Proste i jasne podatki

Spis treści

 

Gardens logo

Jeśli potrzebujesz doradztwa podatkowego bądź prawnego, albo chcesz, abyśmy kompleksowo zaopiekowali się Twoją firmą, wypełnij krótki formularz kontaktowy, klikając przycisk poniżej.

Powitanie

Michał Wilk: Dzień dobry, Adamie. Dzień dobry, Pawle.

Adam Bartosiewicz: Cześć, Michale.

Paweł Mikuła: Cześć, Michale.

Michał Wilk: Bardzo mi miło i bardzo jestem wdzięczny za to, że zgodziliście się przyjąć zaproszenie do setnego – tak, to nie pomyłka – setnego, specjalnego odcinka podcastu Dzień Dobry Podatki. A zaprosiłem Was nieprzypadkowo, bo to wy tak naprawdę rozpoczęliście wraz ze mną to przedsięwzięcie, którym jest podcast Dzień Dobry Podatki, bo wystąpiliście w dwóch pierwszych odcinkach podcastu. Oczywiście ktoś musiał być pierwszy, ktoś musiał być drugi. Odcinek z Pawłem był pierwszy, odcinek z Adamem był drugi, ale jak sobie przypominam, to w zasadzie były nagrywane równolegle. Szczerze mówiąc nawet nie pamiętam, do kogo pierwszego z was pojechałem, ale na pewno to był ten sam czy bardzo podobny czas, gdzieś tam przełom sierpnia i września 2020 roku.

Bardzo mi więc miło, że dzisiaj ze mną jesteście. Zdalnie wprawdzie, ale jesteście i zgodziliście się porozmawiać o bardzo ciekawym temacie, jakim są proste podatki, proste i jasne podatki. Inspiracje do tego tematu były dwie. Pierwsza inspiracja jest taka, że co i rusz w przestrzeni publicznej pojawia się temat uproszczenia systemu podatkowego, pytania, czy podatki mogą być proste, czy podatki w Polsce mogą być proste? Jesteśmy w trochę innym miejscu, niż byliśmy w 2020 roku, kiedy nagrywaliśmy nasze pierwsze odcinki. Jesteśmy po doświadczeniu, a można mniej politycznie powiedzieć – po traumie Polskiego Ładu i to trochę nas doświadczyło, i trochę nas nauczyło. Co i rusz ten temat wraca, po Polskim Ładzie na pewno, ostatnio pojawiają się również różne pomysły prostych podatków. Różne osoby publiczne podnoszą ten temat i prezentują swoje rozwiązania, pomysły, koncepcje. Pomyślałem więc, że warto byłoby was o to zapytać.

Drugą inspiracją był bardzo ciekawy wpis blogowy na blogu kancelarii Gardens, który popełnił Adam, on jest takim trochę punktem wyjścia. Adam pisał tam właśnie o prostych, jasnych podatkach i zestawił ze sobą proste, jasne podatki. Adamie, jeśli mógłbym cię poprosić na początek właśnie o przybliżenie nam tego, co rozumiesz przez proste podatki, co rozumiesz przez jasne podatki? Jeśli Paweł się zgodzi, to wyznaczy nam taki trochę szkielet tej rozmowy. Bo musimy się najpierw zgodzić, czym są proste i jasne podatki, jeśli w ogóle chcemy mówić o tym, czy w Polsce podatki są proste, jasne i czy mogą takie być. Czym więc według ciebie są proste, czym według ciebie są jasne podatki?

Adam Bartosiewicz: Michale, tak jeszcze zupełnie na początek chciałbym ci bardzo podziękować za zaproszenie, za współpracę, za podróż i mam pewną niespodziankę.

Michał Wilk: No nie wierzę…

Tak że gratuluję ci serdecznie. Uważam, że to jedno z ciekawszych przedsięwzięć. Co prawda tort zjem ja, razem z rodziną, ale w intencji twojej i w uznaniu twojej pracy, tak że pozwól, że jeszcze zgaszę świeczki.

Michał Wilk: Pomyślałem sobie życzenie, zanim to zrobiłeś. Bardzo ci dziękuję. Zaczynam żałować, że nie wybrałem się ponownie do ciebie, do Zachodniopomorskiego, tobym był w stanie spróbować tego tortu. Paweł, może też by się wtedy z daleka wybrał, kto wie. Bardzo ci dziękuję.

Adam Bartosiewicz: Myślę, że jeszcze będzie okazja. Tak że naprawdę ci gratuluję i cieszę się, że mogę być w jakiejś małej części…

Michał Wilk: Jesteś współtwórcą, bo tak naprawdę bez gości tego by nie było.

Adam Bartosiewicz: Jakimś współtwórcą tego – nie zawaham się powiedzieć – sukcesu.

Paweł Mikuła: Skoro Adam zaprezentował się z tortem… też miałem zamiar to zrobić. Znaczy nie tort, ale właśnie pogratulować ci, Michale, bo rzeczywiście wielka sprawa, wielkie dokonanie, wielka rzecz – sto odcinków. Miałem zaszczyt zaczynać jakiś czas temu razem z tobą, tak jak powiedziałeś, minęło ileś czasu i jesteśmy wszyscy w zupełnie innym miejscu, a ty? A ty już w ogóle, tak że jeszcze raz serdecznie gratuluję.

Jasne a proste podatki

Michał Wilk: Dzięki serdeczne i dziękuję ci nie tylko za ten pierwszy odcinek, Adamowi za drugi, ale też, Pawle, dziękuję ci za nasze rozmowy przed rozpoczęciem tego projektu. Były dla mnie bardzo inspirujące. Wspominałem już też o tym we wspominkowych odcinkach podcastu. Bez tych rozmów alboby tego wszystkiego nie było, albo wyglądałoby to inaczej. Tak że też ci za to dziękuję. Adamie, wróćmy do prostych podatków.

Adam Bartosiewicz: Myślę, że tutaj na pewno jakimś co najmniej postulatem, podzielanym chyba przez wszystkich uczestników tej podatkowej gry, jeżeli tak można powiedzieć, jest postulat prostych i jasnych podatków, postulat prostych i jasnych przepisów podatkowych. Mówię o tym, że jest to postulat, bowiem pewnie za chwilę będziemy się zastanawiali, czy to jest w ogóle rzecz możliwa do zrealizowania.

Rozpoczynając jakąś dyskusję, trzeba byłoby właśnie powiedzieć sobie trochę o tym, jak rozumiemy, jak ja rozumiem (bo być może wasze rozumienie jest trochę inne), proste i jasne podatki czy proste i jasne przepisy podatkowe. Mówiąc o prostych przepisach podatkowych czy o prostych podatkach, mam na myśli takie przepisy, które będą zrozumiałe dla przeciętnych uczestników obrotu prawnego, jeżeli tak można powiedzieć. I tutaj też pewnie możemy sobie powiedzieć, że stopień przepisu, który będzie uważany za prosty, może być troszeczkę inny, np. w odniesieniu do podatków od dochodów osobistych osób fizycznych, jak np. podatki dochodowe od dochodów z pracy czy np. jak podatek od spadków i darowizn.

Być może ten stopień prostoty będzie nieco inny w przypadku podatków, które mają np. dotyczyć obrotu gospodarczego. Tu zakładamy pewnie, że nasz przeciętny odbiorca może mieć jednak trochę inne kompetencje w zakresie rozumienia przepisów. Mimo wszystko generalnie chodzi o to, żeby treść tych przepisów, a także i kształt samych konstrukcji prawnych, samych instytucji prawnych, które mają wyrażać te przepisy, był właśnie zrozumiały dla przeciętnych odbiorców. To mam na myśli, mówiąc o przepisach, które są proste i które jednocześnie tworzą stosunkowo proste konstrukcje prawne, konstrukty prawne.

Jednocześnie wskazane byłoby, moim zdaniem, co przewijało się też pewnie nie raz w różnych odcinkach podcastu, żeby przepisy były jasne, tzn., żeby dawały pewność prawa, żeby pozwalały na jeden i zasadniczo tylko jeden wynik interpretacji tych przepisów. Akurat jestem bardziej z poznańsko-szczecińskiej szkoły wykładni prawa, jeżeli tak mogę powiedzieć. Zgodnie z tą szkołą każdy przepis podlega wykładni. W zasadzie nie ma przepisu, który nie podlegałby wykładni i nie ma czegoś takiego jak intuicyjne zrozumienie przepisu. Niemniej jednak chodzi o to, żeby w wyniku wykładni zasadniczo nie było możliwości różnego, a już na pewno diametralnie różnego rozumienia normy, którą ten przepis ma wysławiać. I to rozumiałbym pod pojęciem prostych i jasnych przepisów.

Michał Wilk: Czyli proste to byłyby zrozumiałe w warstwie językowej, tak jak powiedziałeś, że ja rozumiem, co autor miał na myśli. Proste w warstwie konstrukcyjnej, czyli rozumiem koncepcję czy to podatku, czy to danej instytucji prawa podatkowego, wiem, o co tam chodzi. A jasne to pewne, czy może jasne to dające pewność prawa, rozumianą jako pewność w zakresie przewidzenia konsekwencji swojego zachowania, znowu w takiej warstwie konstrukcyjno-językowej. Bo pewność to jest jeszcze w kontekście stosowania, jak organ podatkowy do tego podejdzie. Rozumiem, że chodzi ci o to, że te jasne to byłyby takie, które dają pewność, że tak jak ja je interpretuję, to najprawdopodobniej się je interpretuje, nie ma tu drugiego dna. Tak mogę to rozumieć?

Adam Bartosiewicz: Myślę, że chyba tak. Dążymy do tego, żeby przepis był wysłowiony w taki sposób, żeby nie dawał możliwości diametralnie różnych interpretacji, żebym ja był przekonany, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że moje rozumienie przepisu, oczywiście oparte o sens słów (bo musimy tutaj bazować na znaczeniu i na sensie słów, w końcu przepisy są tworzone przy użyciu słów), jest OK. Żeby one dawały mi pewność, że zdania, wyrażenia zdaniokształtne zawarte w tym przepisie nie dają możliwości uzyskiwania normy o różnych znaczeniach, czyli że ja na tej podstawie powiedziałbym, że „A”, a ty na podstawie tego samego wyrażenia powiesz „nie A”.

Michał Wilk: Rozumiem, że zakresy tych dwóch kategorii będą na siebie nachodziły, tzn. będą podatki proste, czyli zrozumiałe, zrozumiałe konstrukcje albo językowe, albo w ogóle konstrukcje prawne. Ja wiem, o co tam chodzi, ale tak naprawdę dające możliwość wielu interpretacji. I będą też takie, które absolutnie będą dawały tylko jedną możliwość interpretacji, ale będą tak napisane, że spędzę nad czytaniem tego przepisu pół godziny i nadal będę się zastanawiał, czy to na pewno o to chodziło. Ale jak już w końcu do tego dojdę, to będzie to ta jedna możliwość. Dobrze to zestawiam?

Adam Bartosiewicz: Myślałem, że później zaczniemy o tym rozmawiać. Dlatego też mówiłem, że to jest postulat. Postulat, do którego zapewne należałoby dążyć, tylko właśnie jest pytanie, czy on jest możliwy do osiągnięcia na gruncie językowym.

Czy podatki mogą być i proste, i jasne jednocześnie?

Michał Wilk: Tak, oczywiście, za chwilę o tym powiemy, jasne.

Adam Bartosiewicz: Mogę więc powiedzieć tak: chciałbym, żeby przepisy podatkowe były jednocześnie i proste, i jasne. Obawiam się tylko tego, że w praktyce i to nie w następstwie złej woli kogokolwiek, tylko po prostu w związku z tym, że przepisy są tworzone w języku, a język ludzki cechuje się wieloznacznością, więc obawiam się, że to jest po prostu alternatywa, która raczej nie jest możliwa do spełnienia jednocześnie i że raczej będziemy szukali kompromisów. Pytanie, w jaki sposób ten kompromis uzyskamy i co będzie dla nas być może ważniejsze, czy prostota, czy jasność? Jak wyznaczyć optimum w dążeniu do tych dwóch wartości? Obawiam się tego, że coś kosztem czegoś, czyli prostota kosztem jasności albo jasność kosztem prostoty.

Paweł Mikuła: To ja bym się tutaj dołączył i uzupełnił, czy też zaproponował może troszeczkę szersze spojrzenie, a może nie. Jeżeli będziemy patrzeć tylko na przepis, to popatrzcie na ten przykład. Odpłatna dostawa towarów na terytorium kraju podlega opodatkowaniu, ale co to oznacza? Trochę jak we wpisie Adama, do którego odsyłałeś, że jeżeli nawet mamy taki przepis, to oczywiście zawsze będzie tysiąc wątpliwości, jak go interpretować.

Popatrzcie na sytuację, w której sok jest opodatkowany 5 proc., a szklana butelka 23 proc. I teraz, jeżeli ktoś kupuje w sklepie sok w butelce, to zawsze będzie wątpliwość dotycząca tego, czy to powinno być opodatkowane 5 proc. jako sok, czy 23 proc. jako butelka. Intuicja nam podpowiada oczywiście, że przecież on kupuje sok, więc to jest 5 proc. Ale ja się pytam, dlaczego akurat? Skąd my wiemy, że on kupuje sok, a nie butelkę?

Zawsze w warstwie językowej czy zawsze, jeżeli patrzymy na kwestie prostoty prawa podatkowego, będą tysiące wątpliwości co do interpretacji danego przepisu. Dlatego też zastanawiam się, czy nie pokusić się tutaj o taką troszeczkę szerszą refleksję na temat prostoty prawa podatkowego czy prostoty podatków, żeby sobie uświadomić, co to w ogóle znaczy. Dlatego że oczywiście prosty albo skomplikowany może być system podatkowy, czyli wiele podatków, stawek, zwolnień, podatki złożone z wielu elementów konstrukcyjnych itd. System prawa podatkowego też może być skomplikowany albo prosty, prawda? Liczba aktów prawnych, procedury podatkowe zmierzające do realizowania obowiązków podatkowych, system sądownictwa podatkowego, wreszcie prawo podatkowe, ustawy, ich treść itd.

I w tym wszystkim, nie tylko za pomocą zastanawiania się na temat warstwy słownej, czy to mają być proste słowa, zrozumiałe dla wszystkich, zrozumiałe dla profesjonalistów, powinniśmy dążyć za pomocą wszystkich instrumentów, które mamy do dyspozycji w obrębie systemu podatkowego czy systemu prawa podatkowego, żeby doprowadzić do określonego skutku w moim przekonaniu. Takiego skutku, żeby obywatel miał pewność, że jak zrobi A, to ma pewność, że zapłaci X, tzn. jak robi A, to ma pewność, że zapłaci X, a jednocześnie jak się zastanowi, że jak zrobi w przyszłości B, to będzie miał pewność, że zapłaci Y. Przy dodaniu tego drugiego elementu sprawa się już fundamentalnie komplikuje, bo dopóki oceniamy dotychczasowy stan faktyczny, to wiemy wszyscy, że jest dużo prościej niż ocenić abstrakcyjny przyszły.

Podsumowując, instrumentarium w postaci procedur podatkowych, sądownictwa, instytucji takich jak interpretacje indywidualne, różnego rodzaju instrumentów może doprowadzić do sytuacji, w której dany podmiot ma pewność co do wysokości płaconego podatku, a koncentrowanie się na formułowaniu przepisów, czy na odpowiedzi na pytanie, czy one mogą być jasne, nie wiem, czy nie jest drogą mniej efektywną.

W poszukiwaniu kompromisu

Michał Wilk: Powiem w ten sposób: to na pewno jest element całości, tak jak zwróciłeś na to uwagę. Nie można w izolacji traktować wyłącznie warstwy językowej czy konstrukcyjno-językowej, o której zaczęliśmy mówić. System to system, system się składa z elementów, z naczyń połączonych. Natomiast to też nie jest tak, że możemy zadowolić się rozmową o ogólnych powiązaniach pomiędzy tymi elementami, bo na koniec dnia, jak to się ładnie mówi, i tak musimy my, społeczeństwo zabrać się po kolei za każdy z tych elementów i jednym z tych elementów jest właśnie warstwa konstrukcyjno-językowa.

Ona może być dość spektakularna, tzn. inaczej: porażki tutaj mogą być bardzo spektakularne, bo to jest coś, co widzimy w mediach, jak ktoś wynajdzie jakiegoś potworka. Pamiętam, Pawle, co kiedyś przygotowałeś, przedstawiłeś, znalazłeś w jednej z ustaw – wielokrotne odwołania. To było rzeczywiście gdzieś tam spektakularne. Tutaj Adam mówił o tym, kto powinien być tym adresatem, jaki powinien być wzorzec adresata normy prawnej, do którego powinniśmy sięgać. Krótko mówiąc, dla kogo te podatki powinny być proste: dla eksperta podatkowego, doradcy podatkowego czy dla podatnika? Pewnie byśmy chcieli, żeby dla podatnika. To, co ty pokazywałeś, z tym doradca podatkowy zdecydowanie miałby problem.

Paweł Mikuła: To ja od razu się tutaj wtrącę i przywołam już wielokrotnie przywoływaną przez profesora Brzezińskiego anegdotę o komisji albo jakimś innym ciele legislacyjnym czy przylegislacyjnym, powołanym w Australii. Powołano tam grono ekspertów, które miało sprawić, żeby prawo podatkowe było proste dla przeciętnego obywatela. Po dwóch latach efektem pracy komisji był wniosek, że należy zmienić cel pracy komisji na to, żeby prawo podatkowe było proste dla doradców podatkowych. To jest bardzo na temat naszego dzisiejszego spotkania, ale to też pokazuje, że problem jest jakby ogólnoświatowy, jest trudny.

Adam Bartosiewicz: Tak, aczkolwiek myślę, znowu trochę nawiązując do tego, co Paweł powiedział, że mimo wszystko punktem wyjścia muszą pozostawać przepisy, bo jednak całe to otoczenie służy generalnie stosowaniu przepisów, tak? Nie uciekniemy chyba od tego, że podstawą i punktem wyjścia muszą być jednak przepisy podatkowe. Mówiłeś, Pawle, chociażby o pewności prawa, tego, żeby osoba, która robi A, wiedziała, że to będzie się łączyło z konsekwencjami związanymi z koniecznością zapłaty podatku w kwocie X. Tyle, że my ten skutek pewności możemy osiągać w bardzo różny sposób.

Moja długoletnia praktyka w interpretowaniu przepisów podatkowych podpowiada mi, że osiągnięcie jednoznaczności przepisu, choćby nawet co do określenia np. podmiotowo-przedmiotowego zakresu jego zastosowania, jest zagadnieniem bardzo trudnym. Mam czasami wrażenie, a moim zdaniem to się też bardzo mocno nasiliło po wejściu Polski do Unii Europejskiej, kiedy trochę, a nawet bardzo zaczęliśmy tworzyć przepisy na unijną modłę, jeżeli mogę posłużyć się takim określeniem. Wtedy nastąpiło coś takiego, co ja bym określił jako chęć ustawodawcy czy zamiar ustawodawcy do wyobrażenia sobie wszystkich możliwych sytuacji, jakie mogą mieć miejsce i do próby zamykania sytuacji różnego rodzaju wyjątkowymi regulacjami. Często są to wyjątki od wyjątków, od wyjątków, gdzie właśnie chęć czy zamiar zapewnienia stuprocentowej jednoznaczności normy prowadzi do tego, że staje się ona kompletnie nieczytelna. Albo inaczej: ona staje się nieczytelna nawet dla doradców podatkowych.

To jest też właśnie to, o czym mówiłem na samym początku, że uważam, że postulat przepisów jasnych i prostych to jest postulat, natomiast w praktyce jest możliwy do osiągnięcia kompromis pomiędzy przepisami prostymi i jednocześnie jasnymi. I właśnie jest pytanie, jak wyznaczymy to optimum, żeby przepisy były względnie jasne i względnie proste. Czy one mają być trochę bardziej skomplikowane, ale przez to bardziej jednoznaczne? Czy może mają być troszeczkę prostsze, ale pozostawiające więcej pola do interpretacji i więcej pola do ewentualnych niejednoznaczności?

Tutaj też bardzo mocno w moim przekonaniu rezonuje druga rzecz, która gdzieś tam mnie w jakiś sposób naukowo fascynuje, można nawet powiedzieć, mianowicie komponent zaufania w systemie podatkowym. Moim zdaniem w polskim systemie podatkowym brakuje zaufania, zaufania ustawodawcy do podatników i do organów stosujących prawo. Brakuje zaufania podatników do organów i do ustawodawcy, a organy stosujące prawo nie ufają ani ustawodawcy, ani podatnikom. Z powodu tego braku zaufania wpadamy chyba troszeczkę w ślepą uliczkę tworzenia straszliwie precyzyjnych przepisów, które zaczynają już ocierać się o kazuistykę. Uważam, że gdybyśmy spróbowali – wiadomo, nie da się tego zadekretować – ale gdybyśmy spróbowali wrzucić do naszego systemu trochę więcej zaufania pomiędzy wszystkimi uczestnikami obrotu prawnego, to być może te przepisy mogłyby być trochę mniej skomplikowane i przez to być może trochę mniej jasne, ale o wiele prostsze.

Michał Wilk: No niestety, nie da się tego zrobić ustawowo. Wyobrażam sobie taką ustawę o zaufaniu podatkowym, gdzie w art. 1 pisze się, że zwiększa się zaufanie podatkowe o 50 proc. To niestety tak nie zadziała.

Adam Bartosiewicz: Preambuła by chyba wystarczyła.

Michał Wilk: Preambuła, w ogóle bez artykułów, sama ta preambuła.

Adam Bartosiewicz: Dokładnie.

Michał Wilk: Wracając do pytania, które już się tutaj przewija, czai się za rogiem, trochę zaczęliście na nie odpowiadać: czy podatki mogą być w ogóle, potencjalnie, czy mogą być proste i jasne? Przypominam sobie anegdotę opowiadaną przez profesora Philipa Bakera z Londynu na naszym Uniwersytecie Łódzkim przy okazji Konferencja Legislacji Podatkowej, w której profesor Baker opowiadał o reformie prawa podatkowego w Wielkiej Brytanii, która została przeprowadzona przed kilkunastoma już laty. Ta reforma miała zmierzać do uproszczenia. Pokazał takie dwa slajdy. Na pierwszym slajdzie zdjęcie obrazujące objętość prawa podatkowego, po prostu liczba tomów kodeksów, rozporządzeń, ustaw podatkowych. I to była jakaś tam taka liczba, taka objętość, a po reformie taaaka. Jak zaczęto reformować, to się nagle okazało, że te ustawy napuchły.

Pojawiają się teraz w przestrzeni publicznej pomysły prostych podatków. Trochę się obawiam, że jakbyśmy zaczęli pracować bardzo mocno nad tymi, już nie pamiętam, trzydziestoma kilkoma stronami ustaw podatkowych, które zostały przedstawione przez jednego doradcę polityka z Torunia, to mogłoby się okazać, że z tego zrobi się 400 stron. Jak zaczniemy pracować nad każdym przepisem, tak jak Adam powiedział, czyli starać się, żeby on objął na pewno wszystkie możliwe sytuacje i stany faktyczne, a życie gospodarcze jest bogate… Wtedy mamy tak: mamy przepis prosty, ale jeśli on wszystkiego nie obejmie, to on może nie być jasny, bo będzie pisany językiem generalnym. Język generalny będzie dopuszczał wieloznaczność, wielość interpretacji, więc to, co Adam już zaznaczył: na pytanie, czy podatki mogą być proste i jasne, należy odpowiedzieć, że nie. I to się wiąże właśnie z tym, o czym powiedzieliśmy, nie wiem, czy się z tym zgodzicie, zaraz wam oddam głos.

Ale jeśli nie mogą być, to wtedy pytanie jest takie: gdzie rzeczywiście wytyczyć tę granicę i jak to wyważyć? I to może być faktycznie bardzo trudne pytanie. Czy można się posłużyć zasadą Pareta, czyli one powinny być na tyle jasne, na tyle dające pewność w praktyce, że obejmują te różne stany faktyczne, na ile daje to taką 80-procentową wartość? Pewno nie. Może prawo to nie jest medycyna, gdzie powinniśmy rzeczywiście uszczelnić wszystkie możliwe sytuacje, ale jednak też nie możemy chyba w ten sposób do tego podchodzić. Co o tym myślicie?

Adam Bartosiewicz: To ja może tylko na początku powiem i zaraz oddam Pawłowi głos. Może zasada Pareta powinna być w ten sposób wdrożona, że one będą zrozumiałe dla 80 proc. ludzi, a 20 proc. będzie mogło je omijać. Nie wiem czy to przejdzie, ale…

Paweł Mikuła: Do tego, co powiedziałeś, Michale, bym się odniósł w taki sposób: to, co powiedziałeś o tej liczbie stron czy o objętości w sensie kartkowym prawa podatkowego, pokazuje, że kwestia prostoty prawa podatkowego to jest też kwestia wyboru politycznego, prawda? Nie wchodziłem szczegółowo w tę propozycję, ale jeżeli usuniemy ulgę związaną z wychowaniem dzieci, jeżeli usuniemy wspólne rozliczenie małżonków albo zrezygnujemy z ceduł w podatkach bezpośrednich, to oczywiście diametralnie uprościmy prawo podatkowe. W tym sensie, że kartek będzie mniej, tylko że jest pytanie, czy właśnie to chcemy robić. To już jest też pytanie polityczne, czy chcemy zlikwidować pewne ulgi itd., więc to jest również pewne wyważenie tych rzeczy. Do drugiej kwestii jeszcze wrócę, ale co o tym myślicie?

Michał Wilk: Może powiem tak: oczywiście masz rację w pełnym zakresie. Jeśli zlikwidujemy jakąś instytucję prawną, czy to jest ulga, czy to jest jakaś norma antyabuzywna z drugiej strony, cokolwiek, to oczywiście prawo podatkowe, system będą prostsze, a ustawa będzie chudsza, nie ma co do tego wątpliwości. Jeśli chodzi o tamte projekty, o których tutaj bardzo ogólnie mówimy, to w pewnym zakresie miało to wpływ na to odchudzenie. Myślę jednak, że w dużej mierze jest to kwestia posłużenia się pewnymi pojęciami, które będą pozostawiały dużo do życzenia, jeśli chodzi o jasność czy właśnie brak pewności. W związku z tym mam poważną wątpliwość, czy da się na 30 stronach taką ustawę rozpisać tak, żeby nie powodowało to jeszcze większego bólu głowy, niż mamy dzisiaj.

Dodam tylko jedną rzecz: jak komentuję na łamach podcastu niektóre instytucje prawa podatkowego, szczególnie nowe, to bardzo często mamy dyskusje w komentarzach np. pod filmami na YouTubie czy na blogu i bardzo często dochodzimy do pewnych pytań o stany faktyczne, które jednoznacznie nie zostały objęte w nawet dość rozbuchanym przepisie, który jest może i kazuistyczny, ale wszystkiego nie obejmuje. I pytanie wtedy jest takie, zawsze się pojawia: czy ten przepis powinien być jeszcze bardziej rozkręcony, jeszcze bardziej kazuistyczny? Gdyby był, to niewątpliwie powoduje to skomplikowanie systemu podatkowego.

Z drugiej strony ja wiem, bo znalazłem tę moją sytuację, mam tę pewność. W związku z tym można zrobić taką odwrotną inżynierię i trochę w drugą stronę stworzyć jedną normę generalną, jak koszty uzyskania przychodu. Zobaczcie, jaki to jest jednak zgrabny, jakby nie patrzeć, przepis. On jest prosty w tym sensie, że każdy rozumie mniej więcej, o co tam chodzi. Natomiast czy on daje pewność, czy on jest jasny w tym rozumieniu, które zaproponował Adam? Alternatywą byłoby oczywiście rozkręcenie tego unormowania na 100 stron i wypisanie wielu tych sytuacji. Pytanie, czy to jest ta droga?

Adam Bartosiewicz: Mogę powiedzieć, że jak się obserwuje przepisy podatkowe i jak się je konfrontuje z prawem w działaniu, to można też taki swoisty paradoks zaobserwować, zwłaszcza np. na gruncie podatku dochodowego, że mamy czasami nawet dużo i skomplikowanych przepisów po to, żeby podatki były proste. Jak się kiedyś zajmowałem trochę więcej podatkami dochodowymi, to przykładowo taki charakter ma duża część zwolnień z podatku dochodowego. Te zwolnienia obejmują trochę takich sytuacji, w których ustawodawca uznaje, że nie byłoby zasadne pobieranie od tego podatku, pewnie z różnych też względów i pozafiskalnych, ale bardzo też często dlatego, że ludzie nie kojarzą pewnych sytuacji jako sytuacji, które mogłyby dla nich być źródłem przychodu, od którego mieliby płacić podatek.

Przykładowo mamy zwolnienie, które np. obejmuje przychody związane z tym, że ktoś korzysta z ulgi na przejazdy środkami komunikacji miejskiej czy w ogóle zbiorowej. Bo można by dyskutować: „Masz np. dziecko, dziecko ma legitymację szkolną, korzysta z ulgowych biletów, płaci mniej niż inni, no to chyba jest przychód, tak?” No ale cyk – jest zwolnienie w ustawie. Gdyby tego zwolnienia nie było, to pewnie byśmy zaczęli dyskutować i być może bardzo poważną dyskusję akademicką byśmy tu przeprowadzili, czy to jest przychód, czy to nie jest. Ale ustawodawca mówi: „Dobra, przetnijmy te kontrowersje i po prostu wprowadźmy zwolnienie”. I to znowu jest rzecz, która powoduje, że przepisy podatkowe puchną, ale z drugiej strony nie ma właśnie takich wątpliwości. Zresztą generalnie w art. 21 jest dużo ciekawych zwolnień obejmujących właśnie takie różne sytuacje, których być może byśmy w ogóle nie kojarzyli z powstaniem przychodu. Ale w momencie, w którym wprowadzamy prostą ustawę podatkową, w której nie ma np. takich rzeczy, to się okazuje po dwóch miesiącach, że nagle przychodzi urząd skarbowy i mówi: „Masz dzieci? No mam. No to płać podatki, jak jeżdżą pociągiem”, tak?

Więcej ustaw podatkowych czy więcej interpretacji?

Michał Wilk: To ja jeszcze taką myśl poddam pod waszą rozwagę. Czy z dwojga złego nie lepiej jest, żeby puchła ustawa o PIT niż mają puchnąć zbiorki interpretacji podatkowych? Bo obawiam się, że to jest wybór między taką trochę dżumą a cholerą, tzn. albo mamy rozdmuchaną ustawą podatkową, ale wiemy, o co chodzi z tymi przejazdami, więc nikt się – chyba – nie pyta o to we wnioskach o interpretacje. Chociaż w różnych miejscach pokazywali, Adamie, że ludzie o różne rzeczy pytają, niekoniecznie jest to bardzo inteligentne, ale generalnie zakładam, że byłoby tego mniej. Jeżeli mielibyśmy taką przepiękną, prostą, składającą się z 20 krótkich artykułów ustawę o PIT, to czy nie okazałoby się nagle, że mielibyśmy w obrocie cztery razy tyle interpretacji podatkowych, niż mamy obecnie? Wtedy to dopiero byłby ból głowy, bo OK, mamy piękną ustawę podatkową, którą sobie każdy podatnik przeczyta i zrozumie, ale de facto, żeby wiedzieć, ile zapłaci, czyli zrealizować zasadę pewności, to musi przebrnąć przez cztery razy tyle interpretacji podatkowych. To nie wiem, czy już nie wolałbym jednak mieć to wszystko w ustawie. Taka myśl.

Adam Bartosiewicz: I na dodatek te interpretacje są różne.

Michał Wilk: No tak, to już w ogóle.

Paweł Mikuła: Liczba interpretacji i tak jest bardzo, bardzo duża, więc pomimo tego, że przepisy o zwolnieniach są tak rozbudowane, więc czy ich by było diametralnie więcej, to nie jestem przekonany. Prawo podatkowe jest dosyć sformalizowane w tym sensie, tzn. ma bardzo dużo przepisów szczegółowych, wyjątków od wyjątków, świetny przykład z tym zwolnieniem dotyczącym ulgi przy biletach. Jeżeli więc przy takiej ilości prawa podatkowego, przy takiej liczbie przepisów nadal jest przysłowiowy milion pytań zadawanych na gruncie tych szczegółowych przepisów, no to niech może będzie milion zadawanych przy niejasnym, ale prostym prawie podatkowym, prawda? Pewnie szedłbym w tym kierunku, jeżeli chodzi o moją preferencję.

Popatrzcie, że to też faktycznie sprzyja jakiejś równości, tzn. mam tu na myśli np. działalność gospodarczą na gruncie VAT. Gdybyśmy zaczęli kazuistycznie podawać przykłady, co jest działalnością, a co nie jest, to doszlibyśmy do pewnych absurdów. A powinniśmy patrzeć właśnie typologicznie, jak to ostatnio rzeczniczka generalna Kokott w jednej czy dwóch opiniach wskazuje, nie dokładnie w odniesieniu do działalności gospodarczej, ale definicja działalności gospodarczej jest dobrym przykładem.

Jeżeli mamy definicję podatnika VAT, to ona – upraszczając – powinna brzmieć tak, że podatnikiem jest ten, kto zachowuje się jak zwykły przedsiębiorca. I teraz jest już kwestią organów dokonujących interpretacji, czy dany podmiot zachowuje się jak przeciętny przedsiębiorca na tym rynku, prawda? Nie tam, czy ten rolnik odrolnił. Czy ten jeden element (który można by zresztą zadekretować w ustawie) decyduje o tym, że jak rolnik odrolnił, to już się staje przedsiębiorcą? A może nie? Może jak odrolnił i postawił ogłoszenie, to wtedy się staje przedsiębiorcą? A może jak odrolnił, uzbroił i postawił ogłoszenie, to wtedy staje się przedsiębiorcą? Nie, żaden z tych elementów pojedynczo o tym nie decyduje, tylko decyduje to, czy on zaczyna się zachowywać jak przeciętny przedsiębiorca na danym rynku, bo wtedy wszyscy ci, którzy zachowują się jak przedsiębiorcy na danym rynku, cokolwiek to znaczy, będą traktowani tak samo jako podatnicy. Oczywiście wiem, że to powoduje właśnie, że prawo podatkowe nie jest jasne, ale jest proste.

We mgle orzecznictwa

Michał Wilk: OK. Fajnie, Paweł, że poruszyłeś kwestię Trybunału Sprawiedliwości i orzecznictwa, bo ja bym tutaj miał też kilka zarzutów do rzeczywistości. Z jednej strony oczekiwałbym od orzecznictwa, mówię bardzo generalnie w tym momencie, nie chcę się konkretnie przyczepiać, że ono będzie trochę takim drogowskazem. Nawet jeżeli przepisy pozostawiają nieco do życzenia, bo są kiepskie albo nie mogą być lepsze, bo już doszliśmy może nie do ideału, a do tego kompromisu powiedzmy, to gdzieś to orzecznictwo nam pomoże.

Samo orzecznictwo jednak, jak czasem obserwujemy, podlega interpretacji. Niejednokrotnie widzę, że sami to robicie na LinkedIn – i Paweł, i Adam – komentujecie czy pokazujecie np. orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości, głównie w sprawach VAT-owskich, pokazujecie, że np. jest jakiś wyrok. I pod tym waszym wpisem jest lawina komentarzy i tak naprawdę doradcy podatkowi biorą się trochę za interpretowanie tego, co Trybunał miał na myśli.

Ja też z zakresu podatków dochodowych ciągle nie mogę przeboleć wyroków w tzw. sprawach duńskich, które dotyczyły koncepcji beneficial ownera – ile one zrobiły złego dla pewności prawa w Polsce, ale też i w całej Unii, i nie tylko… Poza tym do końca nie wiadomo, co tam Trybunał chciał powiedzieć, więc zamiast pomagać, dodaje nam kolejnych punktów do ogródka niepewności. Jak byście to skomentowali? Znowu powiedzieliśmy o tym, że podatki niekoniecznie mogą być takie proste i jasne, to wynika z wielu czynników. A to orzecznictwo – czy tu też naprawdę musi tak być? Czy tu się da coś zrobić, Pawle?

Paweł Mikuła: To jest ciekawy temat, który bardzo mnie interesuje od jakiegoś czasu. Nie ulega wątpliwości, że rzeczywiście orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawach VAT zrobiło dla systemu podatkowego i dla systemu VAT bardzo, bardzo dużo dobrego, i dla ochrony podatnika, i w ogóle. Równocześnie bardzo wyraźnie widać, że te orzeczenia w wielu, wielu miejscach są skrajnie niejasne.

Napisałem krótki wpis blogowy na Kluwer International Tax Blog, gdzie punkt po punkcie przeanalizowałem wyrok Trybunału w sprawie Budimexu. Nie będę teraz szczegółowo tego przywoływał, ale generalnie staram się wykazać, że Trybunał nie ma tam zachowanego ciągu logicznego. Konkluzja nie wynika z przesłanek, nie wynika z toku rozumowania, który jest przedstawiony przez Trybunał w poprzednich paragrafach, akapitach. To jest dosyć rzucające się w oczy, więc to jest też troszeczkę to, co ty powiedziałeś, Michale, że niepewność bierze się również z tego, że instytucja powołana do tego, żeby wyjaśniać, żeby pomagać interpretować przepisy sądom krajowym, nie wyjaśnia dokładnie przesłanek, którymi się kieruje, co tylko rodzi dodatkowe problemy. Polecam więc ten wpis, żeby sobie zobaczyć.

I jeszcze jeden komentarz tutaj, dlatego że na jednej z konferencji prezentowałem również wyniki mojego małego badania. Odnosiłem się mianowicie do wątpliwości interpretacyjnych dotyczących wszystkich odszkodowań w VAT – krótko mówiąc, kiedy czynność w zamian za przepływ pieniężny podlega VAT, a kiedy nie podlega VAT, podobne do odszkodowania itd. Przeanalizowałem wszystkie wyroki Trybunału, które dotyczyły właśnie tego typu spraw i da się jasno, bardzo jasno wykazać, że te same czynniki w niektórych wyrokach Trybunału mają znaczenie dla oceny, a w innych wyrokach Trybunał mówi, że te czynniki nie mają znaczenia dla oceny. Np. Trybunał wprost wskazuje, że to, czy to jest odszkodowanie, czy nie, jest determinowane, krótko mówiąc, treścią prawa cywilnego – tak jest w trzech orzeczeniach. A w czwartym, podobnym wskazuje, że prawo cywilne nie ma znaczenia(!) dla oceny, czy to jest VAT, czy poza VAT, więc to też budzi dodatkowe wątpliwości, nad czym ubolewam.

Adam Bartosiewicz: Na pewno należałoby oczekiwać, spodziewać się tego, że orzecznictwo może i powinno pełnić jakąś taką funkcję czy rolę stabilizującą – jeżeli tak mogę powiedzieć – zarówno orzecznictwo unijne, jak i orzecznictwo krajowe. Jeżeli chodzi o orzecznictwo unijne, to może wydać się trochę kontrowersyjne to, co powiem, ale wydaje mi się, że troszeczkę od momentu rozszerzenia Unii, od momentu, kiedy tych państw, a więc w związku z tym i sędziów, i rzeczników generalnych z innych państw jest więcej, to chyba pojawia się jednak ryzyko pewnej rozbieżności w orzecznictwie Trybunału, do czego Trybunał nigdy się nie przyzna. Trybunał zawsze prezentuje i stara się pokazywać jednolitość orzecznictwa. Ale chociażby to, o czym Paweł mówił przed chwilą, gdzieś tam chyba mimo wszystko można jednak dostrzec pewne rysy na tym monolicie orzeczniczym TS UE, a to jednak troszeczkę wpływa lekko destabilizująco na prawo jako takie.

Tutaj też jeszcze tak bardzo krótko, bo pewnie znowu moglibyśmy dwa albo i trzy podcasty temu problemowi poświęcić i o tym mówić: jeżeli chodzi z kolei o orzecznictwo krajowe, to niestety znowu mam wrażenie, że okoliczności zewnętrzne, a przede wszystkim fakt, że interpretacje indywidualne podlegają sądowej kontroli, spowodował, że to orzecznictwo zostało trochę rozmienione na drobne.

Ja bym tutaj nie chciał być źle zrozumiany, bo po prostu sędziowie muszą się zajmować tymi sprawami, bo one do nich wpływają, Ale to są – przepraszam – często spory o takie drobiazgi, które po prostu nie powinny trafiać do sądów, bo ludzie, przedsiębiorcy, podatnicy mają masę innych, rzeczywistych problemów, które powinny być rozstrzygane w miarę możliwości jak najszybciej i w miarę możliwości jak najbardziej jednolicie przez sądy. Ale ten zalew spraw, z którym muszą się mierzyć sądy, z których większość (z tego, co wiem), to są sprawy po prostu interpretacyjne, też powoduje negatywne konsekwencje wpływające na to, że orzecznictwo chyba w bardzo niewielkim stopniu, głównie na skutek tych okoliczności zewnętrznych, niezależnych od samych sędziów, nie pełni tej roli stabilizującej, tej funkcji stabilizującej.

Wnioski

Michał Wilk: No dobrze, to spróbujmy, panowie, jakoś zmierzać do wniosków, tak żeby nie zostawić aż tak bardzo otwartej pętli. Nie wiem, czy możemy w takim razie spróbować pokusić się o wytyczne, wskazówki w tych wnioskach. Co możemy zrobić, żeby prawo podatkowe w kontekście prostoty i jasności, jeżeli już posługujemy się tymi kryteriami, było lepsze? Czy w ogóle coś możemy zrobić? Czy w ogóle można pokusić się o jakąś ogólną wskazówkę? Czy wasza odpowiedź będzie taka, że „No, ad casum”? Po prostu bierzemy przepis i nad nim pracujemy, możemy poprawić coś w kwestii organizacyjnej, w kwestii procesu legislacyjnego, jakości tego procesu – to na pewno. Pytanie jednak, czy można sformułować jakąś wytyczną, jakiś zestaw wskazówek? Spróbujmy może w ten sposób odpowiedzieć na takie pytanie. Adamie, gdybyś mógł zacząć.

Adam Bartosiewicz: Myślę, że po pierwsze wypadałoby wrócić do stosowania zasad techniki prawodawczej. Mamy takie rozporządzenie Rady Ministrów i tam w załączniku są opisane zasady redagowania przepisów prawnych. Jak analizowałem niektóre przepisy tzw. Polskiego Ładu, to duża ich część była sprzeczna z tymi zasadami redagowania przepisów prawnych. Pierwsza wskazówka zatem: stosujmy zasady techniki prawodawczej. To jest dosyć stary akt prawny, a przez to, że jest dosyć stary, to jest napisany naprawdę dobrym językiem i zawiera naprawdę dobre wskazówki, jeżeli chodzi o redagowanie przepisów prawnych.

Myślę, że chyba należałoby sobie jednak jasno powiedzieć i postawić taką tezę, że nie jest możliwe stworzenie przepisów, które będą i proste, i jasne jednocześnie. Być może należałoby spróbować wypracować jakiś kompromis w tym zakresie, który byłby optymalny z punktu widzenia obu stron zaangażowanych w realizację obowiązków podatkowych, czyli i dla podatników, ale także i dla organów podatkowych. Musimy sobie też jasno powiedzieć, że przepisy podatkowe są trudne w stosowaniu także i dla organów podatkowych, także biorąc pod uwagę to, co się dzieje kadrowo w urzędach skarbowych i w ogóle w Krajowej Administracji Skarbowej. Polecam artykuł doktora Irka Nowaka, który chyba niedawno się ukazał w kwartalniku „Prawo Podatkowe”, który jest poświęcony właśnie sytuacji kadrowej w KAS. To nie są więc problemy tylko podatników, ale to są też i problemy administracji skarbowej w stosowaniu przepisów podatkowych.

To wszystko prowadzi do wniosku, że być może należałoby opracować jakiś w ogóle właściwy prawu podatkowemu model tworzenia czy model redagowania tych przepisów. Jeżeli chodzi o optymalizację pewnych procesów, to są przecież jakieś wzory, nawet i wzory korporacyjne, jeżeli tak można powiedzieć, tak? Ministerstwo Finansów od kilku lat zresztą bardzo chce być takie trochę korporacyjne, myślę więc, że można choćby próbować korzystać ze wzorów w tym zakresie i stworzyć jakąś księgę, rozumianą jako zbiór pewnych procedur, zbiór pewnych stylów, jeżeli tak można powiedzieć, tego, jak przepis powinien wyglądać, jak należałoby go tworzyć. To oczywiście wymagałoby też podjęcia szerokiej dyskusji o modelu tworzenia prawa, już nie tego, jak konkretny przepis ma być zredagowany, ale jak on w ogóle ma być tworzony. Co oczywiście jest kolejną puszką Pandory, której nie będziemy tutaj otwierać w tym momencie, jak rozumiem, i przy okazji dwusetnego podcastu może o tym porozmawiamy. To jest system naczyń połączonych, o czym zresztą Paweł też mówił na początku.

Michał Wilk: Trochę mówiliśmy o tworzeniu prawa w 13. odcinku z profesorem Nykielem, więc do tego odsyłamy, ale oczywiście temat nie jest wyczerpany. A jaką receptę przepisze dr Mikuła?

Paweł Mikuła: Nie podejmę się tutaj wskazywania rozwiązań, bo jak zauważyliśmy, problem jest złożony. Podzielę się może takimi kilkoma – po staropolsku powiem – bullet pointami. Po pierwsze jest możliwe radykalne uproszczenie warstwy tekstowej ustaw podatkowych. Oczywiście kwestia nakładu środków, kwestia, jak to zorganizować, ale patrząc na treści ustaw podatkowych jest możliwe radykalne uproszczenie tekstu – i to jest jakby jedna rzecz.

Druga rzecz: stara klasyka jest najlepsza. To, co istnieje, zasady techniki prawodawczej, o których właśnie mówił Adam, to jest raz – to jest coś, do czego warto sięgać. Druga podstawowa klasyka to są wypracowane w polskiej kulturze prawnej zasady wykładni prawa. Najpierw sprawdzamy rezultaty wykładni językowej. Jak pozostają wątpliwości, to idziemy dalej. To jest opisane i to jest wartościowe w naszej kulturze prawnej, więc do tego bym się odwoływał. Jeżeli wszyscy będziemy je konsekwentnie stosować, to na pewno będzie prościej.

Trzecia rzecz, która mi przychodzi na myśl, jeżeli chodzi o konkluzję z naszej rozmowy, to jest to, że prawo podatkowe, system podatkowy, system prawa podatkowego są skomplikowane i uczestnicy tej gry po prostu muszą się z tym liczyć. Klienci doradców podatkowych, przedsiębiorcy, doradcy podatkowi, sędziowie, organy podatkowe – wszyscy musimy się z tym liczyć i że to jest bardziej gra, w której określamy prawdopodobieństwa i ryzyka. Przewidujemy, jak się zachowają w przyszłości uczestnicy tej gry, a nie tylko przekonanie, że to jest proste, algorytm, który nam wskaże jakąś kwotę w odniesieniu do danego zdarzenia.

Czwarty, ostatni punkt jeszcze tutaj nie został podniesiony, ale to może jako inspiracja na przyszłość. Mówiłem też o tym podczas którejś z konferencji, że w orzecznictwie Trybunału i w wypowiedziach rzeczników generalnych przejawia się już któryś raz z kolei koncepcja dobrej wiary i należytej staranności w odniesieniu do treści prawa. Oczywiście historia pokazuje, że dobra wiara i należyta staranność być może więcej złego niż dobrego przyniosła, ale podatnik pozostający w dobrej wierze co do treści przepisów prawa, w uzasadnionym, chociaż błędnym przekonaniu o treści przepisów prawa, jest chroniony w ten sposób, że nie można wobec niego wyciągać negatywnych konsekwencji, jeżeli to błędne przekonanie było uzasadnione.

To jest coś troszeczkę nowego: ignorantia iuris non nocet. To jest coś, co sprzeciwia się temu, co fundamentalnie znamy w europejskiej kulturze prawnej. Ale to jest bardzo wyraźne i w tym dynamicznie zmieniającym się świecie, w tej multicentryczności, w tych wszystkich problemach skomplikowania prawa podatkowego, nie wiem, czy to nie jest inspiracja, na razie przynajmniej dla akademików, żeby się przyjrzeć temu problemowi. Czy ochrona wynikająca z uzasadnionego pozostawania w błędzie co do treści prawa podatkowego nie jest być może jakimś motywem, rozwiązaniem, któremu można by się przyjrzeć? Pewnie to temat na inny odcinek ewentualnie. Ale to są te cztery punkty, które chciałem tutaj jakby podsumować.

Michał Wilk: To bardzo ciekawa inspiracja, aczkolwiek mam jakieś takie wrażenie, że wymaga dość dużej dojrzałości kultury prawnej, państwowej dojrzałości kultury prawnej. I mam wrażenie, że brakuje nam jeszcze przynajmniej kilku lat rozwoju tej kultury u nas, aby taki przepis się pojawił. Gdzieś tam jakieś podobne rozwiązania się pojawiały w nowej ordynacji podatkowej, jak pamiętacie, np. w zakresie zasady zakazu nadużycia prawa przez organy podatkowe. Te pomysły spotkał nieciekawy los, ale oczywiście na przyszłość też warto w ten sposób patrzeć.

Panowie, bardzo wam dziękuję za dzisiejsze spotkanie, za bardzo ciekawe wnioski, ciekawe refleksje. Dziękuję wam za udział w dotychczasowych odcinkach. Mam nadzieję, że do zobaczenia, niekoniecznie w dwusetnym odcinku, tylko że wcześniej będziemy mieli okazję poruszyć ciekawe tematy. A prawu podatkowemu w Polsce i na świecie życzymy prostoty i jasności.

Paweł Mikuła: Dziękujemy bardzo.

Adam Bartosiewicz: Ja również dziękuję. I oby te życzenia się spełniły.

Michał Wilk: Dzięki, do zobaczenia. Cześć!

 


Klub DDP

Jeśli zajmujesz się zawodowo podatkami – w szczególności prowadzisz biuro rachunkowe, jesteś doradcą podatkowym lub radcą prawnym bądź adwokatem – dołącz do Klubu Dzień Dobry Podatki.

Klub to abonament na comiesięczne szkolenia „Dzień Dobry Podatki” oraz forum dyskusyjne, na którym codziennie wspieramy się w pracy z podatkami. 

Sprawdź więcej szczegółów TUTAJ.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x