055 – Zarząd sukcesyjny w firmie – Michał Wojtas

Spis treści

Dziś w Podcaście ważny temat, niestety, często zaniedbywany przez przedsiębiorców: co się stanie z moją firmą po mojej śmierci? Od jakiegoś czasu w systemie prawa funkcjonuje mechanizm zarządcy sukcesyjnego, który pomaga.

Pytanie – na ile i czy wystarczająco?

O tych – ostatecznych – sprawach – rozmawiam z Michałem Wojtasem, doradcą podatkowym i doradcą sukcesyjnym.

Michał specjalizuje się doradztwie dotyczącym reorganizacji właścicielskich i układania struktur biznesowych – obejmujących zabezpieczenie majątku, ograniczenie ryzyk podatkowych, wspieranie tworzenie wielopokoleniowych firm rodzinnych – te tematy są zarówno często istotne w planowaniu sukcesyjnym jak i ze względu na ograniczenia i skutki na gruncie podatkowym. Regularnie komentuje orzecznictwo podatkowe na łamach „Rzeczpospolitej” oraz na własnej stronie internetowej dot. sukcesji.


Dziś w Podcaście usłyszysz m.in.:

  • czym jest zarząd sukcesyjny? Przed czym może ochronić Twoją firmę?Czy opłaca się ustanowić zarządcę sukcesyjnego?
  • czy jest to bezpieczne podatkowo? Jakie pułapki się z tym wiążą?
  • jakie są alternatywy? Czy zarząd sukcesyjny jest wystarczający?

NOTATKI

TRANSKRYPCJA

Dzień dobry, Michale.

Dzień dobry, Michale.

Bardzo dziękuję za przyjęcie zaproszenia i bardzo się cieszę, że goszczę cię u siebie w podcaście, szczególnie, że będziemy mówić o ważnym temacie. W ogóle będziemy mówić o sprawach ostatecznych, w tym o ważnym temacie, wydaje mi się trochę niedocenianym, niedocenianym bardzo niesłusznie i w dwóch obszarach. Jest to temat niedoceniany w rozmowach pomiędzy profesjonalistami, doradcami podatkowymi, księgowymi. Gdzieś tam jest troszeczkę na peryferiach takiego głównego nurtu, ale, co jest chyba niepokojące – myślę, że się ze mną zgodzisz – jest też trochę niedoceniany przez przedsiębiorców. I to jest trochę na takiej zasadzie, że chyba czujemy się nieśmiertelni i właściwie dzisiaj mamy jakieś zlecenie do wykonania, fakturę do zapłacenia, jakieś takie rzeczy. A co się będzie działo po naszej śmierci? To przecież będzie kiedyś. Zgodzisz się, że tak jest?

To prawda. Często się z tym spotykam.

No właśnie. Będę chciał chyba rozpocząć z tobą dyskusję, bo przecież nie skończymy tych wątków dzisiaj, właśnie o tym, jak prawo podatkowe w kontekście biznesu podchodzi do spraw ostatecznych, bo na tym chciałbym, żebyśmy się skupili. Dzisiaj będziemy mówić konkretnie o zarządzie sukcesyjnym, o stosunkowo jeszcze nowej i świeżej instytucji, która ma właśnie pomagać w przekazywaniu firmy spadkobiercom czy w ogóle następcom prawnym.

Ale zanim zapytam cię o to, czym w ogóle jest zarząd sukcesyjny i z czym to się je, na czym to polega, to zapytam o to, jakie opcje ma taki przedsiębiorca na stole. Będę cię prosił, żebyśmy się posługiwali różnymi przykładami podczas tej rozmowy. Zajmujesz się tymi zagadnieniami zawodowo, specjalizujesz się w tym, więc na pewno masz takie przykłady na stole.

Wyobraźmy sobie takiego przedsiębiorcę, który prowadzi firmę, jednoosobową działalność gospodarczą. Myślę, że w ten sposób chyba powinniśmy to przede wszystkim ująć, ale może to poszerzysz. I on się zastanawia się nad tym: „No dobrze, nie jestem nieśmiertelny, mam tego świadomość. Jakie mam warianty, co mogę zrobić, jak mogę się zachować, jak ludzie się zachowują w takich przypadkach?”

To częsta sytuacja, tak że cieszę się bardzo, że mogę wystąpić w twoim podcaście. Cenię te odcinki, słucham ich i mam nadzieję, że dzięki tej audycji też doradcy, przedsiębiorcy dowiedzą się o tym temacie, który jest tak naprawdę dosyć trudny, niszowy i, tak jak powiedziałeś, niedoceniany.

Chcemy to zmienić.

Jak wszyscy wiemy, dwie rzeczy są pewne w życiu: śmierci i podatki, więc o obu tych sprawach dzisiaj porozmawiamy, bo one się w tym wątku bardzo łączą. Jak przychodzi przedsiębiorca i się zastanawia, to już jest naprawdę sukces, bo większość się właśnie nie zastanawia, nie chcą myśleć. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że pokutuje jakiś taki pogląd, który jest rozprzestrzeniany jak plotka, że jak się zajmę tematami związanymi z testamentem, z sukcesją, to zaraz mnie coś złego spotka.

Sprowokuję to.

Bardzo błędne myślenie, staramy się go przekonywać, że jest niepoprawne. Natomiast jak przedsiębiorca zadaje pytanie, to już wiemy, że przynajmniej się nad tym zastanowił i coś już myśli. Bo jak się spotykam z przedsiębiorcami, zadajemy im pytanie, nawet przy okazji: „Słuchaj, czy masz testament, czy pomyślałeś, jak sobie zabezpieczyć firmę?” to on mówi: „Myślałem, myślałem, miałem się tym zająć, ale ciągle coś jest na bieżąco ważniejszego, w związku z tym odkładam to na później”.

To jest pierwszy typ, z którym się spotykamy. Tak naprawdę chyba większość mówi: „Mnie to nie dotyczy” albo „Rozmawiałem z prawnikiem, wszystko mamy załatwione”, albo „Wystarczy, że spiszę testament, ale zrobię to kiedyś, teraz nie mam czasu”. To są wszyscy klienci do zarządu sukcesyjnego i tak naprawdę do tego, że ten problem przerzucą na rodzinę. Świadomy przedsiębiorca to jest taki, który ma biznesplan i jednocześnie ma plan sukcesyjny. To nie znaczy, że on ma już coś z tym zrobić. Nie znaczy, że ma już przekazać firmę czy już wybierać sukcesora, nie. On ma pomyśleć przede wszystkim o tym, co by się stało, gdyby go dzisiaj zabrakło.

Świadomy przedsiębiorca to jest taki, który ma biznesplan i jednocześnie ma plan sukcesyjny

Takie pytanie często zadajemy przedsiębiorcom: „Czy wiesz, co będzie, jak dzisiaj cię zabraknie? Czy jest ktoś, kto pociągnie to operacyjnie, czy masz takiego zarządzającego, który łatwo wejdzie w twoje buty? Czy masz to uzgodnione z rodziną? Czy wiedzą, czy żona, czy partnerka wie, czym się zajmujesz, wie o tych wszystkich oficjalnych i nieoficjalnych tematach?”

Dam przykład. Często się spotykamy, rozmowy wchodzą na bardzo szczegółowy poziom i wtedy przedsiębiorca mówi: „Wiecie, ale mam taki biznes, o którym nikt nie wie. Nie ma na to pół dokumentu, jestem dogadany ze wspólnikiem, dałem mu pieniądze”.

Wcale tu nie mówimy o jakichś nielegalnych kwestiach. Spółka cicha, nie uregulowana nigdzie, ale spotykana w obrocie gospodarczym i organy podatkowe ją akceptują. I rzeczywiście na to, tak jak powiedziałeś, może nie być pół dokumentu, a określone prawa majątkowe będą takiej osobie przysługiwać, być może będą dziedziczne i można to dalej pociągnąć. Tylko jeżeli ja nawet informacji o tym nie zostawię, to tego nigdzie nie będzie.

Zgadza się i to jest jeden z elementów, do którego staramy się dociec, dotrzeć w trakcie rozmów z przedsiębiorcą w zakresie jego planów sukcesyjnych i wytłumaczenia mu, dlaczego to jest takie ważne. Właśnie dlatego, żeby potem rodzina dokładnie wiedziała, jaki jest scenariusz, wiedziała, jak sobie z tym poradzić, kto jaką rolę będzie pełnił. Pamiętając, że oni będą w żałobie i jakby cały pozytyw tej sytuacji, gdzie mamy przepisy o zarządzie sukcesyjnym, polega właśnie na tym, że ustawodawca niejako wskazuje: „Słuchajcie, weźcie załatwcie tematy sukcesyjne” – bo w ostateczności rodzinie zostaje właśnie zarządca sukcesyjny.

Oczywiście możemy od razu powiedzieć, że są biznesy, które są na tyle proste i nieskomplikowane i tak naprawdę są samozatrudnieniem, które nie wymagają szczególnych zabiegów, bo to jest tak naprawdę praca oparta o własną wiedzę i doświadczenie. W większości przypadków ma to jednak ogromne znaczenie. Wciąż zaskakujące jest dla mnie w obecnych czasach, że spotykam się z klientami, którzy mają ogromne biznesy, ogromne firmy, setki milionów obrotów – na własne nazwisko. Naprawdę jest to sytuacja, która powinna być dzwonkiem alarmowym, bo ci przedsiębiorcy tak naprawdę hodują ogromny problem dla swojej rodziny, nie zabezpieczając tego tematu za życia.

I tutaj dochodzimy do kwestii zarządu sukcesyjnego. Jakie opcje ma do wyboru przedsiębiorca za życia? Właśnie takie, że to jest coś, co jest must-have, czyli powinien zostać ustanowiony w CEIDG zarządca sukcesyjny. To się wpisuje do tej centralnej ewidencji działalności gospodarczej po to, żeby już uprościć ten proces. Zaraz sobie o tym bardziej szczegółowo powiemy.

To jest oczywiście coś, co jest całkowicie niewystarczające. Tak naprawdę to jest tylko taka prawna proteza, jak mówię „betonowe koło ratunkowe”, dla rodzin tych przedsiębiorców, którzy zmarli i nic więcej nie zrobili ponad to. Albo w ogóle nawet tego nie zrobili, to wtedy rodzina musi się zająć powołaniem zarządu sukcesyjnego.

Jesteśmy w takim momencie polskiej gospodarki, gdzie jest właśnie taka narastająca fala przekazywania biznesu nowemu pokoleniu bądź stanięcie przed ścianą: „Nie mam komu przekazać, bo nie zadbałem o to”. Doświadcza tego jakby pierwsza grupa przedsiębiorców, którzy przechodzą na emerytury, wycofują się z biznesu, bo już długo prowadzą te biznesy i osiągnęli odpowiedni wiek.

I to jest właśnie kwintesencja sukcesji – zaplanowanie, zadbanie o to, żeby ten biznes mógł trwać, gdy mi się nagle coś stanie. Mówimy na to, że jest to tzw. sukcesja awaryjna, ale też przede wszystkim po to, żeby firma była wielopokoleniowa, taka długowieczna. Te działania sukcesyjne, o których mógłbym bardzo długo opowiadać, powinny się zacząć, kiedy dzieci jeszcze są małe. Wtedy następuje pierwszy etap wychowywania w duchu przedsiębiorczości, jakby pokazywania, że to jest ścieżka zawodowa – prowadzenie, współprowadzenie, przejęcie kiedyś własnej firmy.

Kwintesencja sukcesji – zaplanowanie, zadbanie o to, żeby ten biznes mógł trwać, gdy mi się nagle coś stanie

Szczególnie, jeżeli np. jestem producentem śrubek, a dziecko na roczek wybierze te śrubki. To już jest ten moment…

Tak, ale żeby do tego dojść, to trzeba o tym pomyśleć – to po pierwsze. Po drugie jednak coś z tym zrobić, czyli przynajmniej zaplanować, przemyśleć, skonsultować to z kimś, kto się na tym zna, kto ma taką wiedzę.

Spróbuję podsumować to, co mówisz: mamy przedsiębiorców, którzy nie robią nic i właściwie o tym nie myślą. To jest jakaś grupa, jak rozumiem, niepokojąco duża. Oprócz tego mamy przedsiębiorców, którzy coś tam pomyśleli i z prawnikiem ustawili specyficzne zasady dziedziczenia. To właściwie testament, co do zasady jest to po prostu zmiana zasad dziedziczenia ustawowego – tu trochę upraszczam. Powiedzmy, że coś tam już jest, co jednak, pewnie się zgodzisz, jest niewystarczające. Są tacy, którzy już wiedzą trochę więcej, czy może są świadomi trochę bardziej i ustanowili zarządcę sukcesyjnego. I wreszcie są tacy, którzy mają przemyślany plan sukcesji i wdrożyli pewne rozwiązania, ubierając swój biznes w pewne ramy prawne, które to rozwiązania pozwalają na to, żeby ten biznes trwał i rozwijał się jeszcze po ich śmierci w sposób gładki i bezproblemowy.

I ta ostatnia grupa może spać spokojnie, bo ma dobrze zaplanowany biznes, poukładany i zabezpieczony. Natomiast ci wszyscy, których wymieniłeś wcześniej, są na tym etapie bardzo niezaawansowanym i powinni coś z tym zrobić.

Jasne. Dzisiejszą rozmowę zdecydowaliśmy się poświęcić przede wszystkim tej trzeciej grupie. Czy może nie trzeciej grupie osób – ja bym powiedział, że wszystkim tym pierwszym trzem można by ją poświęcić – a tej trzeciej sytuacji, czyli instytucji zarządu sukcesyjnego. Jeżeli starczy nam czasu, to powiemy o tych alternatywach, jeżeli nie, to dogramy innym razem odcinek, kiedy powiemy o alternatywach.

Do rzeczy: czym jest ten mityczny zarząd sukcesyjny? Co to jest za instytucja? Kiedy się u nas pojawiła i dlaczego w ogóle funkcjonuje, skąd się wzięła?

Ta instytucja pojawiła się trzy lata temu, została uchwalona w 2018 roku. Jest to niestety zbiór smutnych doświadczeń, myślę, że tysięcy rodzin przedsiębiorców, które w przypadku zdarzenia losowego, jakim jest śmierć przedsiębiorcy, stanęły przed strasznym dylematem, ponieważ gdy tych przepisów nie było, oni tak naprawdę już w momencie zgonu musieli myśleć o tym, jak przejąć firmę do dalszego prowadzenia. Nie było żadnych przepisów, które pozwalałyby na to, żeby przejąć biznes w jakiś kontrolowany sposób. Trzeba było na chybcika, nagle, przysłowiową ciepłą ręką podpisywać dokumenty, bo tak były niedoskonale zorganizowane te przepisy, które nie pozwalały w płynny sposób przejąć biznesu, przejąć też ze wszystkimi prawami i obowiązkami.

A przychodzi ci na myśl z praktyki jakiś przykład najbardziej dramatycznej sytuacji z tamtych lat, czyli bez zarządu sukcesyjnego, kiedy śmierć jednoosobowego przedsiębiorcy spowodowała jakieś dramatyczne zawirowania w firmie?

Tak, było wiele spektakularnych przykładów. Jeżeli działalność była prowadzona na własne nazwisko, w starych czasach śmierć powodowała wygaśnięcie wszystkich umów, pełnomocnictw, co oznaczało całkowite załamanie się działalności, gdy była ona w większej skali, a małżonek bądź sukcesor w ogóle nie byli w firmie. Firma się rozpadała z dnia na dzień.

Tak naprawdę dramatem było to, że rodzina, a najczęściej małżonka czy małżonek zostawali z majątkiem, który nie miał już zorganizowanego charakteru, bo właśnie się wszystko rozpadło, czyli z majątkiem chwilowo trudno spieniężalnym, zablokowanymi kontami bankowymi i długami natychmiast wymagalnymi, np. kredytami, zobowiązaniami gospodarczymi. Nie znam tego osobiście, natomiast słyszałem już wielokrotnie w toku rozmów z różnymi przedsiębiorcami, że rodziny po prostu traciły niemalże cały majątek, bo zanim udało się cokolwiek zorganizować, odblokować, uruchomić, to już komornicy siedzieli na prywatnym majątku całej rodziny.

Rodziny po prostu traciły niemalże cały majątek, bo zanim udało się cokolwiek zorganizować, odblokować, uruchomić, to już komornicy siedzieli na prywatnym majątku całej rodziny

I to jest chyba to najgorsze, co mogło spotkać każdą rodzinę przedsiębiorcy, który nie zabezpieczył w jakikolwiek sposób bytu rodziny, np. poprzez przeniesienie działalności do jakiejkolwiek spółki: spółki handlowej, bo nie mówimy tu o spółce cywilnej. Były takie spektakularne upadki przedsiębiorców i problemy rodzin.

Na szczęście przepisy, które trzy lata temu weszły w życie, dają rodzinie właścicielskiej szansę na to, żeby w ciągu dwóch miesięcy po śmierci przedsiębiorcy ogarnąć się i spróbować zorganizować się na nowo, podjąć decyzję: „Likwidujemy, wygaszamy, czy może ktoś będzie w stanie to przejąć”. Ta ustawa daje nam maksymalnie dwa lata na to, żeby w rodzinie, gdzie zmarł przedsiębiorca, wdrożyć proces sukcesyjny, a w żaden inny sposób nie zostało to zabezpieczone pod względem prawnym, ekonomicznym i gospodarczym.

To powiedzmy teraz może bardziej szczegółowo, na czym to polega, czyli jak działa zarząd sukcesyjny.

Zarząd sukcesyjny to jest z jednej strony kupienie czasu na to, tak jak powiedziałem, żeby przejąć firmę przez któregoś z sukcesorów, żeby przeprowadzić tak naprawdę cały proces spadkowy. Proszę sobie wyobrazić, że przecież każda rodzina właścicielska, przedsiębiorcza ma zarówno majątek prywatny, jak i majątek firmowy. Te dwa majątki, które są w tych samych rękach, w tej samej grupie spadkobierców, one idą kompletnie innymi torami, inna jest ich procedura nabywania, rozliczania się. Z majątkiem prywatnym nie musimy się spieszyć, żeby go odziedziczyć, przejąć, bo to nie są składniki, od których zależy nasz los.

Kompletnie inna sytuacja jest związana z firmą. Tutaj trzeba się niestety śpieszyć i ten czas, który dał ustawodawca na powołanie zarządu sukcesyjnego – dwa miesiące – jest czasem naprawdę niedługim. Wystarczającym, ale niedługim, żeby rodzina się ogarnęła. Wymaga to też niestety szybkiego przyswojenia wiedzy. Bo żeby taki zarząd sukcesyjny powołać, to rodzina musi się zebrać. Musimy przede wszystkim nabyć trochę wiedzy, jak wygląda proces spadkowy, jakie są jego etapy, bo to jest akurat bardzo ważne z punktu widzenia zarządu sukcesyjnego, i co konkretnie należy zrobić.

To może powiedzmy o tej chronologii, tak konkretnie. Umiera jednoosobowy przedsiębiorca i co się dzieje od strony formalnej, od strony prawnej.

W takim przypadku od strony jakby procesu spadkowego następuje otwarcie działu spadku, czyli powstaje masa spadkowa z całego majątku, który podlega dziedziczeniu, i wszyscy uprawnieni do spadku są jego współwłaścicielami. Tu zaczynają się ciekawe historie. Po pierwsze w tym bardzo pierwszym etapie mamy dorozumianie taki krąg spadkobierców ustawowych, czyli małżonek, dzieci – najbardziej typowa sytuacja. Trzeba się jednak zorientować, trzeba wiedzieć albo się dowiedzieć, czy np. zmarły przedsiębiorca nie zostawił testamentu, bo jak zostawił testament, to zasady dziedziczenia mogą się całkowicie zmienić. Może się okazać, że ten który myślał, że będzie dziedziczył, nagle nie dziedziczy.

Ustawodawca w ramach procedury spadkowej przewiduje, że co do zasady mamy pół roku na to, żeby w ogóle wybrać sposób spadkobrania, czy z prostej, czy z dobrodziejstwem inwentarza. To jakby bardziej dotyczy majątku prywatnego, bo w ramach majątku firmowego musimy się bardzo pospieszyć, bo mamy tylko dwa miesiące. Tak naprawdę trzeba w bardzo krótkim terminie udać się do notariusza i dokonać przyjęcia spadku, czyli ustalić, że się jest faktycznie spadkobiercą. Na takim jeszcze etapie wstępnym, bo dopiero jakby składamy oświadczenie, że chcemy spadkobrać, co nam daje uprawnienia do tego, żeby właśnie móc powołać zarząd sukcesyjny.

Dwa słowa, czym jest ten zarząd sukcesyjny, zanim wrócimy do tego, jak go powołać. Z jednej strony zarząd sukcesyjny to jest w skrócie procedura powołania zarządcy po to, żeby firma „w spadku”, bo taką końcówkę dostaje…

W CEIDG będzie tak widniało.

Tak, będzie opisane: dotychczasowa nazwa zmarłego przedsiębiorcy, z jego imieniem i nazwiskiem i z dopiskiem na końcu „w spadku”. Taka będzie oficjalna nazwa.

Te dwa miesiące są mocno rozstrzygające, chciałbym o nich chwilę porozmawiać, ale najpierw dokończę, czym jest zarząd sukcesyjny. Jest procedurą powołania, ale też jakby stanem formalnym przedsiębiorstwa w spadku, że to przedsiębiorstwo może prowadzić typową dla siebie działalność, bo właśnie jest zarządca, który wykonuje wszystkie uprawnienia przysługujące tej formie przedsiębiorstwa, jakim jest przedsiębiorstwo w spadku.

Zarząd sukcesyjny jest procedurą powołania, ale też jakby stanem formalnym przedsiębiorstwa w spadku, że to przedsiębiorstwo może prowadzić typową dla siebie działalność

Rodzina ma dwa miesiące i w ciągu tych dwóch miesięcy musi rozstrzygnąć wiele dylematów: przede wszystkim ustalić krąg spadkobierców; ustalić, czy są jakieś testamenty; ustalić, czy wszyscy chcą dziedziczyć, bo to ma bardzo ważne znaczenie. Zawsze staram się przedsiębiorcom to tłumaczyć. Bezwzględnie każdego, z którym rozmawiam, zawsze pytam: „Czy masz wpisanego do CEIDG zarządcę sukcesyjnego?” W 90 proc. przypadków odpowiedź brzmi, że nie. To jest moje pierwsze sakramentalne pytanie, drugie jest o testament, ale o tym może trochę później.

Jak już ustalimy krąg spadkobierców, to musimy udać się do notariusza, jakby potwierdzić, że przyjmujemy ten status. 85 proc. udziału masy spadkowej, czyli osób, które mają taki udział w masie spadkowej, musi wyrazić zgodę na powołanie danej osoby na zarządcę sukcesyjnego. Proszę zobaczyć, jaka to jest dramatyczna różnica w stosunku do tego, gdyby tę czynność wykonał przedsiębiorca za życia. Ona za życia wymaga 15 minut przy komputerze, bo to się robi na koncie przedsiębiorcy w ramach CEIDG, wypełniając formularz i zatwierdzając to podpisem kwalifikowanym czy profilem.

Krótko mówiąc: zanim skończymy rozmawiać, to nasi słuchacze zdążą to zrobić.

Dokładnie tak. Dramatyczna jest różnica pomiędzy tym, jak przedsiębiorca jednak za życia pomyśli, skądś się dowie, ktoś mu podpowie, żeby jednak powołał tego zarządcę, a oprócz tego jeszcze prokurenta. Taka dygresja: ustawa o zarządzie sukcesyjnym wprowadziła również fenomenalną rzecz – możliwość powoływania prokurenta przedsiębiorcy prowadzącego indywidualną działalność. Po co to jest? Prokurent jest osobą, która jakby w naszym zastępstwie, w zastępstwie przedsiębiorcy, może pójść i coś formalnego załatwić: podpisać umowę, złożyć wniosek w urzędzie, zapytać się o rozliczenia, cokolwiek podpisać, zatrudnić pracownika.

Czyli jest to osoba, która może wyręczać przedsiębiorcę, ale też może pozwolić na funkcjonowanie przedsiębiorstwa, wtedy kiedy ten przedsiębiorca jest nieprzytomny. Mamy teraz pandemię, niech trafi do szpitala z ciężkimi objawami choroby, będzie hospitalizowany, będzie pod aparaturą tlenową bądź jeszcze gorzej, pod respiratorem. Może nie być z nim w ogóle kontaktu, bo nie mamy odwiedzin, a kontakt telefoniczny może być niemożliwy. Co wtedy? Mamy na biegu kontrakty, terminy, klientów, pracowników. Ktoś musi móc formalnie załatwić te sprawy, więc wbrew pozorom taki prokurent jest osobą, którą automatycznie powinno się powołać przy wpisywaniu zarządcy sukcesyjnego do CEIDG.

To oczywiście zadziała tylko wtedy, kiedy przedsiębiorca żyje. Jeśli nastąpi śmierć, to wtedy z automatu wchodzi na scenę osoba, która została wybrana na zarządcę sukcesyjnego i ona wtedy ma kompetencje do tego, żeby kierować firmą, reprezentować. Później powiemy sobie dokładniej, co ten zarządca może, a czego nie może.

Wróćmy do tych 85 proc.

U notariusza musi się stawić komplet spadkobierców, bo inaczej notariusz nie będzie chciał tego przeprowadzić, co czasem jest kłopotliwe, bo dzieci są w rozjazdach, studiują za granicą, to nie jest takie hop-siup. Rodzina i najbliżsi spadkobiercy muszą się jednak zebrać u notariusza, przeprowadzić procedurę wyboru zarządcy sukcesyjnego, bo moment powołania zarządcy powoduje to, że notariusz jest zobligowany, żeby natychmiast zgłosić to elektronicznie w systemie CEIDG. Niemal natychmiast, ale nie później niż w następnym dniu roboczym informacja o powołaniu zarządcy sukcesyjnego pojawia się automatycznie w ewidencji i automatycznie też trafia do urzędu skarbowego.

U notariusza musi się stawić komplet spadkobierców, bo inaczej notariusz nie będzie chciał tego przeprowadzić, co czasem jest kłopotliwe, bo dzieci są w rozjazdach, studiują za granicą

Dlaczego to jest takie ważne? To jest tak zautomatyzowany proces, że w tym momencie, o ile w momencie śmierci mamy z automatu, w ciągu kilku godzin już informację w ewidencji, że przedsiębiorca zmarł, ale nie wygasło prawo do powołania zarządcy sukcesyjnego, taki jest wpis, jak się wejdzie. Jest podana data śmierci przedsiębiorcy i wszyscy wiedzą, że trzeba czekać dwa miesiące na to, czy się rozstrzygnie, czy zostanie powołany zarządca sukcesyjny, czy on nie zostanie powołany i przedsiębiorstwo wygaśnie. To jest ten etap. W momencie, kiedy następuje powołanie przed notariuszem i zgłoszenie tej informacji, to wtedy następuje tzw. ustanowienie zarządcy sukcesyjnego, bo on już jest widoczny w ewidencji i urząd skarbowy o tym wie.

Dlaczego to jest takie ważne? Bo w momencie śmierci przedsiębiorcy upada jego rejestracja podatkowa. Tak jak szybko jest informacja w ewidencji o tym, że właśnie zmarł i jest ten okres na powołanie, to automatycznie, jak wejdziemy na białą listę podatników VAT, będzie informacja o wyrejestrowaniu tego przedsiębiorcy z rejestru VAT. Albo chwilowo, albo już permanentnie – to będzie zależało właśnie od tego, jak się rodzina zachowa.

Co jest jeszcze bardzo ważne, żeby wszyscy o tym wiedzieli – w tym okresie dwóch miesięcy jest coś takiego jak możliwość wykonywania czynności tymczasowych. Te osoby z kręgu spadkobierców, np. małżonek zmarłego przedsiębiorcy lub jego dzieci mogą w ciągu tych dwóch miesięcy, zanim dojdzie do powołania zarządcy sukcesyjnego, mogą musieć zadziałać już na drugi dzień. Ustawodawca przewidział taką sytuację – rodzinie zostają czynności tymczasowe, które mogą wykonywać właśnie m.in. małżonek zmarłego przedsiębiorcy lub spadkobierca, który jakby potwierdził swój status, czyli przyjął spadek. Wtedy mogą oni w ograniczonym zakresie działać, używać nazwy przedsiębiorcy w spadku, posługiwać się jego adresem i NIP-em. Pod jednym warunkiem – że zgłoszą tę informację do urzędu skarbowego. Nieważne, w jakiej formie, pisemnej czy elektronicznej zgłoszą, powiedzą: „Ja jestem spadkobiercą albo małżonkiem zmarłego przedsiębiorcy i zamierzam kontynuować działalność gospodarczą przedsiębiorstwa w spadku”.

Tyle wystarczy, żeby przywrócić rejestrację podatkową, rejestrację VAT, zanim dojdzie do powołania zarządcy sukcesyjnego, bo to może być konieczne ze względu na to, jak prowadzona jest działalność gospodarcza. I oczywiście mogą wykonywać uproszczone czynności, mogą przyjmować należności, regulować płatności, mogą zbywać aktywa obrotowe, bo tak jest powiedziane.

Wyobraźmy sobie teraz taki sklepik osiedlowy. Zmarł właściciel, ale tam są towary, np. spożywka. On od szóstej rano jest czynny, cała rodzina pracuje. W związku z tym jest konieczne zgłoszenie do urzędu takiej sytuacji, zanim rodzina się na tyle zorganizuje, żeby móc powołać bardziej stałego zarządcę sukcesyjnego.

Tak wyglądają przepisy w ciągu tych dwóch miesięcy. Jest to bardzo intensywny czas, który niestety rodzina musi współdzielić z żałobą, którą ma, bo to jest przecież czynność nagła w większości przypadków lub taka, do której się nikt nie zdążył przygotować, bo to były dwa dni w szpitalu, zanim coś poszło nie tak.

Super, że są przepisy o zarządzie sukcesyjnym, natomiast one są naprawdę takimi przepisami ratunkowymi, bo wtedy rodzina ma szansę kontynuować tę działalność.

Super, że są przepisy o zarządzie sukcesyjnym – one są naprawdę takimi przepisami ratunkowymi, bo wtedy rodzina ma szansę kontynuować działalność

Powiedzmy, co się dzieje dalej. W ciągu tych dwóch miesięcy ustanowiliśmy zarządcę sukcesyjnego albo spadkodawca pomyślał o tym przed śmiercią i ten zarządca sukcesyjny jest ustanowiony. Mamy to przedsiębiorstwo w spadku i co się potem dzieje? Mamy ten sklepik – to dobry przykład.

Przedsiębiorca, jak już mamy powołanie zarządcy sukcesyjnego…

Np. żona jest tym zarządcą i prowadzi ten sklep.

Jakby taką pierwszą czynnością formalną, która kończy proces powoływania zarządu sukcesyjnego, jest sporządzenie spisu rzeczy, które są w przedsiębiorstwie, jego majątku. Po to, żeby potem móc się rozliczyć z właścicielami przedsiębiorstwa w spadku, gdy się zarząd skończy.

I teraz mamy dwa różne pojęcia: zarządca sukcesyjny i właściciel przedsiębiorstwa w spadku. Zarząd sukcesyjny czy przedsiębiorstwo w spadku tak naprawdę jest jednostką organizacyjną niemającą osobowości prawnej, która ma prowadzić tę działalność gospodarczą, ale wszystkie czynności, które są wykonywane, są właśnie wykonywane przez osobę, zarządcę sukcesyjnego.

Spadkobiercy w momencie, kiedy nabywają spadek, to jest kolejny etap procedury spadkowej. Już oficjalnie stają się faktycznie prawnie właścicielami majątku spadkobranego. Już nie domyślamy się, że jesteśmy, tylko już wiemy, że jesteśmy, bo albo sądowo, albo notarialnie przyjęliśmy i nabyliśmy ten spadek. Wtedy te osoby nabywają status właściciela przedsiębiorstwa w spadku. Mamy, tak jak wspólników w spółce, właścicieli przedsiębiorstwa w spadku, czyli tę rodzinę, tych spadkobierców, którzy są w tym kręgu spadkobierców i oni wybierają na tym wcześniejszym etapie tego zarządcę sukcesyjnego.

Teraz pytanie, kto może nim być. Zarządcą może być każda osoba mająca zdolność do czynności prawnych i niemająca zakazu prowadzenia działalności gospodarczej, czyli bardzo szeroko. Ja ze swojej praktyki zawsze rekomenduję to, żeby zarządcą sukcesyjnym był ktoś z najbliższej rodziny. Chyba że nie ma takiej osoby, która jest w stanie pociągnąć operacyjnie tę działalność, bo jednak to się wiąże z podejmowaniem decyzji, znajomością tej działalności, to wtedy ewentualnie bierzemy kogoś zaufanego z przedsiębiorstwa, jakąś prawą rękę właściciela.

Załóżmy, że jest firma 200-milionowa, a takie są na jdg, i tam jest dyrektor generalny, zaufany właściciela od 30 lat. Jest żona w żałobie i są niepełnoletnie dzieci. Wyobrażam sobie, że sfera właścicielska byłaby oddzielona od sfery zarządczej, czyli tak jak mówisz, właścicielami tego przedsiębiorstwa byłaby żona z tymi dziećmi i wyznaczyliby, czy ta żona wyznaczyłaby tego dyrektora generalnego jako zarządcę. To byłoby OK, prawda?

Tak, to byłoby prawidłowe z punktu widzenia całego procesu sukcesyjnego, bo jednak zarządcą musi być osoba, która wie, co się dzieje w firmie i wie, jak prowadzić firmę, lub przynajmniej ma jakąkolwiek świadomość, że potem będzie mogła np. zatrudnić sobie takiego dyrektora operacyjnego, jeśli go nie ma.

Dlaczego to jest ważne? Przede wszystkim z punktu widzenia odpowiedzialności. Jakby ostatecznie całą odpowiedzialność podatkową, cywilnoprawną ponoszą właściciele przedsiębiorstwa w spadku, bo to na ich rachunek działa zarządca sukcesyjny, ale niewątpliwie zarządca też ma jakąś swoją odpowiedzialność. Pomijam skrajne przypadki…

On odpowiada względem właścicieli czy również względem np. organów podatkowych?

Już do tego przechodzę. Pomijam przypadki, kiedy mamy jakieś osoby, które chcą nagiąć przepisy, zachować się nie fair, coś ukryć, bo na to jest osobno odpowiedzialność. Oczywiście zarządca sukcesyjny odpowiada przed właścicielami i część rzeczy musi z nimi bezwzględnie konsultować, bo może wykonywać czynności tylko w ramach zwykłego zarządu.

Zarządca sukcesyjny odpowiada przed właścicielami i część rzeczy musi z nimi bezwzględnie konsultować, bo może wykonywać czynności tylko w ramach zwykłego zarządu

Czyli nie sprzeda sam fabryki.

Dzierżawa przedsiębiorstwa, zbycie przedsiębiorstwa, zbycie jakichś głównych aktywów przedsiębiorstwa czy zaciągnięcie jakichś istotnych zobowiązań to jest zazwyczaj sfera, która wykracza poza zwykły zarząd i bezwzględnie wymaga zgody właścicieli przedsiębiorstwa w spadku. Przepisy jakby nie przewidują, czy ma się zgodzić jedna osoba czy część tych osób, czy wszystkie osoby. Tutaj bym sugerował, że to trzeba sobie wyjaśnić lub doprecyzować w jakiejś umowie z zarządcą sukcesyjnym, bo zarządca może działać z wynagrodzeniem albo bez. Naturalną sytuacją będzie, jeżeli będziemy mieć zarządcę sukcesyjnego spoza kręgu spadkobierców, że on jednak będzie chciał wynagrodzenie, a przynajmniej by mu się należało, bo to jest dalej wykonywana praca. Chyba że jestem dyrektorem, który jest zatrudniony na umowę o pracę, to dalej pracuję. Wtedy jest to oczywista kwestia, więc tylko można ustalić w umowie pewien zakres decyzyjności.

Tak jak powiedziałem, szczególnie w małych firmach zalecam, żeby to był ktoś z kręgu osób spadkobierców, bo wtedy po pierwsze jest pełne zaangażowanie, bo jest jednym ze spadkobierców, więc działa też na własną rzecz. Po drugie ponosi odpowiedzialność też względem siebie i względem najbliższej rodziny, co powinno być raczej mobilizujące. I też, co wstępnie wskazałeś już w pytaniu, zarządca sukcesyjny ponosi odpowiedzialność na gruncie przepisów podatkowych. O ile ustawa o zarządzie sukcesyjnym bardzo liberalnie podchodzi do odpowiedzialności zarządcy, praktycznie nie nakłada na niego żadnej odpowiedzialności, poza typową rzetelnością działania, to przepisy podatkowe wprost przewidują, że ta odpowiedzialność na zarządcy sukcesyjnym ciąży.

Tu ciekawostka, wynikająca z przepisów Ordynacji podatkowej, bo ustawodawca poszedł szerzej. Tam jeszcze jest mowa o faktycznym zarządcy, który ponosi odpowiedzialność. I to jest sytuacja, gdzie mamy wpisane, że „kto faktycznie zajmuje się sprawami gospodarczymi przedsiębiorcy”. Sytuacja jest taka trochę bezprecedensowa i za każdym razem, kiedy czytam ten przepis albo go prezentuję na szkoleniu, zawsze się zastanawiamy, jak daleko on sięga.

Czy za faktycznego zarządzającego będziemy rozumieć tylko zarządcę sukcesyjnego, co by się chyba trochę kłóciło z racjonalnością ustawodawcy i pewną logiką tych przepisów, bo jednak chyba jest to inna osoba niż zarządca sukcesyjny. Wydaje się, że to może dotyczyć po trosze osób, które mogą brać udział w tych czynnościach tymczasowych albo tak naprawdę, jak ktoś jest chyba takim nieformalnym zarządcą sukcesyjnym, a faktycznie podejmuje decyzje, które mają zazwyczaj skutki podatkowe. Ta kwestia jest niedoprecyzowana.

Wracając do relacji między zarządcą sukcesyjnym a właścicielami przedsiębiorstwa w spadku, to zarządca reprezentuje przedsiębiorstwo w spadku we wszystkich czynnościach i też powinien się umocować do wszelkich procedur podatkowych czy postępowań, w tym też tych, które rozpoczęły się przed śmiercią przedsiębiorcy, a zgodnie z przepisami Ordynacji podatkowej musiały zostać zawieszone. To umocowanie się, zgłoszenie się zarządcy sukcesyjnego do takiego postępowania jakby je odwiesza, ono może iść dalej, bo urząd jakby czeka na rozwój sytuacji: czy pojawi się zarządca, czy też może spadkobiercy się pojawią i wejdą jako strona postępowania.

Zarządca się po prostu sam ustanawia, czy powinien mieć jakieś odrębne pełnomocnictwo od właścicieli?

Nie, zarządca jest ustanowiony w drodze powołania aktem notarialnym.

Chodzi mi o samo postępowanie podatkowe.

On się po prostu zgłasza, informuje urząd: „Halo, jestem zarządcą. Drogi urzędzie, proszę bardzo, kieruj teraz do mnie korespondencję, jestem stroną postępowania”.

Jest stroną postępowania po prostu.

Tak, dokładnie. Z mocy ustawy.

Jasne. To teraz przewińmy taśmę jeszcze troszeczkę do przodu. Załóżmy, że kurz opadł i nasz zarządca funkcjonuje. Ustalił sobie w odpowiedni sposób relacje ze sferą właścicielską na poziomie operacyjnym, że tak powiem. Przy odpowiednich czynnościach konsultuje się z nimi i uzyskuje zgodę, przy drobnych czynnościach działa samodzielnie, współdziała z urzędem skarbowym itd. No i ten sklepik jakoś funkcjonuje. To działa, ale przecież tak nie może być w nieskończoność. Przewińmy to trochę dalej.

Ale zanim przejdziemy do tego, co dalej, to powiem jeszcze jedną ciekawą rzecz – to chyba wszystkich powinno zainteresować. Spadek nabywa się najczęściej ze zwolnieniem podatkowym, więc tu najbliższa rodzina nie ponosi konsekwencji. Ale co się dzieje dalej, kiedy to przedsiębiorstwo w spadku, prowadzone przez zarządcę sukcesyjnego, działa i zarabia, osiąga zyski?

Przepisy o zarządzie sukcesyjnym mówią tak: co najmniej raz w roku zarządca sukcesyjny ma wypłacić zyski właścicielom przedsiębiorstwa w spadku. Oczywiście może też w ciągu roku wypłacać zaliczki, to jest kwestia do ustalenia. Właścicielom, czyli spadkobiercom przedsiębiorstwa należą się natomiast zyski, które ono generuje. Dlaczego? Dlatego że na gruncie ustawy o PIT przedsiębiorstwo w spadku jest podatnikiem. Płaci podatki za swoją działalność, za tę, którą wykonuje zarządca sukcesyjny, i ten transfer, który odbywa się już na mocy przepisów o zarządzie sukcesyjnym z przedsiębiorstwa w spadku do jego właścicieli, już nie jest opodatkowany drugi raz.

Przepisy o zarządzie sukcesyjnym mówią tak: co najmniej raz w roku zarządca sukcesyjny ma wypłacić zyski właścicielom przedsiębiorstwa w spadku

Troszeczkę jak w spółce osobowej, przy czym w spółce osobowej podatnikami są akurat wspólnicy, ale transfer jest już potem nieopodatkowany.

Dokładnie tak. Kończąc temat funkcjonowania zarządcy sukcesyjnego, tak to technicznie wygląda.

Przypomina mi się pewna anegdota związana z czynnościami przekraczającymi zwykły zarząd. Otóż miałem chyba w tym roku taką sytuację, gdzie zarządca zgłosił się do mnie i powiedział: „Chciałbym sprzedać nieruchomość firmową. Jak to zorganizować, bo konsultuję się już z notariuszem i on mi każe, żeby wszyscy spadkobiercy przyszli i stanęli do aktu?”

Złapałem się za głowę, bo z przepisów o zarządzie sukcesyjnym wyraźnie wynika, że to zarządca sukcesyjny jest osobą, która reprezentuje przedsiębiorstwo w spadku. Jednocześnie musi zabezpieczyć się formalnie w zakresie czynności przekraczających zwykły zarząd, a sprzedaż majątku ruchomego jest zazwyczaj taką czynnością, jak powiedzieliśmy. Ustawodawca wskazuje bardzo precyzyjnie, że powinien on przyjąć taką formę pełnomocnictwa czy zgody od właścicieli przedsiębiorstwa w spadku, jaka jest właściwa dla danej czynności.

Czyli akt notarialny o ruchomościach.

To musiałaby być zgoda wyrażona w formie aktu notarialnego. I OK, tylko że wytłumaczenie tego panu Dariuszowi zajęło mi dwa dni robocze, zanim go przekonałem, że tak w ogóle są jednak przepisy o zarządzie sukcesyjnym. A po wtóre w przepisach prawa o notariacie są bardzo szczególne przepisy, które wskazują, co się dzieje z zarządem; notariusz też musi to brać pod uwagę. Po kilku trudnych rozmowach udało się wytłumaczyć, jak wygląda sprzedaż nieruchomości przez zarządcę sukcesyjnego. Otóż ten zarządca musi najpierw otrzymać zgodę w formie aktu notarialnego od właścicieli przedsiębiorstwa w spadku, ale jakby w toku wcześniejszej czynności. To on staje do czynności zbycia tej nieruchomości i on dokonuje tej czynności, bo jest umocowany tylko i wyłącznie do działania w imieniu przedsiębiorstwa w spadku.

Te przepisy się wciąż przecierają i są rzadko stosowane, to prawda, ale wydaje mi się, że są dwie grupy zawodowe, które mają z nimi największy kontakt. Po pierwsze to będą notariusze, a po drugie to będą chyba księgowi, bo najczęściej księgowi, prowadząc jakiekolwiek rozliczenia podatkowe tych przedsiębiorców, będą mieli do czynienia właśnie z tymi sytuacjami. Tak to od strony formalnej wygląda, taka jest moja dygresja.

I ty w środku jako ten, który niesie kaganek oświaty.

Wrócę, jeśli pozwolisz, do mojego pytania, bo chciałbym już wybiec troszeczkę w przyszłość: co dalej? Dokąd, do którego momentu może funkcjonować przedsiębiorstwo w spadku i do którego momentu w ogóle jest to sensowne? Coś po prostu trzeba z tym zrobić, prawda?

Przedsiębiorstwo w spadku ograniczają dwie podstawowe rzeczy. Pierwsza to horyzont czasowy. Ono może działać dwa lata, chyba że za zgodą sądu zostanie to przedłużone do 5 lat w jakiejś wyjątkowej sytuacji.

To po pierwsze, a po drugie najczęściej kończy się w momencie działu spadku. Dział spadku to jest jedna z ostatnich jakby czynności związanych z procesem spadkowym, czyli czynność, w której spadkobiercy rozdzielają między sobą, dzielą się masą spadkową, jakby znosząc współwłasności, które wynikają z dziedziczenia. Np. wskazują, że jeden z nich będzie prowadził dalej przedsiębiorstwo i on je przyjmuje do dalszego prowadzenia. Złożenie tych oświadczeń i podpisanie aktu notarialnego działu spadku jest momentem, w którym wygasza nam się zarząd sukcesyjny.

Ostatnio w rozmowie z klientem miałem trudność, żeby to wytłumaczyć, bo on to rozumiał w ten sposób, że jednak przedsiębiorstwo w spadku dalej istnieje, bo ustawodawca nie powiedział, że to przedsiębiorstwo się wygasza, tylko że zarząd się wygasza. Jest to trochę, że tak powiem, niejednoznaczne, ale przepisy wprost przewidują: dział spadku – koniec zarządu, a koniec zarządu to wykreślenie firmy z ewidencji.

Przepisy wprost przewidują: dział spadku – koniec zarządu, a koniec zarządu to wykreślenie firmy z ewidencji

I tu jest kluczowy moment, naprawdę kluczowy moment, bo na rynku można się spotkać z taką obiegową opinią wśród przedsiębiorców i wśród księgowych, ale też niektórych doradców podatkowych, że w ogóle się nie opłaca iść w zarząd sukcesyjny. Bo potem, jak się ten zarząd skończy, to trzeba będzie zapłacić VAT od całego remanentu likwidacyjnego.

Tak, głośne są takie opinie.

To jest niestety pokłosie totalnie błędnej wykładni, którą skarbówka przyjęła na samym początku, kiedy te przepisy weszły. W pierwszych wydawanych interpretacjach organy czytały przepis literalnie. Jest ten element, następuje wygaśnięcie, a w art. 14 ustawy o VAT jest ten punkt przewidziany, to jest zakończenie działalności. Bach, równa się remanent i opodatkowanie wszystkich towarów, które są, włącznie ze środkami trwałymi.

To było oczywiście kompletne niezrozumienie i też troszeczkę takie niefortunne ułożenie przepisów, które przewidywały wiele różnych sytuacji wygaśnięcia zarządu sukcesyjnego, ale które ja generalnie dzielę na aktywne i bierne. Bierne to takie, że koniec firmy faktycznie następuje i nic dalej. I taka aktywność, gdzie ktoś przejmuje firmę do dalszego prowadzenia i to jest np. w ramach działu spadku. Są też inne opcje, o których może powiemy później, bo z nimi też się wiążą ciekawe sytuacje.

Na szczęście w ciągu roku, bodajże na początku 2006 roku, pojawiło się pierwsze orzeczenie WSA, chyba w Warszawie, które wskazało, że to jest błędne rozumienie tych przepisów. Chyba w połowie 2020 roku pojawiła się też na szczęście interpretacja ogólna ministra finansów, która rozstrzygnęła ten dylemat. Minister wyraźnie powiedział, że w przypadku, gdy następuje kontynuacja działalności wygaśniętego przedsiębiorstwa w spadku, czyli jest ktoś, kto przyjmuje to do dalszego prowadzenia, to do tej sytuacji nie ma zastosowania art. 14. Nie powstaje obowiązek spisu z natury, remanentu likwidacyjnego i opodatkowania tego, co zostało na ten moment, tylko następuje jakby kontynuacja prawnopodatkowa na gruncie VAT.

Czyli osoba, która przejmuje przedsiębiorstwo (możemy zacząć od sytuacji, kiedy jest to jedna osoba, to jest chyba takie najbardziej czytelne i proste, zgodzisz się ze mną?), otwiera własną działalność gospodarczą, którą będzie prowadzić na bazie przejętego przedsiębiorstwa. Rozumiem, że z punktu widzenia VAT-u jest to czynność neutralna, ona kontynuuje prowadzenie tego przedsiębiorstwa.

Czy widzisz tutaj jakiekolwiek pułapki i zagrożenia, bo ustaliliśmy, że na gruncie VAT-u powinno być OK? Zakładam, że jest to również jakaś forma nomen omen sukcesji praw i obowiązków w zakresie np. odliczenia VAT-u, jakichś korekt, takich rzeczy. Ale czy to jest tak, że przejmuję i już wszystko jest bez problemu, czy jednak na coś trzeba zwrócić uwagę?

Jest jedna ważna rzecz. Przepisy nie mają takich kompleksowych regulacji. Ta kompleksowość została być może zachowana, chociaż i tak moim zdaniem jest mocno fragmentaryczna, bo rozrzucona po różnych aktach prawnych. Da się jednak w prosty sposób wywnioskować, co trzeba zrobić, żeby przedsiębiorstwo w spadku zaistniało i dalej kontynuowało prowadzenie działalności, którą wykonywał zmarły przedsiębiorca.

Dopiero po dłuższym czasie jakby zobaczyłem, co może się dalej zdarzyć. Bo gdy wielokrotnie czytałem na samym początku te przepisy, to faktycznie miałem wrażenie, że wygaśnięcie zarządu sukcesyjnego to jest koniec i czarna dziura.

Akurat przydarzyło mi się niedawno, mam taki case na stole, gdzie notabene doszło do wielu nieporozumień przy wyjaśnianiu skutków prawnych przez notariusza działu spadku i co się stanie z przedsiębiorstwem w spadku, gdy ten dział zostanie zrealizowany, podpisany. W tej sytuacji musimy zapewnić, że osoba, która przejmuje prowadzenie firmy, jest już zarejestrowanym podatnikiem VAT. To jest ważna rzecz. Pamiętajmy, że obowiązuje neutralność nabycia przedsiębiorstwa, bo cały czas operujemy na art. 6 ustawy o VAT, czyli wyłączenia z VAT-u nabycia przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części. To musi przecież nabyć VAT-owiec.

Zdarzyła mi się sytuacja, gdzie w wyniku niezrozumienia się – pamiętajmy, że spadkobiercy są często gęsto w głębokim szoku, wywołanym sytuacją śmierci małżonka czy rodzica – nie zrozumieli tego lub nie zostało im to dobrze wytłumaczone. Doszło niestety do działu spadku przedsiębiorstwa w spadku, które miało kontynuować swoją działalność, bo tam były duże rozrachunki i rozliczenia kontraktów projektowych z deweloperami.

Sytuacja trudna, bo ja, jak organizuję wygaśnięcie zarządu sukcesyjnego, to zabezpieczam to odpowiednimi zapisami w aktach notarialnych, oświadczeniami, że działalność będzie kontynuowana, kto kontynuuje i w jakim zakresie przejmuje do kontynuowania przedsiębiorstwo itd. Oczywiście zabezpieczamy to wszystko wcześniejszymi rejestracjami.

Jak organizuję wygaśnięcie zarządu sukcesyjnego, to zabezpieczam to odpowiednimi zapisami w aktach notarialnych, oświadczeniami, że działalność będzie kontynuowana, kto kontynuuje i w jakim zakresie przejmuje do kontynuowania przedsiębiorstwo

I tu nagle mamy taką sytuację na biegu, że osoby do mnie trafiają nie na drugi dzień, tylko po trzech tygodniach. Jest to na pewno wyzwanie, żeby sobie z tym poradzić, dużo problemów. Jestem w trakcie procesu, ażeby to próbować uratować.

Druga pułapka, czy bym powiedział nawet luka związana z przepisami podatkowymi, pokazuje, że zabrakło trochę tej kropeczki nad i, bo ustawodawca jakby nie doprecyzował, co się dzieje, kiedy ktoś ma przejąć prowadzenie firmy. O ile art. 97 Ordynacji podatkowej mówi, że spadkobiercy przejmują prawa majątkowe i obowiązki spadkodawcy i to się też tyczy przejęcia prowadzenia działalności przez zarząd sukcesyjny, to już prawa niemajątkowe przechodzą tylko wtedy, gdy spadkobiercy kontynuują prowadzenie działalności gospodarczej.

Zgadza się.

I teraz jest pytanie: jedne przepisy mówią o tym, że to zarząd przedsiębiorstwa w spadku kontynuuje te prawa, a z drugiej strony mówi się, że spadkobiercy, którzy kontynuują działalność. Wychodzi na to, że albo przepisy mówią o tym, że albo jedno, albo drugie, albo musimy sobie wywnioskować w ramach wykładni celowościowej, że po przejęciu przedsiębiorstwa w spadku wskakujemy niejako na tory przejęcia praw majątkowych i niemajątkowych po zmarłym przedsiębiorcy.

Pojawia się tylko pewien dylemat, który ja dostrzegam, kiedy czytam, bo to nawet w interpretacjach jest, że się wchodzi w te prawa. Tak, wchodzi się w prawa, które były w momencie śmierci spadkodawcy, czyli tego przedsiębiorcy. Ale w międzyczasie przez dwa lata działa zarząd sukcesyjny, który nabywa kolejne prawa majątkowe i niemajątkowe. I tutaj jest dziura. Czy potem ten spadkobierca, czy podmiot, który nabywa od spadkobiercy, bo to jeszcze jest jedna historia, którą warto powiedzieć, to czy w tym momencie na pewno dostaje komplet? Czy nie zaistnieje za jakiś czas organ, który powie: nie, nie, tego prawa majątkowego to nie nabywacie, bo ono było tylko w zarządzie sukcesyjnym, a nie było jeszcze za życia spadkodawcy, w związku z tym spadkobierca chyba go nie przejmuje. Dylemat może być, a czasami może to dotyczyć bardzo ważnych kwestii.

I trzecia, ostatnia pułapka, o której koniecznie trzeba sobie powiedzieć, to jest to, co dotyczy kosztów uzyskania przychodów. Jeżeli nabywamy w ramach przedsiębiorstwa różne składniki majątkowe, w ramach tego przysłowiowego osiedlowego sklepiku spożywczego mamy regały, mamy jakieś środki trwałe, konkretne, to w ramach procesu sukcesyjnego, tego spadkowego przechodzi na nas prawo do kontynuowania odpisów amortyzacyjnych. Nie ma jednak prawnej podstawy do tego, żeby zaliczyć w koszty sprzedane towary, czyli te aktywa obrotowe, które nie są środkami trwałymi, a które zostały już nabyte przez zmarłego przedsiębiorcę. Organy w interpretacjach przyznają, że nie ma kosztu podatkowego, bo ustawodawca tego nie przewidział.

Nie ma prawnej podstawy do tego, żeby zaliczyć w koszty sprzedane towary, czyli te aktywa obrotowe, które nie są środkami trwałymi, a które zostały już nabyte przez zmarłego przedsiębiorcę

Nie poniosłem go, nie poniosłem innych wydatków.

Bo nie poniosłeś, to poniósł spadkodawca, a w związku z tym, że ty to przejąłeś nieodpłatnie, to mamy odpowiednie przepisy, szczególnie w art. 23 ustawy o PIT, które wyłączają nam możliwość rozliczania takich nieodpłatnych kosztów.

I co, jest jakieś rozwiązanie na to, czy po prostu płacę podatek dochodowy od całej wartości tego towaru?

Chyba na wszystko są rozwiązania. Wystarczy długo pomyśleć, to się znajdzie. Mój przypadek dotyczył działalności usługowej w zakresie salonu optycznego, okulistycznego. Zaleciłem jedno rozwiązanie, które mi przyszło do głowy. Trzeba sobie po prostu wcześniej odkupić magazyn. Bo jak ja odkupię i zapłacę za niego, to poniosłem wydatek i wtedy ten wydatek mogę rozliczyć w koszty. A wydaje się, że z punktu podatkowego w tym przedsiębiorstwie w spadku mam co prawda zaciągnięty koszt zakupu, ale jak ja to sprzedam, to mi się ten koszt wyzeruje. Albo jeżeli go jeszcze mam na tym końcowym remanencie wcześniej, z wcześniejszych okresów, to tym bardziej mi się koszt i przychód spotkają w jednym i jakby zneutralizują.

Osoba, która ma ostatecznie prowadzić ten salon, kupuje wtedy całe przedsiębiorstwo, czy kupuje towary?

Nie. Uważam, że przepisy o zarządzie sukcesyjnym mówią jednak o tym, że zarządca ma prowadzić działalność. I znowu mam dosyć ciekawy przykład, który przerobiłem. Trafiłem na sytuację, kiedy zarządca sukcesyjny wystawiał faktury na cały magazyn, na swoją własną działalność. Zrobił jakby to, co przed chwilą powiedziałem, ale w takim nieuzgodnionym trybie, na chybcika. Z punktu widzenia jakby całej działalności, funkcjonowania przedsiębiorstwa w spadku jest to czynnością chyba przekraczającą zwykły zarząd. Powinien przynajmniej dostać zgodę pozostałych właścicieli przedsiębiorstwa w spadku i potem ustalić, co z tym zyskiem ze sprzedaży tego magazynu, który tak naprawdę odkupił po to, żeby mieć koszt podatkowy. Sytuacja trochę się więc komplikuje, ale po prostu trzeba na spokojnie ją sobie przygotować i przeprowadzić.

Mam tutaj tylko taką drobną wątpliwość: jak sprzedaję część tego magazynu z przedsiębiorstwa w spadku, to czy ja tutaj mam koszt, czy to przedsiębiorstwo w spadku ma koszt? Bo ten, który kupi…

Ono ma koszt, bo jakby z mocy przepisu zaciąga wszystkie prawa i obowiązki.

OK.

Albo więc ono nabyło w trakcie swojego funkcjonowania ten towar…

Albo nabywa po spadkodawcy.

… i on wisi, powiedzmy, czeka sobie, aż go sprzedam, albo zaciągnąłem od zmarłego przedsiębiorcy, bo kontynuuję wprost jego działalność, jego rozliczenia.

Jasne.

Wydaje mi się, że tak to jednak trzeba by to było widzieć.

Widzę już teraz i myślę, że słuchacze też już to widzą, ile komplikacji wiąże się z procesem sukcesyjnym, jeżeli jest on realizowany za pośrednictwem zarządu sukcesyjnego. Gdybyś miał opowiadać w szczegółach, jak by to było bez zarządu sukcesyjnego, to byłoby – jestem przekonany – jeszcze gorzej.

Myślę, że w pełni uzasadniłeś swoje twierdzenie ze wstępu, że jest to proteza, czy – jak powiedziałeś – betonowe koło ratunkowe. Przy czym jestem przekonany, że liznęliśmy tylko wierzchołek góry lodowej różnych wątpliwości i problemów, które mogą się pojawić. Z drugiej strony jestem też po tej rozmowie w pełni przekonany, że jest to jakieś rozwiązanie. Daleko niesatysfakcjonujące i nie ma wątpliwości, że trzeba by się przyjrzeć alternatywom, o których mówiłeś na początku, ale jak się do tego podejdzie z głową, to da się uratować taką firmę. Wymaga to dużych nakładów i pracy, i kosztów, i organizacyjnie jest to trudne, ale da się podziałać.

Pojawia mi się tutaj wiele różnych pytań, pytanie podstawowe to jest pytanie o te alternatywy. Natomiast inne pytania, np. o to, co jeżeli nie jedna osoba ma przejąć takie przedsiębiorstwo, bo wyszliśmy od takiego najprostszego przykładu, ale wyobrażam sobie, że po prostu rodzeństwo chce prowadzić dalej ten sklep albo dwa sklepy, albo trzy sklepy. I wtedy jak to ugryźć?

I wtedy zaczynają się kłopoty.

I wtedy zaczynają się schody.

Niestety czas nas goni. Chciałbym tutaj postawić, jeśli nie kropkę, to chociaż średnik i wrócić do tych kwestii w kolejnych odcinkach. Tym bardziej, że być może po nagraniu pojawią się komentarze i pytania naszych słuchaczy, wtedy będę cię namawiał, żebyś się do nich odniósł. Na koniec chciałbym cię poprosić o krótkie podsumowanie: co chciałbyś, żeby nasi słuchacze po tej rozmowie zapamiętali, na co chciałbyś ich uczulić? Co, twoim zdaniem, w tej rozmowie jest najważniejsze?

Najważniejsza konstatacja jest taka, żeby mieć świadomość skutków działania lub braku działania, związanego z sukcesją. Obiegowa opinia, że zajmę się tym później lub mam testament, to niejednokrotnie jest niewystarczające – myślę, że dzisiejsza rozmowa uświadamia to dobitnie. Chciałbym, żeby np. przepisy się zmieniły w ten sposób, żeby wpisanie zarządcy sukcesyjnego było obowiązkowym elementem rejestracji.

Najważniejsza konstatacja jest taka, żeby mieć świadomość skutków działania lub braku działania, związanego z sukcesją. Obiegowa opinia, że zajmę się tym później lub mam testament, to niejednokrotnie jest niewystarczające

Ciekawe.

Dziwię się, że po tych doświadczeniach nie przebiło się to jeszcze do świadomości Ministerstwa Rozwoju, bo to ono było jakby organizatorem tych przepisów i bardzo fajnie to zorganizowało. Ten element dodatkowo ginie przy całej skomplikowanej procedurze, jaką jest zakładanie działalności. Ten zarządca czy prokurent w ogóle giną – nawet, jak są publikowane dane, ilu przedsiębiorców wpisało. Mamy ponad 2 miliony wpisów w CEIDG i dla porządku trzeba byłoby podkreślić, że to też dotyczy spółek cywilnych, które również są wpisywane w tę ewidencję i zasady dotyczące zarządcy sukcesyjnego tam także funkcjonują, ale trochę na innych zasadach, w inny sposób to się organizuje. Chodzi o to, że to powinno być elementem, polem obowiązkowym.

Proszę sobie wyobrazić: to nie tylko jest zabezpieczenie rodziny, które jest chyba najważniejsze dla każdego przedsiębiorcy, ale też zabezpieczenie pracowników. Oni powinni wiedzieć, że jest zarządca i kto nim będzie. To jest przecież zabezpieczenie dla kontrahentów. Przecież każdy prowadzący działalność gospodarczą, który podpisuje z kimś kontrakt, sprawdza sobie pewnie jego dane albo w CEIDG, albo w KRS – czy jest zarejestrowany, czy jest na białej liście podatników VAT. Tym jednym elemencikiem, właśnie dla tych jednoosobowych działalności lub dla spółek cywilnych, powinno być sprawdzenie, czy tam jest powołany zarządca sukcesyjny. Bo jak jest powołany zarządca, to mogę się czuć pewniej, że nawet jak się coś złego stanie temu przedsiębiorcy, to albo będzie działał prokurent, albo będzie działał zarządca sukcesyjny. Nie zdarzy się sytuacja awaryjna, taka już naprawdę awaryjna, że nikt nie przebije się do rodziny z tą informacją, nikt się nie zorientuje, że minęły dwa miesiące. A jak miną dwa miesiące, to już się tego nie przywróci, to jest koniec kropka, termin zawity i nie do przywrócenia.

Mój komentarz w związku z tym: trzeba chociaż cokolwiek pomyśleć, poczytać, zastanowić się, bo przecież prowadzenie działalności na własne nazwisko to czasami jest też optymalna forma, bo jest najtańsza kosztowo, najbardziej elastyczna, najprostsza. Spółki wiążą się z wyższymi kosztami lub kosztami reorganizacji biznesu, ale przy pełnej skali to jest coś, co jest niezbędne. Jakakolwiek spółka to jest danie nieśmiertelności czy unieśmiertelnienie biznesu, bo tam już wchodzą kompletnie inne regulacje, tam już jest procedura spadkowa, tam jest możliwość zaplanowania sobie tych wszystkich elementów.

Jakakolwiek spółka to jest danie nieśmiertelności czy unieśmiertelnienie biznesu, bo tam już wchodzą kompletnie inne regulacje, tam już jest procedura spadkowa, tam jest możliwość zaplanowania sobie tych wszystkich elementów

Najważniejsze, żeby słuchacze zapamiętali, że każdy przedsiębiorca, który już okrzepł, czyli nie jest w tej pierwszej, początkowej fazie swojej działalności, powinien pochylić się nad tym tematem właśnie po to, żeby mieć to poukładane i zabezpieczone. Tak samo, jak staramy się o kredyt bankowy, musimy wykazywać przychody, pokazać swoją zdolność kredytową – tu zawsze porównuję to do biznesplanu. Przedsiębiorca w zakresie swojej działalności ma biznesplan, a w zakresie rodziny powinien mieć plan sukcesyjny, bo tak to się fachowo nazywa. Powinien mieć temat przegadany z rodziną, uzgodniony.

To ja tylko dam zajawkę, którą możemy kiedyś rozwinąć w następnych audycjach. U przedsiębiorcy są małoletnie dzieci i przedsiębiorca nie zabezpieczy sobie tego elementu sukcesyjnie, np. odpowiednim testamentem. Dochodzi do sytuacji, że powołujemy przedsiębiorstwo w spadku, gdzie jest jedyny wyjątek, kiedy ustawodawca przewiduje, że do powołania zarządcy sukcesyjnego, jeżeli wśród spadkobierców są małoletnie dzieci, może za nich zadecydować opiekun prawny. Każda późniejsza czynność, szczególnie przekraczająca zwykły zarząd, nie odbędzie się już bez zgody sądu rodzinnego i opiekuńczego. Koniec kropka. To jest bardzo duża komplikacja, a często gęsto u przedsiębiorców są jeszcze rodziny patchworkowe. Jak nałożymy te dylematy na siebie, to nam wychodzi taka historia, taki rebus, nad którym się bardzo głowimy.

I teraz może taka szybka dygresja w zakresie powołania zarządcy sukcesyjnego, gdzie były małoletnie dzieci. Miałem przypadek, że zmarła przedsiębiorczyni, która była seniorką. Do spadku powołała wnuczęta, które oczywiście były dziećmi niepełnoletnimi. Na zarządcę sukcesyjnego mogliśmy powołać jednego z rodziców, czyli spadkobierców bezpośrednich, którzy jednak nie byli właścicielami przedsiębiorstwa w spadku. Sytuacja była ciężka, bo mogli dokonać tylko jednej czynności, właśnie wyboru tego zarządcy sukcesyjnego, czyli siebie (operacyjnie to była osoba dorosła, która wiedziała, jak wszystko przebiega, była w kursie działań, ale z różnych względów rodzinnych nie została obdarzona zaufaniem, żeby być właścicielem tego majątku).

Tak bywa.

Po powołaniu mamy dalej blokadę. Jak prowadzić ten biznes? Żeby było jeszcze śmieszniej, w testamencie spadkodawczyni zastrzegła: „Nie ważcie mi się sprzedawać nieruchomości, zanim dzieci nie osiągną pełnoletniości albo 20 iluś tam lat”. Kompletna blokada, a biznes generalnie opierał się na nieruchomościach. Wcale nie zabawna, bardzo specyficzna sytuacja, kiedy spadkobiercy zostali niejako pominięci ze spadku, musieli się tym zajmować, bo tylko oni mogli być zarządcami sukcesyjnymi, i musieli się słuchać swoich dzieci jako właścicieli przedsiębiorstwa w spadku. Życie potrafi być bardzo przewrotne i nawet przepisy w ten sposób w to ingerują.

Ja bym tutaj powiedział, że jeżeli się biznes opierał na nieruchomościach, był jakiś wynajem czy sprzedaż, czy coś takiego, to nie wiem, czy ta pani nie popsuła, nie utrudniła życia. Gdyby nic nie zrobiła, to pewno odziedziczyłyby te dzieci, z nieruchomościami. Nawet bez zarządu sukcesyjnego jakoś by sobie tam pewno poradzili. To jest chyba jeden z tych biznesów, o których mówiłeś, że są do ogarnięcia, a w tym momencie to rzeczywiście może to objąć jakiś tam paraliż. Życie rzeczywiście pisze bardzo ciekawe scenariusze.

Podsumowując: każdy przedsiębiorca prowadzący przedsiębiorstwo już w pełnym zakresie powinien mieć plan sukcesyjny. On wcale nie musi zmierzać do tego, żeby się przekształcić na spółkę. Plan może po prostu być spisanymi wytycznymi, uzgodnieniami, kto przejmie, czy rodzina ma być np. tylko właścicielem majątku przedsiębiorstwa, który da się komuś w zarządzanie. Opcji jest cała masa, moglibyśmy wymyślać różne scenariusze. Najważniejsza jest świadomość i nie ograniczenie się do przysłowiowego testamentu, tylko głębsze przemyślenie tematu, co naprawdę się zadzieje, kiedy mnie zabraknie. To powinno być takie pytanie wyjściowe dla każdego, żeby sobie uświadomić, co powinien zrobić tak naprawdę już dzisiaj.

Tak jest, dokładnie, zgadzam się. Bardzo ci dziękuję za dzisiejsze spotkanie i za rozmowę. Rozmowę, którą – tak jak przewidywałem – otwarliśmy puszkę Pandory, jak to niektórzy mówią. Niewątpliwie ten temat wymaga rozwinięcia, uzupełnienia i wskazania chociażby tych alternatyw do zarządu sukcesyjnego. Mam nadzieję, że cię namówię na jeszcze jeden odcinek, na jeszcze jedno nagranie w przyszłości, być może także z uwzględnieniem Polskiego Ładu, bo na to też trzeba zwracać uwagę.

Bardzo chętnie.

A za dzisiaj dziękuję, wszystkiego dobrego, do zobaczenia, cześć.

Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich, do usłyszenia.

Dzięki, do widzenia, cześć.

Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
AMB Technic Agnieszka Bernaciak

Jestem w trakcie sprawowania zarządu sukcesyjnego ustanowionego za życia męża.
Zarząd trwa od 19 kwietnia 2021.
W Nowy Rok wchodzimy już jako Spółka z o.o. – przekształcenie wykonane w 6 miesięcy.
Służę doświadczeniem.

Maryjan
Maryjan
2 lat temu

Bardzo dobrze, że powstają takie materiały, bo temat jest bardzo ważny i mało znany. A mnie i mojej rodzinie przyszło się z nim niestety zmierzyć w tym roku, kiedy to mój ojciec odszedł nagle w maju. Nie muszę pisać, że oczywiście ani testamentu, ani zarządu nie było. Niestety, okazało się, że mało który notariusz czy księgowy ma pojęcie o zarządzie sukcesyjnym i nikt nie potrafił nam pomóc z tym jak to ogarnąć. Wziąłem więc byka za rogi i ciągniemy temat. Jesteśmy jeszcze w trakcie, więc mam parę pytań. Mam nadzieję, że będziecie umieli mi pomóc.

Działalność JDG tata prowadzilł wyłącznie w formie spółki cywilnej, więc mieliśmy to szczęcie, że drugi wspólnik ogarniał sprawy przez ten newralgiczny moment. Spadkobierców jest czworo (mama i trójka rodzeństwa), więc w ciągu miesiąca powołaliśmy zarządcę w osobie mamy, zawiadomiliśmy o tym drugiego wspólnika i otrzymaliśmy jego zgodę. Następnie zgłoszenie spadku do US i zaświadczenie o braku podatku. I tutaj zaczynają się moje wątpliwości czy dobrze robimy. W umowie spółki cywilnej nie było zapisów o wstąpieniu spadkobierców w miejsce zmarłego wspólnika. Wymyślilśmy więc sobie, że chcemy aby mama weszła do spółki cywilnej w miejsce zmarłego taty. Złożyliśmy więc wniosek do sądu cywilnego o zgodny dział spadku, zaznaczając, że chcemy aby mama otrzymała całość przedsiębiorstwa taty (de facto udziału 50% w s.c.). I czekamy na jakikolwiek ruch sądu już parę miesięcy. Zdecydowaliśmy się na sądowy dział, gdyż w skład spadku wchodzi też nieruchomość będąca osobistym majątkiem taty. Jeśli sąd przyklepie podział, to chcemy aby mama załozyła jdg i zrobimy aneks do umowy spółki cywilnej, gdzie wstąpi ona w miejsce zmarłego. Zgłosimy tę zmianę do US i spółka pozostanie nadal z tym samym NIPem tylko ze zmienionym wspólnikiem (kwestia rejestracji jako płatnika VAT dla mamy odpada z tego co rozumiem, bo VATowcem jest s.c a nie wspólnik). Dobrze to robimy? Czy jednak powinniśmy inaczej? To dosyć ważne dla nas wszystkich, bo spółka zatrudnia kilkoro pracowników, ma trochę majątku, kilka leasingów na biegu, ciągle realizuje zlecenia…

Spadło to wszystko na nas jak grom z jasnego nieba. Dlatego niech każdy jednoosobowy przedsiębiorca weźmie sobie przesłanie z tego podcastu mocno do serca.

Z góry dziękuję za okazaną pomoc.

AMB Technic Agnieszka Bernaciak

Jestem w trakcie sprawowania zarządu sukcesyjnego ustanowionego za życia męża.
Zarząd trwa od 19 kwietnia 2021.
W Nowy Rok wchodzimy już jako Spółka z o.o. – przekształcenie wykonane w 6 miesięcy.
Służę doświadczeniem.

Maryjan
Maryjan
2 lat temu

Bardzo dobrze, że powstają takie materiały, bo temat jest bardzo ważny i mało znany. A mnie i mojej rodzinie przyszło się z nim niestety zmierzyć w tym roku, kiedy to mój ojciec odszedł nagle w maju. Nie muszę pisać, że oczywiście ani testamentu, ani zarządu nie było. Niestety, okazało się, że mało który notariusz czy księgowy ma pojęcie o zarządzie sukcesyjnym i nikt nie potrafił nam pomóc z tym jak to ogarnąć. Wziąłem więc byka za rogi i ciągniemy temat. Jesteśmy jeszcze w trakcie, więc mam parę pytań. Mam nadzieję, że będziecie umieli mi pomóc.

Działalność JDG tata prowadzilł wyłącznie w formie spółki cywilnej, więc mieliśmy to szczęcie, że drugi wspólnik ogarniał sprawy przez ten newralgiczny moment. Spadkobierców jest czworo (mama i trójka rodzeństwa), więc w ciągu miesiąca powołaliśmy zarządcę w osobie mamy, zawiadomiliśmy o tym drugiego wspólnika i otrzymaliśmy jego zgodę. Następnie zgłoszenie spadku do US i zaświadczenie o braku podatku. I tutaj zaczynają się moje wątpliwości czy dobrze robimy. W umowie spółki cywilnej nie było zapisów o wstąpieniu spadkobierców w miejsce zmarłego wspólnika. Wymyślilśmy więc sobie, że chcemy aby mama weszła do spółki cywilnej w miejsce zmarłego taty. Złożyliśmy więc wniosek do sądu cywilnego o zgodny dział spadku, zaznaczając, że chcemy aby mama otrzymała całość przedsiębiorstwa taty (de facto udziału 50% w s.c.). I czekamy na jakikolwiek ruch sądu już parę miesięcy. Zdecydowaliśmy się na sądowy dział, gdyż w skład spadku wchodzi też nieruchomość będąca osobistym majątkiem taty. Jeśli sąd przyklepie podział, to chcemy aby mama załozyła jdg i zrobimy aneks do umowy spółki cywilnej, gdzie wstąpi ona w miejsce zmarłego. Zgłosimy tę zmianę do US i spółka pozostanie nadal z tym samym NIPem tylko ze zmienionym wspólnikiem (kwestia rejestracji jako płatnika VAT dla mamy odpada z tego co rozumiem, bo VATowcem jest s.c a nie wspólnik). Dobrze to robimy? Czy jednak powinniśmy inaczej? To dosyć ważne dla nas wszystkich, bo spółka zatrudnia kilkoro pracowników, ma trochę majątku, kilka leasingów na biegu, ciągle realizuje zlecenia…

Spadło to wszystko na nas jak grom z jasnego nieba. Dlatego niech każdy jednoosobowy przedsiębiorca weźmie sobie przesłanie z tego podcastu mocno do serca.

Z góry dziękuję za okazaną pomoc.

AMB Technic Agnieszka Bernaciak

Jestem w trakcie sprawowania zarządu sukcesyjnego ustanowionego za życia męża.
Zarząd trwa od 19 kwietnia 2021.
W Nowy Rok wchodzimy już jako Spółka z o.o. – przekształcenie wykonane w 6 miesięcy.
Służę doświadczeniem.

Maryjan
Maryjan
2 lat temu

Bardzo dobrze, że powstają takie materiały, bo temat jest bardzo ważny i mało znany. A mnie i mojej rodzinie przyszło się z nim niestety zmierzyć w tym roku, kiedy to mój ojciec odszedł nagle w maju. Nie muszę pisać, że oczywiście ani testamentu, ani zarządu nie było. Niestety, okazało się, że mało który notariusz czy księgowy ma pojęcie o zarządzie sukcesyjnym i nikt nie potrafił nam pomóc z tym jak to ogarnąć. Wziąłem więc byka za rogi i ciągniemy temat. Jesteśmy jeszcze w trakcie, więc mam parę pytań. Mam nadzieję, że będziecie umieli mi pomóc.

Działalność JDG tata prowadzilł wyłącznie w formie spółki cywilnej, więc mieliśmy to szczęcie, że drugi wspólnik ogarniał sprawy przez ten newralgiczny moment. Spadkobierców jest czworo (mama i trójka rodzeństwa), więc w ciągu miesiąca powołaliśmy zarządcę w osobie mamy, zawiadomiliśmy o tym drugiego wspólnika i otrzymaliśmy jego zgodę. Następnie zgłoszenie spadku do US i zaświadczenie o braku podatku. I tutaj zaczynają się moje wątpliwości czy dobrze robimy. W umowie spółki cywilnej nie było zapisów o wstąpieniu spadkobierców w miejsce zmarłego wspólnika. Wymyślilśmy więc sobie, że chcemy aby mama weszła do spółki cywilnej w miejsce zmarłego taty. Złożyliśmy więc wniosek do sądu cywilnego o zgodny dział spadku, zaznaczając, że chcemy aby mama otrzymała całość przedsiębiorstwa taty (de facto udziału 50% w s.c.). I czekamy na jakikolwiek ruch sądu już parę miesięcy. Zdecydowaliśmy się na sądowy dział, gdyż w skład spadku wchodzi też nieruchomość będąca osobistym majątkiem taty. Jeśli sąd przyklepie podział, to chcemy aby mama załozyła jdg i zrobimy aneks do umowy spółki cywilnej, gdzie wstąpi ona w miejsce zmarłego. Zgłosimy tę zmianę do US i spółka pozostanie nadal z tym samym NIPem tylko ze zmienionym wspólnikiem (kwestia rejestracji jako płatnika VAT dla mamy odpada z tego co rozumiem, bo VATowcem jest s.c a nie wspólnik). Dobrze to robimy? Czy jednak powinniśmy inaczej? To dosyć ważne dla nas wszystkich, bo spółka zatrudnia kilkoro pracowników, ma trochę majątku, kilka leasingów na biegu, ciągle realizuje zlecenia…

Spadło to wszystko na nas jak grom z jasnego nieba. Dlatego niech każdy jednoosobowy przedsiębiorca weźmie sobie przesłanie z tego podcastu mocno do serca.

Z góry dziękuję za okazaną pomoc.

6
0
Would love your thoughts, please comment.x