktyczne znaczenie – jest taki, że przychodzi organ podatkowy, który coraz częściej się interesuje tematem (o to też będę cię jeszcze chciał zapytać) i jakby w centrum zainteresowania jest, jak rozumiem, właśnie ta cena, na zasadzie: „Dlaczego ustaliliście akurat 100 tys.?” I teraz trzeba umieć jakoś odpowiedzieć na to pytanie – łopatologicznie chyba można tak to przedstawić?

To jest dokładnie taki kierunek myślenia, tzn. organ przychodzi, zapyta się: „A dlaczego za tyle?” i my musimy odpowiedzieć. Prawdopodobnie najlepszą odpowiedzią jest, oczywiście nie wchodząc w szczegóły, jakaś analiza porównawcza, którą mamy. Ale łopatologicznie to jest tak: „Zobacz, organie, tak jest na rynku, wybraliśmy ci porównywalne transakcje na rynku i na tym się oparliśmy”. To jest kierunek, w którym powinniśmy podążać.

A propos pożyczki – jest bardzo dobry przykład, który lubię. Zobacz, gdybym teraz postawił spółkę, włożył do niej 50 tys., a obok masz wielką Teslę. Pożyczyłbyś nam kasę na takich samych warunkach czy nie?

No tak, oczywiście.

No właśnie. To jest właśnie przykład, że nawet teoretycznie podobna transakcja, już nie wchodząc w szczegóły, czy na taki cel, czy na inny cel ta pożyczka by była, ale już nawet to, że nasza zdolność do obsługi tego długu jest zupełnie inna…

Poziom ryzyka jest inny, to i wynagrodzenie musi być inne.

Tak. Tu widzimy te wszystkie smaczki, że porównanie i znalezienie czegoś na rynku jest bardzo trudne. Organ też czasami ma z tym problem, bo to jest broń obosieczna. To trzeba powiedzieć, bo zawsze jest tak, że dużo łatwiej skrytykować daną koncepcję, niż zbudować coś, co jest lepsze. Stajemy więc z organem przed trochę podobnymi problemami.

Wracając do kwestii czysto praktycznej, dlaczego to jest ważne. Ważne właśnie dlatego, żeby organ nie zakwestionował nam tej transakcji i gdzieś nam nie doszacował albo w skrajnym przypadku np. nie wyrzucił jakiejś istotnej kwoty z kosztów uzyskania przychodu. Przykład: bardzo często jakaś polska spółka jest częścią międzynarodowej grupy kapitałowej i otrzymuje od spółki matki tzw. usługi zarządcze, zawsze pod tytułem tzw. management fee. W sytuacji, kiedy ten management fee jest albo zawyżony, albo koszty, które niby są w tym management fee, są dla organów wątpliwe, to ryzykujemy tym, że całe to management fee wyleci nam z kosztów. To jest jednak istotne ryzyko, istotna kasa, nie mówiąc już o odpowiedzialności karnoskarbowej. To jest ten praktyczny aspekt już jest na samym poziomie spółki, jak coś jest nierynkowe. Najzwyczajniej w świecie ryzykujemy kasą.

Tak. Miałem o to zapytać, bo z tego co mówiłeś wcześniej, ktoś może mieć takie przeświadczenie, że: „Tak, tu nam podwyższą, no to gdzieś tam nam obniżą, w związku z tym i tak wyjdziemy na tę samą kwotę, na zero” – ale to niekoniecznie tak musi być.

No, nie mówiąc, że przecież jeszcze odsetki plus dodatkowe zobowiązanie.

Dzisiaj odsetki mogą szczególnie zaboleć.

Tak. Pieniądz już nie jest taki tani jak był, więc teraz odsetki już zdecydowanie bardziej bolą.

O ile kiedyś rzeczywiście można było powiedzieć: „No to niech przyjdą, to zapłacimy”…

… to dzisiaj to waży dużo więcej.

No dobra, to teraz w takim razie pytanie o to, kto (tzn. jaka kategoria firm) powinien się zainteresować tym tematem u siebie, jeśli jeszcze się nie interesuje? Bo często jest tak, że myślimy o cenach transferowych w kategorii międzynarodowych korporacji, które dokonują transakcji kontrolowanych między swoimi spółkami córkami w różnych częściach świata. Ale chyba wiedza, że to nie do końca tak jest, a właściwie w ogóle tak nie jest… tzn. jest, ale podmiotów, które powinny się zainteresować tematem, jest dużo więcej, schodząc w dół do małych firm rodzinnych. Może obalmy w tej rozmowie również te mity i powiedzmy, kto tym tematem się powinien zainteresować i dlaczego to może być istotne dla małych firm, w sytuacji, w której mamy różnego rodzaju progi, limity. Bo ktoś może przeczytać ustawę i tam są jakieś obowiązki dokumentacyjne, ja nie wchodzę w te limity, więc ten temat w ogóle mnie nie interesuje.

No tak, dokładnie tak jest, bo ktoś otworzy ustawę: „A, usługi – 2 mln? Dobra, to nie. Towary – 10 mln? Dobra, to nie.” Tak jak powiedziałem, zasada ceny rynkowej obowiązuje bez względu na wartość transakcji. To jest mnóstwo przykładów, nawet bardzo praktycznych, prostych. Prosto z życia: jestem wspólnikiem w spółce, moja spółka chce kredyt. Bank mówi: „Dobra, ale ja bym chciał jeszcze jedno zabezpieczenie” – to daję hipotekę na swojej nieruchomości. Transakcja kontrolowana? Kontrolowana. Pomiędzy podmiotami powiązanymi? Tak.

No i zaczyna się cały problem, bo powinniśmy rozważyć, czy nie powinniśmy wprowadzić wynagrodzenia za takie quasi-poręczenie, tak to nazwijmy. Tutaj nie ma znaczenia, że to jest świeża spółka, która na razie ma przychody poniżej miliona złotych, a tutaj była jednoosobowa działalność gospodarcza, gdzie przychody były np. 500 tys. Dalej obowiązuje nas cena rynkowa, nawet jeżeli np. hipoteka będzie poniżej 10 mln zł, czyli teoretycznie nie muszę robić dokumentacji, dalej muszę to zrobić na zasadach rynkowych.

Nie wprowadzajmy już może nawet kwestii nieodpłatnych świadczeń, bo to jest ten case. Widać natomiast, że przy każdej transakcji pomiędzy podmiotami powiązanymi ten problem może być, niezależnie od kwoty. Oczywiście, że im większa kwota, tym ryzyko większe. Oczywiste jest też to, że jak organ chce iść na kontrolę, to chce więcej doszacować niż mniej, prawda? Natomiast to nie jest tak, że my możemy zrobić to tak, jak tylko chcemy, bo jesteśmy mali. To absolutnie tak nie działa.

„Bo to moja spółka, no to co to kogo obchodzi? Ja sobie tutaj z kieszeni do kieszeni przekładam” – rzeczywiście z takim podejściem się spotykamy. OK, ale to jest w takim razie ten poziom myślenia na zasadzie, że jest jakaś cena i ona musi być rynkowa i to obowiązuje wszystkie podmioty powiązane, wszystkie transakcje kontrolowane, po prostu o tym powinniśmy myśleć.

Powiedzmy teraz o tych progach, bo to jest taki temat, takie pytanie, które często się pojawia i my, pracując dla naszych klientów, też na tych progach pracujemy, identyfikując, czy musimy coś zrobić. Na czym to polega, co się dzieje po przekroczeniu pewnych progów?

  1. Teraz płynnie przechodzimy z tej zasady materialnej na obszar właśnie compliance, bo to jest to miejsce, kiedy płynnie przechodzimy. Progi dokumentacyjne mamy wskazane w ustawie: dla transakcji towarowych – 10 mln, dla transakcji usługowych – 2 mln, dla transakcji finansowych – 10 mln, dla transakcji tzw. innych – 2 mln zł. Transakcje inne to np. te transakcje kapitałowe, choćby np. wniesienie wkładu.

Co te miliony nam mówią?

W ogóle na pierwszy rzut oka to się wydaje proste: przekroczyłem 10 mln/ nie przekroczyłem – ale to takie proste nie jest. Pojawia nam się tutaj po pierwsze taka kwestia, że to nie jest takie łatwe, jak się wydaje, dlatego że czasami transakcje należy poagregować. I tutaj nam się pojawi pojęcie transakcji kontrolowanej o charakterze jednorodnym.

Czyli pytanie, co jeżeli miałem jakąś sprzedaż raz w styczniu, a potem w lutym.

Albo miałem jedną spółkę i ona do mojej drugiej spółki sprzedała za 7 mln w styczniu, a do trzeciej spółki sprzedała w maju za 5 mln.

Pojedynczo nie spełniam tego progu, a razem spełniam i czy teraz to sumować.

Tak. Co do zasady sumujemy, chociaż to jest temat na zupełnie odrębną rozmowę, bo tutaj jest cała filozofia agregowania transakcji właśnie z punktu widzenia ich tzw. jednorodności. Na razie tylko to zasygnalizujmy, że taka kwestia jest. Już w tej sytuacji, jak to zsumujemy, okazuje się, że przekroczyliśmy próg. Tutaj się pojawia pytanie, czy to już jest ten moment, że na pewno musimy sporządzić dokumentację, czy nie?

Właśnie, bo powiedzmy jeszcze o tym, bo o tym nie mówiliśmy: przekroczenie tych progów może nam aktywować pewne obowiązki formalne. Generalnie, w dużym uproszczeniu: jeżeli nie przekraczam tych progów, to mogę nie mieć żadnych obowiązków, czyli po prostu moim jedynym (jeśli tak mogę powiedzieć) obowiązkiem jest to, żeby cena była rynkowa.

Dokładnie.

A w mojej głowie, w komputerze muszę mieć uzasadnienie tej ceny. Natomiast w momencie, w którym zaczynam przekraczać pewne progi, czyli wchodzić w takie bardziej istotne kwotowo transakcje, to zaczynają mi się aktywować pewne obowiązki formalne, że coś muszę zgłaszać. To może powiedzmy, co ja wtedy muszę?

OK, to weźmy sobie taki przykład: przekroczyliśmy 10 mln. Pierwsza rzecz to zweryfikowanie, czy muszę robić dokumentację lokalną cen transferowych. Samo przekroczenie jeszcze nie aktywuje tego obowiązku, gdyż mamy coś takiego jak zwolnienia. Najbardziej powszechne jest zwolnienie krajowe. Ono wygląda tak, że jeżeli oba podmioty są rezydentami podatkowymi Rzeczpospolitej Polskiej, nie poniosły straty, nie korzystają ze zwolnień z tytułu działania w specjalnej strefie ekonomicznej, czyli tzw. ulgi inwestycyjnej, czyli na mocy decyzji o wsparciu nowych inwestycji, jak też nie są podmiotem zwolnionym z CIT na podmiotowo, czyli na zasadzie art. 6, to wtedy mogą skorzystać z tzw. zwolnienia krajowego. I wtedy tej dokumentacji można nie robić, ale żeby nie było tak miło, w takiej sytuacji i tak trzeba złożyć formularz TPR, czyli informację o cenach transferowych.

Może teraz dwa słowa o tym formularzu.

W takiej uproszczonej sytuacji formularz jest prostszy. W sytuacji, kiedy nie możemy skorzystać ze zwolnienia, jest więcej do wypełnienia. Po co w ogóle jest ten formularz? Ustawodawca dość sprytnie sobie wymyślił, że jak ma taki formularz, na którym dość dużo rzeczy mu pokazujemy, tzn. jakie mieliśmy transakcje, jaka była cena (w tej pełnej wersji to w ogóle pokazujemy też nasze ogólne wskaźniki finansowe), to organ ma już duży materiał analityczny do tego, żeby sobie potypować podatników do kontroli. Bo jeżeli on zobaczy, że podmiot ma istotne transakcje kosztowe, a jednocześnie jego ogólne wskaźniki, choćby marżowości operacyjnej, są np. ujemne, to pierwsza refleksja organu będzie jaka? „Ktoś ma tutaj za duże koszty, jest centrum kosztów, ktoś przerzuca na niego koszty – warto byłoby pójść i go skontrolować”. Formularz TPR z punktu widzenia organów jest doskonałym narzędziem analitycznym do tego, żeby po prostu robić takie celowane kontrole. Nie iść na oślep, tylko już wiedzieć, czego się szuka i mieć – oczywiście z ich perspektywy – dużą gwarancję sukcesu, że się dobrze znalazło.

OK, a jeżeli w formularzu TPR są jakieś nieprawidłowości, jak się potem okaże, to co?

No niestety, jeżeli w formularzu TPR są nieprawidłowości, to mamy odpowiedzialność karnoskarbową. Odpowiedzialność karnoskarbowa spoczywa na osobach odpowiedzialnych za złożenie. W przypadku spółek to będzie zarząd, w przypadku jednoosobowej działalności oczywiście na osobie, która prowadzi tę działalność. Tutaj pojawia nam się więc dodatkowy aspekt, chyba bardziej bolesny, bo to już jest taka odpowiedzialność osobista. Zarazem raczej ciężko kupić polisę na k.k.s., na grzywnę kakaesową. Z tej perspektywy wydaje się, że po pierwsze TPR musi być jednak złożony zgodnie ze stanem rzeczywistym.

Musi być też złożony w terminie.

Właśnie, musi być złożony w terminie, zgodnie ze stanem rzeczywistym.

Przypomnijmy, jaki to jest termin.

Termin mamy do końca jedenastego miesiąca od zakończeniu roku podatkowego, czyli w prostej sytuacji, kiedy nasz rok kalendarzowy jest zgodny z rokiem podatkowym, to jest koniec listopada.

Co to jest dokumentacja cen transferowych?

Jasne. Wróćmy może do tej dokumentacji, bo mówiliśmy o tym, że jak przekroczymy progi, to mamy TPR. Często mamy zwolnienie, ale jeśli tego zwolnienia nie mamy?

To mamy dokumentację cen transferowych. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to jest taka opisówka, że tam można różne rzeczy sobie opisać. Niestety tak nie jest. Ona oczywiście ma dużo elementów formalnych, jak opis podatnika, jak opis transakcji, funkcje, czyli kto co robi w transakcji, jakie aktywa angażuje w ramach transakcji, jakie ryzyka ponosi, w jaki sposób zarządza tymi ryzykami. Sercem tej dokumentacji jest tzw. analiza cen transferowych. Ta analiza może mieć dwojaki charakter, może to być analiza porównawcza bądź analiza zgodności. Analiza porównawcza jest zawsze tym elementem, który z zasady powinien mieć pierwszeństwo, dopiero w sytuacji, kiedy nie można jej zrobić, wtedy robimy analizę zgodności. I to jest ta część dokumentacji, w której tak naprawdę przekonujemy, że coś jest rynkowe, odnosząc się właśnie do wzorca rynkowego.

Jest tu ciekawa rzecz, bo obecnie dla mikroprzedsiębiorców i dla małych przedsiębiorców funkcjonuje zwolnienie z tego „serca dokumentacji”. Z ich perspektywy jest zawsze kuszące, żeby z tego skorzystać, bo oczywiście koszt sporządzenia jest dużo mniejszy, już nie mówiąc o czasochłonności. Moim zdaniem jest to dość ryzykowne podejście, bo jednak dobrze sporządzona analiza po pierwsze pozwala ze spokojem złożyć TPR, a w TPR jest oświadczenie o tym, że ja mam tę transakcję na zasadach rynkowych, również pod odpowiedzialnością karnoskarbową. Gdybym był prezesem zarządu, to, mówiąc brzydko, wolałbym mieć taką podkładkę. To jest jedna rzecz.

Druga rzecz jest taka, że to też nam daje jakieś narzędzia do tego, że jeżeli z twardych liczb wyjdzie nam, że coś z tą transakcją jest nie tak, to może należy się zastanowić nad jakimś wytłumaczeniem tych ekstraordynaryjnych okoliczności ekonomicznych, prawda? Tak jak mówię, jest to tak kuszące, żeby po prostu…

… odpuścić.

Tak. Nie rekomenduję tego zawsze, bo to jest też kwestia wyważenia sobie pewnego ryzyka i kosztu, tak? Jakby sól biznesu, czy należy to zrobić czy nie.

Ostatecznie i tak będzie decydować zarząd czy spółka. Rozumiem, że przedstawiasz jakieś rekomendacje, że wydaje ci się, że w tej sytuacji można odpuścić, a w tej niekoniecznie.

Dokładnie. Myślę, że nawet ta rekomendacja jest nieco bardziej miękka – bo to nie mój biznes, mówiąc krótko. Natomiast tak, oczywiście, takie rekomendacje zawsze dajemy.

No dobrze, a spróbujmy może teraz zbudować taką checklistę, tak a vista, na zasadzie: „No dobrze, zorientowałem się, że mam podmioty powiązane, że mam transakcję kontrolowaną pomiędzy nimi. Upewnię się, czy mam (słuchając kolejnego odcinka, bo tam podamy więcej szczegółów)”. Sprawdzam sobie progi, załóżmy, że są przekroczone. I teraz po kolei, co powinienem zrobić? Tak metodologicznie, od pierwszego punktu do ostatniego, przez jakie kroki przejść, żeby nie przegapić niczego?

Moja pierwsza rada: nie czekajmy na koniec terminu, tylko zróbmy to wcześniej. Jeżeli później okaże się, że tych dokumentacji jest sporo do zrobienia, a my obudzimy się z tym w październiku, to po prostu zabraknie nam czasu.

Zwyczajnie możemy nie zdążyć.

To jest pierwsza rzecz. Druga rzecz: może przecież być tak, że transakcja miała miejsce na początku 2022 roku, a my w październiku 2023 roku budzimy się, że miała miejsce, a osoby, które wiedziały dokładnie, na czym ona polega, już w tej spółce nie pracują. Może dość błahy przykład, ale on jest zupełnie z życia. I nagle robimy łapankę: czy ktoś coś wie, dlaczego coś takiego się zadziało i jakie były tak naprawdę ustalenia? Tym bardziej, że umówmy się, nie wszystko mamy na piśmie, to jest kolejna rzecz.

Dlatego właśnie nie polecam, żeby się za to brać dopiero w październiku, tylko wcześniej. Pewnie zawsze dobrym momentem jest, kiedy zaczynam sporządzać sprawozdanie finansowe, bo wtedy chyba i tak mi te rzeczy wyjdą i to jest dobry moment, żeby na spokojnie się tym zająć i mieć czas.

Jak już sobie zdiagnozuję, że takie transakcje mam, to pierwszym kluczowym elementem jest ich agregowanie, tzn. czy one są jednorodne, czy nie są jednorodne. Jakie mam rodzaje transakcji?

Taki przykład, żeby zrozumieć, jak – wydaje się – w prostej sytuacji pewne transakcje mogą być niejednorodne. Mam biznes, który polega na produkcji jakiegoś towaru, ale jednocześnie też w pewnym stopniu dystrybuuję ten towar, tzn. kupuję od kogoś i go sprzedaję. Teoretycznie to może być właściwie ten sam towar, ale w jednej relacji pełnię inne funkcje, w drugiej również inne, zupełnie inne. Zupełnie inne aktywa angażuję, zupełnie inne ryzyka ponoszę. I okaże się, że to nie będzie transakcja jednorodna.

Takich smaczków przy agregowaniu jest bardzo dużo. Agregowanie to jest taki krok zasadniczy.

Co dalej?

Później powinienem przejść do tego, czy mogę skorzystać z jakiegoś zwolnienia. I to jest to krajowe, o którym chwilę porozmawialiśmy, ale jest również wiele innych, np. dla transakcji czystego refakturowania czy dla transakcji objętych mechanizmami safe harbour, dla osób o niskiej wartości danej czy właśnie dla pożyczek. Kiedy już to zagreguję, to powinienem to odnieść do progu, zobaczyć, czy ja te progi przekraczam. Przekraczam, a czy mogę skorzystać ze zwolnień? I to już jest ten moment, że będę wiedział, co mam do zrobienia, tzn. które transakcje będą tylko do zaraportowania w sposób uproszczony, np. w TPR, a dla których muszę zrobić pełną dokumentację cen transferowych. Nie mówiąc już o tym, że przy dużych podatnikach gdzieś może nam się zdarzyć, że musimy zrobić dokumentację grupową Master File. I okaże się, że tych obowiązków może być bardzo dużo.

No tak, ścieżki mogą być różne. Powiedzmy może jeszcze o terminie na sporządzenie dokumentacji krajowej.

Termin sporządzenia dokumentacji krajowej to jest koniec 10. miesiąca po zakończeniu roku podatkowego. Znowu, biorąc rok kalendarzowy zgodny z podatkowym, to koniec października. Niedługo.

Tak, ale to tym bardziej nie mogę czekać do końca listopada, skoro termin na złożenie dokumentacji jest wcześniejszy. Licząc, że do zrobienia będzie tylko TPR, to sobie w listopadzie zrobię.

Tutaj jedna uwaga: nie składamy nigdzie dokumentacji. Dokumentację mamy, ale jej nie składamy. Natomiast znowu nie można, brzydko mówiąc, zupełnie pominąć ten termin, bo tak naprawdę za brak posiadania dokumentacji bądź zrobienie po terminie również jest k.k.s. Oczywiście zupełnie inną kwestią jest jak to komuś wykazać, jak ja dopiero składam oświadczenie o tym, że mam tę dokumentację, w tym TPR. Nie pastwiąc się już nad logiką, spójnością tych dwóch przepisów, trzeba wziąć pod uwagę, że jednak powinienem to do końca października mieć zrobione.

Jasne. Może tak pod koniec naszego pierwszego wstępnego odcinka na temat cen transferowych powiedzmy, szczególnie dla osób, które interesowały się tematem jakiś czas temu i chciałyby teraz zaktualizować wiedzę o cenach transferowych, co ostatnio się zmieniło, czy co się zmienia? Na co zwróciłbyś tu uwagę, jeśli chodzi o przepisy, praktykę?

Nie ma już takiego przewrotu kopernikańskiego, jaki był od 1 stycznia 2019 roku, bo to była bardzo duża zmiana myślenia o cenach transferowych czy w ogóle przepisów, progów. Od tego momentu można powiedzieć, że reżim cen transferowych jest w miarę stabilny.

Są oczywiście pewne nowelizacje. Wydaje się, że taką bardzo praktyczną kwestią, na którą należy zwrócić uwagę, jest to, że TPR już nie może złożyć główna księgowa. Teraz składa go zarząd bądź pełnomocnik, ale tylko będący profesjonalistą – adwokat, radca prawny, doradca podatkowy, biegły rewident. Zwracam na to uwagę, bo z mojej praktyki wynika, że 90 proc. TPR było podpisywane i składane przez główną księgową. „Ona ma UPL, to sobie złoży”. Już nie złoży. Ważne, żeby o tym pamiętać, to jest pierwsza kwestia.

Druga kwestia jest taka, że oświadczenie o rynkowości transakcji już nie jest odrębnym dokumentem, tylko częścią TPR. Kiedyś wysyłaliśmy odrębnie, teraz jest to część TPR. Pojawiły się też nowe zwolnienia, czyli czyste refakturowanie, safe harboury – to też jest rzecz, która pewne rzeczy uprościła. Ponadto to, co żeśmy wspominali: uproszczenia dla mikro- i małych przedsiębiorców, bo do tej pory zasadą było to, że zawsze jak jest dokumentacja, to musi być benchmark. Teraz dla mikro-, dla małego jest opcja na zwolnienie z benchmarku. Wydaje mi się, że to są najbardziej kluczowe zmiany, z którymi warto się zapoznać i które mają wpływ, powiedziałbym, bardzo operacyjny.

Jasne. Trochę tego jest, aczkolwiek raczej kwestie formalne, choć nie do końca. Ale tak jak powiedziałeś, nie na tyle wywraca nam to system do góry nogami, co ostatnio.

Myślę, że jak na standardy przepisów podatkowych jest to stabilne morze, naprawdę.

Tak. Bardzo ci dziękuję za dzisiejsze spotkanie, za tę pierwszą rozmowę, przetarcie. Na kolejnym będziemy mówili o transakcji kontrolowanej. Przebieg naszej dzisiejszej rozmowy pokazuje, że jest to istotna rzecz, żeby o tym powiedzieć. Możemy tu mieć dużo wątpliwości, więc z góry zapraszamy na kolejny odcinek. Dziękuję bardzo.

Do usłyszenia, dzięki.

 


Klub DDP

Jeśli zajmujesz się zawodowo podatkami – w szczególności prowadzisz biuro rachunkowe, jesteś doradcą podatkowym lub radcą prawnym bądź adwokatem – dołącz do Klubu Dzień Dobry Podatki.

Klub to abonament na comiesięczne szkolenia „Dzień Dobry Podatki” oraz forum dyskusyjne, na którym codziennie wspieramy się w pracy z podatkami. 

Sprawdź więcej szczegółów TUTAJ.


 

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
trackback

[…] W 110. odcinku Podcastu wraz z Maciejem Bzdurskim, radcą prawnym w Gardens Tax & Legal i ekspertem cen transferowych, opowiedzieliśmy o najważniejszych aspektach cen transferowych – zachęcamy do obejrzenia najpierw tego materiału. […]

1
0
Would love your thoughts, please comment.x