Ceny transferowe w firmie, to – w szczególności w większych organizacjach – jeden z kluczowych tematów podatkowych, którym należy się zająć.
W tym odcinku Podcastu Mateusz Latkowski, doradca podatkowy, partner w Gardens Tax & Legal opowiada o tym, w jaki sposób poradzić sobie z tym tematem krok po kroku. Pokażemy, w jaki sposób w Gardens – po kolei – przeprowadzamy naszego klienta przez taki projekt.
Zachęcam do zapoznania także z wcześniejszymi odcinkami podcastu na temat cen transferowych:
110. odcinek podcastu: https://dziendobrypodatki.pl/kogo-dotycza-ceny-transferowe/
113. odcinek podcastu: https://dziendobrypodatki.pl/transakcja-kontrolowana/
Jeśli chcesz sprawdzić, czy w Twoich firmach powstał obowiązek przygotowania dokumentacji cen transferowych czy złożenia formularza TP-R albo chcesz zlecić przygotowanie tych dokumentów, wypełnij krótki formularz kontaktowy, klikając w przycisk poniżej.
Transkrypcja
Michał Wilk: Dzień dobry, Mateuszu.
Mateusz Latkowski: Cześć Michał.
Witam Cię kolejny raz w podcaście, tym razem w temacie cen transferowych. O tym temacie rozmawiałem już z Maćkiem Bzdurskim od nas z Gardens w 110 i w 113 odcinku podcastu. Mówiliśmy tam wtedy o tym, czym są ceny transferowe i jak sprawdzić, czy określone przedsiębiorstwo, określona firma ma jakieś obowiązki w tym zakresie i czym jest transakcja kontrolowana. Ale dzisiaj z tobą chciałem porozmawiać o tym, co się dzieje, gdy przychodzi do nas klient z taką prośbą ogólną o uporządkowanie tematu cen transferowych w firmie. Jakbyśmy mogli przejść po kolei, bo jest to ułożone w pewien logiczny proces, przejść po kolei przez to, co sprawdzamy, w jaki sposób, na co zwracamy uwagę.
Dobrze, że o tym mówimy, bo też terminy się zbliżają akurat z perspektywy tego odcinka. Za chwilkę coroczne terminy i przygotowania dokumentacji i raportowania staną się dużo bardziej aktualne. Rzeczywiście w tych cenach transferowych zwykle do zrobienia jest trochę albo trochę więcej, albo wręcz bardzo, bardzo, bardzo dużo. Oczywiście to, jak my pomagamy i co robimy dla takiego potencjalnego klienta to wszystko tak naprawdę zależy od tego, co u tego klienta znajdziemy. A jest czego szukać i jest kilka obszarów, które trzeba sprawdzić albo wręcz klientowi zasugerować.
To od czego zaczynamy?
Zaczęlibyśmy chyba od podstawowej kwestii, czyli w ogóle czym jest transakcja kontrolowana i o tym przecież już rozmawialiście, więc ja nawet nie będę tutaj powtarzał tego, co to jest, bo to nie ma sensu. Żeby ustalić obowiązek, musimy mieć świadomość, że mamy taką transakcję kontrolowaną i żeby to ustalić, to trzeba sobie na szereg pytań odpowiedzieć. Ponadto transakcja kontrolowana, czyli taka, gdzie mamy powiązania, musimy ustalić, czy są powiązania. To też nie zawsze jest prosta sprawa. Tutaj mamy sporo wątpliwości praktycznych, na przykład estoński CIT, który nam modyfikuje przecież ten limit udziału, który tworzy powiązania i to wszystko trzeba ustalić w toku rozmów czy takich prac wstępnych, analitycznych z klientem. My musimy o odpowiednie rzeczy klienta zapytać, zadać odpowiednie pytania, przeanalizować informacje i wiedzę, którą ten klient nam dostarczy. Przejść przez te wszystkie problemy praktyczne również, niejednokrotnie rozstrzygnąć wątpliwości, które tutaj mogą powstać.
No ale powiedzmy, że już to mamy. Wiemy, że były już jakieś transakcje kontrolowane. No i teraz to już nam daje jakąś informację. To jeszcze nie oznacza, że coś będzie u tego klienta do wykonania. No bo wiemy, że transakcja kontrolowana nie oznacza przecież automatycznie, że powstaje jakikolwiek obowiązek dokumentacyjny. Transakcja kontrolowana to tylko wymóg stosowania. Tylko albo aż wymóg stosowania ceny rynkowej, ale niekoniecznie dodatkowe obowiązki z tym związane. Więc co musimy zrobić dalej? Musimy zbadać, czy ta transakcja przekracza ustawowe progi, no bo obowiązek dokumentacyjny wynikający z obydwu ustaw o podatkach dochodowych skonstruowany jest w ten sposób, że powstaje dopiero jeśli te transakcje określone progi przekraczają.
Tutaj właściwie jest cały obszar tak naprawdę znowu do badania, no bo mamy pojęcie transakcji o charakterze jednorodnym. Znowu co to jest? Ja nie będę tutaj mówił, no bo to już było omawiane w twoich podcastach z Maciejem. W każdym razie tak od kuchni. My dostaniemy jakieś dane od klienta. Dostaniemy je od razu albo będziemy o nie pytać. Te dane trzeba przeanalizować. Trzeba zadać odpowiednie pytania. Zacznijmy od tego, że te dane mogą być z różnych źródeł, bo klient może mieć jakiś system księgowy, może mieć jakieś własne zestawienia, mogą być jakieś dane z centrali. Jeśli to jest jakaś grupa międzynarodowa, tutaj trzeba te dane gdzieś sprowadzić do wspólnego mianownika, sprawdzić, czy to, co dostaliśmy, jest dla nas w jakiś sposób nadające się z perspektywy tego, jak liczyć tę wartość transakcji pod kątem przepisów o cenach transferowych.
My staramy się tym klientom ułatwiać. Dostarczamy, mamy własne narzędzia, mamy wzory jakichś zestawień, tabel, o których wypełnienie prosimy klienta. Oczywiście to nie zawsze ma sens, bo jeśli to są dwie spółki, które mają między sobą jedną transakcję, no to nie ma sensu wtedy prosić o wypełnienie jakichś wielkich zestawień, bo to jest garstka danych. Ale jeśli to jest duża grupa, jeśli tam jest 10, 15, 20 czy 50 spółek i różne transakcje między różnymi spółkami, no to wiele ułatwia. Tym bardziej, jeśli po drugiej stronie mamy jedną osobę, która jest odpowiedzialna na przykład za zgrupowanie tych danych na potrzeby całej grupy i dostarczenie do doradcy podatkowego, który ma ocenić ten obowiązek[…].
To wszystko dzieje się jeszcze na tym etapie wstępnym czy my już mówimy tutaj o wykonywaniu tej dokumentacji, wykonywaniu usługi?
No, to wszystko dzieje się na etapie wstępnym i tutaj to może być proste, ale może być wręcz konieczność przeprowadzenia dodatkowej analizy prawnej tak naprawdę, gdzie właśnie pozyskanie danych o takiej transakcji może być wręcz elementem takiej analizy. Natomiast to wszystko to jest jednak etap wstępny, który ma służyć nam do tego, żeby ocenić, czy u tego klienta powstał taki twardy obowiązek dokumentacyjny, czy trzeba tę dokumentację w ustawowym terminie przygotować. Czasem zresztą z takiej analizy wychodzą ciekawe rzeczy, bo okazuje się, że na przykład klient ma transakcje, które powinien był raportować wcześniej, a tego nie robił. No to wtedy powiedzmy zapala nam się czerwone światło i dla klienta również. Drogi kliencie, no tutaj mówimy na przykład o roku bieżącym, ale zobacz to w latach poprzednich działo się to i to. I tutaj być może również jest jakiś obszar ryzyka do zagospodarowania. Czyli z takiej wstępnej już analityki mogą płynąć jakieś dodatkowe informacje dla tego klienta, istotne z perspektywy jego obowiązków.
Czyli w zasadzie taka analiza wstępna nosi trochę takie znamiona wstępnego audytu, chociaż nie jest to celem. Chociaż mamy też taką usługę, możemy to sprawdzić, ale nawet przygotowując, właściwie nawet przygotowując ofertę na dokumentację cen transferowych te działania, o których mówisz, mogą wychwycić jakieś nieprawidłowości w innych obszarach, w innych latach?
Dokładnie tak. Zresztą pewnie jak będziemy poruszać dalsze kwestie, no to również wyjdzie nam, że może się okazać, że te nasze prace nad taką bieżącą dokumentacją czy obowiązkiem mogą pokazać jakieś czerwone flagi również wstecznie. Czasem na przykład trzeba zerknąć też w umowę, jeśli ona jest. My jako prawnicy byśmy chcieli, żeby te umowy były. One czasem są czasem ich nie ma. Jeśli są, to też czasem trzeba w nie zerknąć, żeby zobaczyć, czy te informacje, które dostaliśmy one współgrają na przykład z tym, co jest w umowie. Więc tu jest cały szereg tak naprawdę różnych stanów faktycznych, co klient, to obyczaj, różne łady korporacyjne i tak dalej, w różnym zestawie te informacje dostajemy. Staramy się to porządkować we własnym zakresie i pomagać klientowi to porządkować przez nasze narzędzia. I w ten sposób idziemy krok dalej. Czyli po tej dosyć długiej dygresji dotyczącej wartości transakcji, możemy przejść dalej.
To, co również trzeba zbadać, no to to czy pomimo przekroczenia tych wartości, progów, czy mamy jednak obowiązek dokumentacyjny. Dlaczego? Dlatego, że przepisy w wielu przypadkach przewidują zwolnienie z tego obowiązku dokumentacyjnego w całości albo przynajmniej w części. Więc to również trzeba zbadać, żeby temu klientowi przekazać rzetelną informację. Ty musisz zrobić to i to. Tego nie musisz, to możesz, jeśli chcesz się dodatkowo zabezpieczyć i tak dalej. No i tutaj w pierwszej kolejności trzeba zbadać to takie najszersze zwolnienie, które powoduje, że w ogóle nie mamy żadnego obowiązku albo jest bardzo ograniczone na przykład tylko do złożenia TPR-a, a mianowicie sprawdzić, czy punkt pierwszy nie mamy straty podatkowej w przypadku transakcji kontrolowanej między podmiotami krajowymi. Strata, która nie może wystąpić po stronie żadnego z podmiotów jeśli tej straty nie ma, no to mamy to zwolnienie dla transakcji przekraczającej progi, choć nadal musimy ją wykazać w TPR-ze.
Niby prosta rzecz brak straty, ale znowu szereg wątpliwości praktycznych. No bo to ma być strata podatkowa. A co ze spółką osobową, jeśli ona jest stroną transakcji, no to tutaj bierzemy wynik podatkowy wspólnika z tej spółki. A co jeśli jest spółka na estońskim CIT i nie ma takiego klasycznego wyniku podatkowego? No to bierzemy pod uwagę tę stratę bilansową i tak dalej. Więc znowu to też trzeba zadać odpowiednie pytania i ewentualnie doprecyzować na przykład informacje, które klient przekazuje, żeby być w stanie bezpiecznie stwierdzić, że tej straty na przykład nie było albo była. No, szereg innych wątpliwości, na przykład podatnicy rozpoczynający działalność – jak do tego podejść? Także no, tutaj ten nasz know-how wykorzystujemy, żeby klientowi pomóc.
Możemy mieć na przykład transakcje objęte tak zwanym safe harbour. Safe harbour to taki reżim, który wprowadza daleko idące uproszczenia dla podatnika w zakresie transakcji kontrolowanych, chyba taki najszerzej stosowany dla transakcji finansowych, pożyczek. Tak na przykład przychodzi klient, mówi no słuchajcie, mam te pożyczki, rzeczywiście one przekraczają te limity wynikające z ustawy, te 10 milionów (to 10 milionów, to też musimy wiedzieć, jak liczyć, bo to są technikalia). Mówi no jest przekroczone, ale ja stosowałem się do tych reguł ustalania wynagrodzenia w oparciu o przepisy dotyczące safe harbour w oparciu o obwieszczenie ministra finansów. Więc tutaj nie ma obowiązku dokumentacyjnego. No i okej, ale my to też musimy zweryfikować. Dlaczego? No bo okaże się na przykład, że no niby rzeczywiście było to oprocentowanie przewidziane, takie, jak wynika z obwieszczenia, ale umowa była tak skonstruowana, że to było tylko liczone na moment zawarcia umowy i nie było aktualizowane.
I tę umowę też trzeba sprawdzić.
Trzeba właśnie zerknąć w tę umowę, jeśli ona jest. No, jeśli jej nie ma, to już w ogóle może się okazać, że w ogóle nie możemy z tego reżimu skorzystać. Dla bezpieczeństwa tego podatnika trzeba zobaczyć te papiery i wskazać, ocenić, czy jest to ryzyko, czy nie ma. Czy rzeczywiście ten reżim safe harbour możemy bezpiecznie zastosować. No i tutaj oczywiście znowu możemy zidentyfikować takie czerwone flagi wstecz. Bo jeśli to jest pożyczka, która została udzielona nie w tym roku, ale trzy lata temu i firma korzystała przez te wszystkie lata z reżimu safe harbour, to może się okazać, że korzystała w sposób nieprawidłowy i w razie kontroli to mogłoby zostać zakwestionowane. No ale powiedzmy może się okazać, że to zwolnienie jest albo go nie ma. Jeśli go nie ma, no to możemy pójść dalej do takiego zwolnienia częściowego, które nie wyłącza w całości niejako tych obowiązków. Chociaż to, o którym powiedziałem też w całości, tak do końca nie wyłącza. Ale powiedzmy jest takie zwolnienie częściowe, które pozwala nam uniknąć przygotowywania benchmarku.
Nie chcę powiedzieć, to jest pewna nowość, ale to jest rozwiązanie, które zostało wprowadzone dopiero jakiś czas temu. Nie było od nowości w tych ostatnich przepisach o cenach transferowych. To jest zwolnienie, które nie dotyczy tylko transakcji krajowych, może dotyczyć także transakcji międzynarodowych. Dotyczy w każdym razie strony transakcji, która ma status małego bądź mikroprzedsiębiorcy. No i znowu przecież to trzeba zbadać. Oczywiście my możemy częściowo zrobić to we własnym zakresie, bo możemy korzystać do celów określenia tych kryteriów z danych ogólnodostępnych, na przykład z danych, ze sprawozdań finansowych, z dodatkowych elementów sprawozdania finansowego. Ale to nie zawsze będzie, bo nie każdy podmiot będzie mieć obowiązek przekazania tego sprawozdania do KRS-u. W związku z tym niekoniecznie będzie to sprawozdanie.
Nie każdy też przekaże.
Nie każdy też przekaże. Oczywiście zdarzają się też takie sytuacje, więc wtedy wiadomo, o to trzeba dopytać. Czasem te kryteria trzeba z klientem potwierdzić to znowu trzeba to zrobić w formie rozmowy czy maila. Tutaj jest konieczna ta aktywność z naszej strony jako tego doradcy, który prowadzi klienta przez ten projekt. No dalej jest tak, że klient chociażby może mieć transakcje rajowe. Tak, to nie są transakcje kontrolowane, transakcje, które realizujemy z podmiotami, które mają siedzibę w rajach podatkowych, gdzie mamy co do zasady pełne zwolnienie już teraz. No ale może się okazać, że ta transakcja rajowa tak naprawdę poza tym, że jest drugą stroną, ten podmiot z raju podatkowego, to on jest jednocześnie podmiotem powiązanym z nami. No i wtedy już przechodzimy, przeskakujemy z tego prostszego reżimu na ten bardziej skomplikowany. To też trzeba zbadać i ewentualnie klientowi powiedzieć drogi kliencie, no tak, to jest transakcja rajowa, ale przede wszystkim transakcja kontrolowana, czyli z podmiotem powiązanym.
No to znowu mamy jakiś tam etap zamknięty. Czyli być może określiliśmy klientowi, może nie mamy zwolnienia całościowego, ale mamy częściowe, nie przygotowujemy benchmarku. No ale może być dalszy obszar tak naprawdę do zagospodarowania, o którym klient nie myśli, nie ma pojęcia, czy nawet jego wyobraźnia tak jakby nie może ogarnąć tego, jak daleko ustawodawca mógł pójść w określaniu tego, co jest tą transakcją kontrolowaną. Czyli takie operacje, zdarzenia, transakcje, które nie są oczywiste. Bo wiadomo, no jakaś pożyczka, sprzedaż towarów, wynajem nieruchomości, no to są takie operacje, transakcje, które nam się tak jakby rzucają.
Tak na pierwszy rzut oka, że musi być cena rynkowa, no bo coś robię, więc być może będzie jakaś dokumentacja.
Dokładnie tak. No i tutaj to klienci mają tę świadomość, raczej to nie ginie. No ale są zdarzenia, które nie są tak oczywiste. Na przykład transakcje restrukturyzacyjne. A ja sobie dzisiaj pomyślę dobrze, to tutaj sprzedaż przeniosę z jednego podmiotu do drugiego, bo tutaj mam lepszy zespół. I nagle może się okazać nie musi, ale może się okazać, że ja dokonałem restrukturyzacji w rozumieniu przepisów.
Nie robiąc żadnej transakcji.
Dokładnie, tak właśnie działając troszkę metodą faktów dokonanych, bez umowy. Raz, że być może gdzieś tam pominąłem jakieś exit fee, które powinno być, ale dwa, że być może w ten sposób wszedłem w obowiązek dokumentacyjny, którego świadomości nie miałem. Klient niekoniecznie będzie sobie zdawał sprawę, że ten problem w ogóle u niego istnieje. Czyli my musimy zadać to pytanie. Nawet jeśli dostajemy dokładne dane o takich klasycznych transakcjach, to musimy o to dopytać.
Restrukturyzacje to jest jedno. Czasem problematyczne są takie zdarzenia wynikające niejako z przepisów o KSH. Wypłata dywidendy? Raczej nie. Podział zysku? Raczej nie. To nie są transakcje kontrolowane. Ale już na przykład np. umorzenie udziałów dobrowolne. Tutaj NSA nam poczynił pewną niespodziankę w ostatnim czasie i okazuje się, że to może być taka transakcja ryzykowna. Wniesienie aportów to też w zasadzie powinniśmy na tę transakcję patrzeć. Musimy klienta zapytać, czy były takie transakcje, kiedy one nastąpiły. No bo na przykład jeśli chodzi o transakcję wniesienia aportu, no to mamy moment dokonania transakcji, moment zarejestrowania przez KRS. Jak to się rozmija gdzieś tam w jednym roku jest czynność, w drugim zarejestrowanie, to pytanie, do którego roku mamy ten obowiązek niejako doczepić. Więc to jest nasze zadanie, my w tym pomagamy, przeprowadzając odpowiednią rozmowę czy zadając odpowiednie pytania klientowi. No, znowu te raje podatkowe. No to tutaj też trzeba klienta dopytać, no bo mamy takie oczywiste, kojarzące się z bardzo korzystnym opodatkowaniem terytoria typu Panama czy Monako, ale mamy nieoczywisty Hongkong, który jednak jest w tym wykazie krajów stosujących szkodliwą konkurencję.
Myślę, że w sondzie ulicznej nie byłby jakoś bardzo zaliczany do rajów podatkowych.
Tak, a jednak Polska ma dość duży obrót gospodarczy z tym terytorium chińskim. Tutaj też nie każdy sobie zdaje sprawę, że nie mając podmiotu powiązanego w tym Hongkongu, ale jednak dokonując transakcji no wpada w określone obowiązki, więc z tym też trzeba klientowi pomóc. No i powiedzmy z grubsza to nam da obraz na to…
…co tu jest do zrobienia.
Co tu jest do zrobienia, w jakim zakresie, co ewentualnie można pozostawić poza obowiązkiem dokumentacyjnym, a rozważyć na przykład na wszelki wypadek zrobienie dokumentacji. Ale może się okazać, że na przykład klient już coś robił we wcześniejszych latach.
No bo ma jakąś dokumentację.
Miał jakoś przeanalizowany ten obowiązek, ma jakąś dokumentację. No i bardzo dobrze, bo to wskazuje, że być może jakieś lata ma zaopiekowane. To jest jakiś materiał, do którego można się odnieść i z którego pewne ustalenia czy filozofię kontynuować w kolejnych latach. Ale niestety czasem okazuje się, że ten materiał, no mówiąc oględnie, nie jest doskonały. Dlaczego? No bo co prawda klient ma benchmark, ale na przykład ta finałowa próba, dajmy na to, to jest 100 podmiotów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jeśli mamy tak dużą liczbę podmiotów w finałowej próbie, no to coś jest nie tak w tej selekcji, którą dokonaliśmy na wcześniejszych etapach. Nie mówię, że zawsze, no bo to jest tak indywidualna sprawa, natomiast no to może oznaczać, że ten benchmark być może nie jest doskonały. Być może trzeba na niego spojrzeć krytycznie, a wręcz być może przeprowadzić to od nowa. Czyli może się okazać znowu, że tu jest czerwona flaga, bo ten benchmark nie został zrobiony w sposób prawidłowy i w razie kontroli organ podatkowy na przykład mógłby ten benchmark kwestionować, bo nie został zrobiony ze sztuką albo na przykład nie został zrobiony po tej stronie transakcji, po której należało go zrobić zgodnie z wytycznymi OECD.
Czyli to też trzeba zbadać, trzeba sprawdzić. Czyli jeśli dostajemy coś od klienta, no to też musimy spojrzeć krytycznym okiem. No nie dlatego żeby gdzieś tam powiedzieć, że każdy robi źle, tylko my robimy dobrze, ale dlatego, żeby wszyscy byli bezpieczni. Żebyśmy byli w stanie rzetelnie na przykład przygotować dla klienta TPR-a, a klient, żeby miał świadomość, że to, co on miał zrobione wcześniej, to też jest okej i z tym można iść dalej.
Czasem na przykład jest tak, że za kwestie dokumentacyjne odpowiada centrala międzynarodowego holdingu, czyli mamy spółkę córkę w Polsce, ale dokumentację przygotowuje jakiś tam podmiot z Wielkiej Brytanii, ze Stanów Zjednoczonych czy z Holandii. Polska spółka córka dostaje te gotowce z centrali. Różne kraje mają różny poziom obowiązków, w różnym zakresie tak naprawdę jest kształtowana treść i zakres takiej dokumentacji. Może się okazać, że to, co my dostajemy z takiej centrali, nie spełnia polskich wymogów. Najprostszy przykład: benchmark powinien zawierać, upraszczam to już zupełnie, edytowalne arkusze po to, żeby organ mógł przeprowadzić, sprawdzić cały proces selekcji i zobaczyć, jak podatnik doszedł do tej finałowej próby. Bardzo często jest tak, że dokumentacja, którą spółka córka dostaje z centrali, nie jest w formie edytowalnej, nie jest w Excelu, jest w PDF-ie i okazuje się, że bardzo ciężko jest w ogóle wyciągnąć te pliki źródłowe, a to przynajmniej teoretycznie jest jakaś podstawa do zakwestionowania rzetelności takiej dokumentacji i w ogóle faktu jej posiadania. Organ może powiedzieć: podatniku, nie spełniłeś warunku, który wynika wprost z przepisów. Nie masz tej dokumentacji. To może rodzić określone problemy.
Kolejny przykład: Master File, czyli ta dokumentacja na poziomie grupowym. Oczywiście nie każdy podatnik będzie zobowiązany do jej przygotowania. To już większe grupy, więksi podatnicy. Bardzo często znowu Master File jest przygotowany na poziomie centrali, a nam przepis mówi, że tak naprawdę mamy 12 miesięcy od zakończenia roku podatkowego na przygotowanie tej dokumentacji. Oczywiście przepis mówi, że to może być dokumentacja przygotowana przez inny podmiot. Z tym nie ma problemu, ale termin jest sztywny. Okazuje się, że w kraju centrali nie patrzy się aż tak restrykcyjnie na te terminy i okazuje się, że ten Master File to jest po półtora roku, po dwóch latach. To też jest obszar ryzyka. No bo my się nie wytłumaczymy z braku tego Master Fila w terminie, mówiąc, że centrala nie miała obowiązku czy nam nie wysłała tego. Więc to też trzeba gdzieś tam mieć z tyłu głowy, że te polskie przepisy mogą kształtować obowiązki dokumentacyjne inaczej, w nawiasie bardziej restrykcyjnie niż na przykład przepisy innego kraju, gdzie na przykład ma siedzibę spółka matka czy centrala holdingu, która odpowiada za te obowiązki dokumentacyjne.
No i właściwie to jest mniej więcej całość analizy wstępnej, którą trzeba wykonać w mniejszym czy większym zakresie, zależnie od klienta, żeby odpowiedzieć na pytanie w jakim zakresie, gdzie ty masz ten obowiązek i co my musimy w danym roku zrobić? A z tego często wychodzi, poza tym, że musimy zrobić to, to to trzeba by jeszcze odtworzyć to, co nie było zrobione, albo poprawić to, co było zrobione, być może w sposób niedostatecznie bezpieczny w latach poprzednich.
Czyli jak już to sprawdziliśmy, to klient dostaje od nas jakąś opinię, notatkę. Podsumowanie, raport. Jak to wygląda? Powiedz.
To zależy. To zależy od zakresu. Zawsze dostaje od nas feedback. Jeśli to jest prosta sytuacja, no to jest zwykle po prostu jakiś feedback mailowy, w którym wskazujemy, co jest do zrobienia i wskazujemy, jak my możemy w tym zakresie pomóc. Oczywiście to może być, tak jak wspomniałeś, nawet wcześniej, to może być większa analiza, czyli tak naprawdę może być przygotowany cały obszerny raport, który pokazuje, że do zrobienia jest to, to i to w zakresie kilkunastu transakcji, a być może jeszcze analizuje właśnie lata poprzednie i wskazuje ryzyka z tym związane. W każdym razie tam też jest wskazane, co trzeba zrobić, jakie są ewentualne sankcje i problemy, kiedy się tego nie zrobi i jak my możemy w tym zakresie pomóc.
Staramy się też wychodzić elastycznie do klienta i też jest tak, że czasem pokazujemy słuchaj, drogi kliencie, masz tu taką transakcję. Ona co prawda na przykład nie przekracza progów transakcyjnych, ale z jakiegoś względu warto tutaj tę dokumentację mieć. No bo zobacz, mamy na przykład na sprzedaż towarów dziesięć milionów, tak. A jak ma transakcja wartość 9,5 miliona? No, już pomijam, jak to liczymy, ale no poniżej progu. Ale dla wielu podatników to będzie jednak transakcja o istotnym znaczeniu ekonomicznym, a co za tym idzie też o dużym ryzyku gdyby organ nagle zakwestionował prawidłowość ustalania warunków dla takiej transakcji. Więc takie rekomendacje też dajemy, ale oczywiście to wtedy zawsze z adnotacją: drogi podatniku, no nie masz obowiązku, ale warto jednak to zrobić.
Często wskazujemy, że na przykład no benchmark, on jest ważny 3 lata, tak? Czyli robimy go na potrzeby transakcji za np. 2023 rok. Odpowiednio dobierając próbę i zakres lat do tej próby. No i mówimy podatniku masz ten benchmark na rok 2023. Będziesz mógł z niego skorzystać do transakcji z 2024, do transakcji z 2025 roku. Ale w 2024 roku może warto zaktualizować ten benchmark przynajmniej nawet nie w zakresie tak jakby rozszerzenia tej próby, ale w zakresie aktualizacji danych tych podmiotów, które przyjęliśmy do tej próby, żeby zobaczyć, czy dalej to jest okej. No, to są różne takie technikalia, które biorąc pod uwagę to nasze doświadczenie i know-how w zakresie TP, możemy klientowi rekomendować i zalecić oczywiście to, co klient, podatnik, firma zrobi, no to zawsze jest decyzją tej firmy.
Okej, to doszliśmy do szczęśliwego finału i wiemy już, co ten nasz klient powinien zrobić, wiemy już, jak mu pomóc. No i załóżmy, że te wszystkie krateczki są odtikowane i rzeczywiście jest co robić. I faktycznie są jakieś prace do wykonania. To jakbyś mógł teraz powiedzieć w takich żołnierskich słowach, na czym polega w ogóle robienie takiej dokumentacji? Czy tu można wyróżnić jakieś etapy, przez co generalnie trzeba przejść?
Oczywiście, to jest tak naprawdę cały proces. Czyli mamy zrobioną analizę, wiemy, co trzeba zrobić, i to teraz trzeba zrobić. W pierwszej kolejności my musimy pozyskać dokumentację źródłową. Oczywiście my możemy już część tego mieć, bo na przykład zapytaliśmy o umowy na potrzeby analizy obowiązku i już mamy. Musimy mieć tak naprawdę komplet. Jeśli to jest umowa, no to potrzebujemy umowę. Czasem z umowy wynikają jakieś aneksy, to też wtedy potrzebujemy. Czasem trzeba zapytać o faktury, o zestawienie płatności i tak dalej. To wszystko musimy mieć i to jest podstawą dla nas do rozpoczęcia tych prac. Te prace wewnętrznie oczywiście na przykład jeśli musimy przygotować benchmark, no to my korzystamy z baz danych własnych można powiedzieć. Jakie to są bazy danych to zależy tak naprawdę od tego, jaką transakcję, w jakim kontekście dokumentujemy. W każdym razie to tej pracy rzeczywiście klient zwykle nie będzie widział, będzie widział jej efekty. Aczkolwiek to jest istota tak naprawdę w wielu przypadkach, core tej naszej pracy, czyli przygotowanie tego benchmarku.
Natomiast na jakimś etapie tej pracy może się okazać, że w szczególności jeśli porównujemy rentowność podmiotu naszego klienta i podmiotów z próby, no to może się okazać, że na przykład wynik, który ma klient, jest dla nas niewystarczająco dokładny. No bo na przykład patrzymy na jego sprzedaż. Ale ta sprzedaż oprócz sprzedaży do podmiotu powiązanego, to jeszcze pokazuje sprzedaż na zewnątrz. Żeby to porównanie miało sens, no to my musimy porównywać tak naprawdę analogiczne jabłka do jabłek. Dokładnie. Dokładnie tak.
Może być konieczna segmentacja tego wyniku. Czyli, drogi kliencie, no dobrze, masz te przychody z działalności, ze sprzedaży, masz koszty, ale my potrzebujemy, żebyś nam pokazał przychody z tej sprzedaży dla podmiotu powiązanego i koszty z tym związane. No i czasem jest prościej, czasem jest trudniej. Często trzeba klientowi pomóc, powiedzieć tak naprawdę o co nam chodzi z tymi kosztami, z tymi przychodami i trochę go za rękę poprowadzić. Natomiast takie coś może być potrzebne. Czasem jest tak na przykład, że mamy już przyjętą finałową próbę jakichś podmiotów, no i musimy z tym klientem usiąść i porozmawiać na zasadzie drogi kliencie, znaleźliśmy takie podmioty porównywalne. Usiądźmy razem, zastanówmy się, czy one rzeczywiście są porównywalne, bo to wiadomo. Tę selekcję przeprowadzamy na podstawie informacji, które mamy od klienta o jego biznesie, o jego transakcji. Ale to nikt inny niż klient nie będzie mieć tej najlepszej wiedzy tak naprawdę, co on robi, jak robi i czy można to porównać z kimś, kogo my tam znaleźliśmy na rynku. Więc tutaj oczywiście to my zadajemy pytania, to my wychodzimy z inicjatywą. Natomiast tutaj to współdziałanie klienta też jest potrzebne, no po to, żeby to, co klient dostanie na końcu tej żmudnej drogi było jak najlepsze i zapewniało jak największy poziom bezpieczeństwa w zakresie tego transfer pricingu.
Dalej może się okazać w toku tych prac, że na przykład robimy benchmark dla transakcji, a bardzo często działamy post factum, czyli transakcja już poszła, czasem jest zamknięta, już w ogóle rozliczona i my robimy benchmark i okazuje się, że nie do końca się mieścimy w tych wynikach. No i teraz znowu trzeba pójść do klienta. Nie można go z tym zostawić, trzeba pójść z jakimiś rekomendacjami i wtedy wspólnie siadamy i mówię no dobrze, no to być może były jakieś okoliczności, które skutkują tym, że możemy gdzieś tam przyjąć szerszy przedział, niż przyjęliśmy. A może nie było, ale jesteśmy w stanie jakoś skorygować sobie ten wynik na przestrzeni lat. W każdym razie to trzeba uzgodnić i tak jakby nie zostawiać tego tak, jak jest. No, benchmark nie wyszedł, no to nie wyszedł i trudno. Tak się nie dzieje.
Wreszcie aspekty tej współpracy, no to także są zupełnie takie techniczne rzeczy. Jakie na przykład trzeba złożyć TPR-a. To jest właśnie to, co idzie do urzędu właściwie. No, można powiedzieć, że najważniejsza część niejako tego, no bo benchmarki, Local File, Master File to wszystko jest na poziomie firmy, a TPR to jest to, co idzie do urzędu i to, co gdzieś tam się wyświetla, jeśli urzędnik sobie wejdzie w system. Ten TPR składa członek zarządu podpisuje go, musi go złożyć. Tutaj idealnie wchodzi nam coś, co ja nazywam takim prawem informatycznym, czyli okazuje się tak naprawdę, żeby złożyć tego TPR-a, no to trzeba mieć elektroniczny podpis kwalifikowany powiązany z numerem PESEL, trzeba mieć upoważnienie UPL-1 do składania deklaracji w formie elektronicznej. I okazuje się na przykład, że zarząd tego nie ma, że nikt z zarządu czegoś takiego nie ma. Oczywiście tu wcześniej trzeba z klientem usiąść, powiedzieć będzie potrzebne to i to, czy to macie.
Już nie wspomnę, że jeśli mamy zarząd zagraniczny, to nagle może się okazać, że ten zagraniczny zarząd nie ma PESEL. No bo po co mu ten PESEL? No czasem ma, czasem nie ma. No ale to też spotykamy się z nie ukrywam, ze zdziwieniem. No i właściwie trudno się dziwić, tak. Po co mi ten PESEL? No ale tak to działa. Czyli my też wtedy prowadzimy tego klienta za rękę. W razie czego pomagamy załatwić te formalności. Często jest też tak, że bramka MF-u tak jakby zmienia wymogi do składania tego TPR-a, czasem się okazuje, że przygotowaliśmy, zadziałaliśmy odpowiednio wcześniej. Ten TPR jest przygotowany dużo przed terminem, składamy, klient go składa, czeka na przykład miesiąc, dwa i go składa. Okazuje się, że w międzyczasie zmieniły się jakieś tam warunki techniczne, które na bramce MF-u i trzeba na przykład przenieść te dane na TPR na nowym formacie. No to oczywiście w tym też pomagamy. Także tutaj jest całe spektrum działań, gdzie zapewniamy to wsparcie, to się mówi przygotowanie dokumentacji, ale tak naprawdę to jest dużo więcej, bo to jest i taka twarda praca nad danymi, ale też pokazywanie klientowi różnych rzeczy, pytania o różne rzeczy, pokazywanie obszarów ryzyka i wreszcie prowadzenie przez te różne wymagania techniczne, po to, żeby na końcu tej drogi mieć powiedziane dobrze zamknęliśmy ten rok i mamy to przygotowane.
A na koniec chciałbym cię zapytać o taką rzecz. Jakbyś miał wskazać jakiś, najlepiej jeden element, który pozwala odróżnić w cudzysłowie dobrą dokumentację od złej dokumentacji. Coś takiego w stanie jesteśmy wychwycić?
To jest niezwykle trudne pytanie, bo to tych obszarów, gdzie coś może być…
Mówisz jako ten przedsiębiorca, tak jak powiedziałeś, no, czasem przedsiębiorcy, czasem klienci mają. No więc być może słucha nas ktoś, kto ma, ale nie jest pewny, czy to zostało dobrze wykonane. Oczywiście wiadomo, może do nas napisać i my to sprawdzimy. Natomiast czy samodzielnie jest w stanie powiedzieć: tutaj rzeczywiście jest coś nie tak. To jest zła dokumentacja. Dlaczego nasza miałaby być lepsza?
Powiem w ten sposób. Niestety najczęściej jest tak, że klient samodzielnie, nie mając takiej specjalistycznej wiedzy, nie będzie w stanie tego zidentyfikować. Natomiast co powinno zwrócić uwagę? To, co powiedziałem, że jest benchmark, ale tam jest bardzo dużo podmiotów przyjętych do finałowej próby. Oczywiście z żadnego przepisu, z żadnych tak naprawdę wytycznych nie wynika to, że na przykład do finałowej próby to powinno być 10 podmiotów albo 7 albo 15. Natomiast z praktyki wynika, że tych podmiotów do finałowej próby jest przyjmowanych zwykle kilka, kilkanaście, no, może kilkadziesiąt na zasadzie nie wiem, 20, 30, ale jak to jest 50, 70, 100 podmiotów, no to to nie oznacza automatycznie, że jest źle, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa no można wskazać, że warto się temu przyjrzeć czy kryteria selekcji zostały prawidłowo dobrane? Kryterium doboru strony, którą badamy. Jeśli nagle się okazuje, że my badamy stronę, która dużo więcej funkcji wykonuje w ramach transakcji, no to może się okazać, że zrobiliśmy benchmark zupełnie nie po tej stronie, po której trzeba.
To są takie przykładowe aspekty, które trzeba wziąć pod uwagę. No, czasem oczywiście też jest kwestia tego, jaką metodę przyjęliśmy, no bo na przykład często jest tak, że widzimy analizy robione na uproszczonych metodach, na przykład dla transakcji pożyczkowych, na statystykach stóp procentowych. Znowu to nie jest tak, że nie wolno, że nie można, natomiast to są ryzykowne benchmarki. Trudno to nawet nazwać takim klasycznym benchmarkiem, bardziej taką analizą zgodności, no bo nie pracujemy na dokładnych danych, nie ma tam na pewno danych ratingowych i tak dalej, i tak dalej, tego wszystkiego, co jest niezbędne. Natomiast powiem szczerze, jeśli ktoś nie ma tej wiedzy specjalistycznej, no to niezwykle ciężko będzie to ocenić. No, już pomijam jakieś takie skrajne chyba przykłady, kiedy jeśli nasza dokumentacja cen transferowych ma 4 strony, chyba że jest czcionką 1, ale jeśli ma 4 strony, to chyba niekoniecznie może być wystarczająco.
Test objętości też może zadziałać w skrajnych przypadkach.
Tak, dokładnie.
Okej, dobrze. Dziękuję Ci bardzo za to dzisiejsze spotkanie. Myślę, że przybliżyliśmy naszym słuchaczom, naszym widzom, choć trochę naszej kuchni, żeby też pokazać, w jaki sposób pracujemy. Do zobaczenia, do usłyszenia przy okazji następnego tematu.
Bardzo chętnie. Dziękuję. Dzięki.
Do zobaczenia. Cześć!
Jeśli zajmujesz się zawodowo podatkami – w szczególności prowadzisz biuro rachunkowe, jesteś doradcą podatkowym lub radcą prawnym bądź adwokatem – dołącz do Klubu Dzień Dobry Podatki.
Klub to abonament na comiesięczne szkolenia „Dzień Dobry Podatki” oraz forum dyskusyjne, na którym codziennie wspieramy się w pracy z podatkami.
Sprawdź więcej szczegółów TUTAJ.